(szkic) Zmiany

Maraz

kołatanie serca, ciśnienia, brak pulsu. Zatrzymałem się na chwilę, zobaczyć jak kormorany odlatują znad plaży, nic się nie stało, po prostu tam stałem z pustką w głowie pytając czy będę kiedyś w stanie zmienić punkt widzenia, z upartego żółtodzioba na hipisa, który toleruje zielony tryb życia. Ciekawe czy wtedy te igły, które kłują mnie w klatkę piersiową przestaną zostawiać ślady. Przepraszam, nie powiedziałem nic o sobie , jestem z Quebecku, to tyle na mój temat. No, dobra, mam dwójkę sąsiadów których nazywam parą aktorów. Pewnie dlatego, ze żaden z nich nie chodzi bez maski. Ubierają je pod prysznic, zakładają parę przed snem, nawet jedzą w nich śniadanie, nie narzekam bo sam lubię oglądać przedstawienia teatralne, tylko, maski są trochę dziecinnym fetyszem. Kormorany, no tak. Niby wolne a zamknięte w czterech ścianach, latają z jednej strony wybrzeża na drugą. Nudne zajęcie, ale lubię je oglądać. Za plaza jest mały hotel w którym spotykam się z grupka zielonych liści, to takie zbiorowisko osób po trzydziestce którzy nie mają zbytnio co zrobić po wyjściu z pracy. Spotykamy się o szóstej rano i słuchamy o problemach wczorajszego dnia. Dzisiaj słuchałem jednego z nich jak próbował nawrócić mojego wujka na New Age.

 

 

Maraz
Maraz
Opowiadanie · 13 kwietnia 2016
anonim