A gdy będę stary, tak stary, że nic nie czeka i nic już nie warto, założę na peryferiach, gdzie ziemia niczyja, wielki ogród z wieloma drzewami, a na bramie wywieszę tablicę "Wstęp tylko dla zakochanych". W tym wyśnionym ogrodzie zakochanym parom będę sprzedawał bukiety, jeżdżąc wózkiem lodziarskim, błyszczącym straganie, a zamiast lodów znajdą się dalie, rodendrony, fiołki i oczywiście stokrotki, ich będzie najwięcej, splecione w małe wiązanki przypomną zawsze moim zakochanym o ulotności, delikatności, potrzebie i zmyśle pielęgnacji jakiej wymaga miłość. Ja sam - człowiek wtedy stary, do miłości niezdolny, będę się mógł przynajmniej delektować widokiem młodych niewinnych par, przysłuchiwać się ich wyznaniom, sypać z rękawa mądrymi przepowiedniami i pilnie baczyć na rozwijający się wątek ich uczucia.
Na każdej bramie ogrodu, a bramy będą trzy, jak trójca przenajświętsza, albo cztery, jak czterech archaniołów, rozkażę wykuć tajemne znaki tai-chi, znaczące w chińszczyźnie związanie wieczne dwóch płci, a żeby wszystko było jasne dla umysłów ludzi pospolitych, powywieszam wszędzie małe blaszane serduszka. Już siebie widzę ze ścierką jak je na glanc pucuje. W ogrodzie będą rosły wszelkie drzewa owocowe. Śliwy, grusze, jabłonie, wiśnie o cieknących krwistym sokiem owocach i brzoskwinie nabrzmiałe pod naporem pestek. Starczy dla każdego. Młode pary dzielić się będą jednym jabłkiem, jak to już kiedyś bywało, będą jadać gruszki z dwóch stron jednocześnie trzymając z góry za szypułkę.
Wszystko będzie doskonale, szczęśliwie i z rozmysłem urządzone. Latarnie tak poustawiam, by ich światło w nocy układało się na kształt litery M, jak lądowisko dla aniołów, albo dla bożka miłości. A gdyby przyszła ochota na grzybobranie, ja który wiatry wezmę w posiadanie, ześlę deszcz słodki, pachnący różami, by grzyby pachniały razem z kochankami, i podziurawię wszystkie parasole, by jak przystało pod drzewami kryli się niewinni moi zakochani.
Zaproszę w gości wszystkie tutejsze Laury, Echa, Izoldy, Filony, Dyjany, Hanki, Julie, Romea, Małgosie, Marciny i Beatrycze. Przechadzać się będą krętymi alejkami zatopieni w wyznaniach. Ławki będą nie inne jak zielone, bo zieleń to kolor nadziei. Trawa zaś na polanach będzie miękka jak wspomnienie, w każdy następny dzień im przypomni, gdzie były ich chwile upojne. Czasem dla zabawy z samolotów rozkażę sypać deszcze płatków kwietnych. Dziewczęta będą się stroić w wianki z dmuchawca - ochronę ich niewinności. Lecz od wianków tych obwisną korony drzew całego, całego ogrodu.
Będzie i strumyk szemrzący, i szumiąca kaskada, i źródełko, przy każdym z nich dwa kamienie, a na każdym kamieniu wyryta mała lub duża syrena. Gdzie spojrzeć kora będzie pokryta inicjałami i śmiesznymi pseudonimami, jak: "Trąbka", "Kredka", "Kocham Cię", "Kluska", "Szczerbaty", "Encyklopedia".
A gdy przyjdzie komuś z nich ochota mówić bezgłośnie, znakami, na podorędziu zawsze się znajdzie mrówka; dźwigając liścik powędruje po ramieniu, po dłoni do adresata. A gdy któreś z nich zapragnie cierpienia, wyzwania rzuconego sobie, zatroszczę się o rosłe pokrzywy - rozumie się - kłaść ich liści na języku nie będę wzbraniał.
Wózek mój będzie terkotał rozgłośnie, by słysząc go wśród gęstwiny zdążyli na czas cofnąć i ręce i głowy. Róże będą rosły parami, i nie będzie tragicznych motywów, ani motywu śmierci, ani motywu ironii, przemijania i nędzy. Będę patrzyć z uśmiechem jak dojrzewają dzieci i owoce. A koniec tego poemaciku dopiszę dopiero po latach, między podaniem jednego a drugiego bukietu. Będę mógł wtedy sprawdzić, co się udało, co się nie udało.
A kiedy będę starszy, niż wtedy gdy będę stary (różnica nie będzie większa od laski i ufnego wilczura) może nawet spróbuję założyć wyspę Cytery. Choć nikomu się to nie powiodło, będę miał już doświadczenie, a ponadto moc dobrych chęci i wielu przyjaciół.
Czasem wpadnie jakaś wycieczka szkolna, dzieci rozbiegną się z piskiem, zaś Pani utnie sobie ze mną pogawędkę, a może, kto wie, bukiet kupi.
Zaproszę też czasem wróżkę, by z liści bobkowych fachowo każdemu wróżyła, ile dzieci mieć będzie.
Byłbym zapomniał! Sprzedawać też będę pawie pióra i cytryny do polizania.
A jeśli mi się spodoba, dam komuś drewnianą babę ruską, w najmniejszej postaci ukrywać się będzie sekret jego oblubienicy, albo jej oblubieńca. Lecz choćby nie wiem jaki był lament nie pozwolę zaglądnąć.
Będzie herbaciarnia i pergola ze specjalnego gatunku winogron, które pachną jak las na wiosnę. Ogród mój będzie zamknięty już o dwunastej, żeby mogli przechodzić przez parkan i okazać się siłą wyginając sztachety.
A gdy powracać będą rankiem do domu sen ich będzie krótki, niespokojny, bo szkoła, bo studia, bo profesor jest zgredem, bo rodzice nie rozumieją, a życie nie ma sensu i wszyscy kłamią, bo nie znają prawdy, bo Kafka napisał proces.....
Cmentarz również im zrobię z krzyżami do przewracania. I posągi Woltera, Mickiewicza w każdym kącie ogrodu do rysowania zeza niebieskim flamastrem.
I most wybuduję, pod mostem zawsze przytulniej. Tańce będą co niedziela - wszystko planuję z finezją. By wolność była zupełna, na każdym rozstaju położę rzeźbioną w czaszki i dreszcze maczugę, dwa miecze, dwa pistolety, rękawicę - do wyboru, dla chętki, do woli. Kościół też będzie - dla śmiechu!
Czasem w nocy usiądziemy w koło, a ja wymierzę wielki reflektor w gwieździste niebo, by patrzeć jak wysoko sięga w mrok nasze szczęście.
Buduję teraz z pudełek zapałek plan zabudowań mojego przyszłego ogrodu i mam pewien problem, bo żadne z nich nie chce stać na krawędzi. Ale to nic nie zmienia. To znaczy tylko, że domy będę musiał przyklejać klejem bardzo dobrym, choć o taki, sam wiem, trudno dzisiaj.....
Rafał Bryzek
www.noce-z-dniami-mylic-ciagle.blogspot.com
i tutaj:
http://allegro.pl/show_user.php?uid=5686...
tu można kupić tomik mojej poezji