Literatura

Kraska (opowiadanie)

silva

            Rzadko zdarza się, że trzeba przerwać grzybobranie. No, chyba że rozszaleje się niespodziewanie burza z piorunami lub gwałtowna ulewa, która utrudniałaby widzenie. Ale wtedy był jeden z tych wyjątkowych dni.

            Właśnie dziewczynki dotarły do wiklin, zebrały po pięć prawdziwków w dębowym zakątku i już miały przekroczyć żwirówkę, by przejść do sąsiedniego lasu, gdy ich uwagę przykuła jedwabiście błękitna plama na piasku. Z daleka wyglądało to jak zgubiony zwinięty szal, połyskujący w słońcu. Nie było wątpliwości, że wrócą, żeby sprawdzić. Po chwili ich oczy zgodnie nadały szalowi kształt rozpostartych skrzydeł. Była to martwa kraska. Opalizujące piórka sprawiały wrażenie, jakby kawałek błękitu pomylił  wymiary i zamiast dopełniać przestrzeń pomiędzy koronami sosen, leżał teraz rozpłaszczony bezradnie na piasku. Bezruch tych rozpostartych skrzydeł, ich nietypowa bliskość ziemi miały w sobie coś upiornego. Dziewczynki pożałowały, że zwabił je ten tajemniczy szal. Jak to się mogło stać?- pomyślały jednocześnie.

            - Może zabił ją jastrząb? To wielka strata, kraski są gatunkiem wymierającym- powiedziała Sylwia nieco mentorskim tonem jako o pięć lat starsza.

            - Wtedy miałaby jakieś ślady po walce. A może poraził ją prąd z tamtych drutów. Pewnie przysiadła, żeby odpocząć, ale coś ją wystraszyło, rozpostarła skrzydła i połączyła druty. Ostatnio zdarza się, że złomiarze kradną drut i wtedy dochodzi do przebić. Niedawno podawali w telewizji, że zginął jeden taki zdesperowany złodziej.

            Sylwię niemile zaskoczyła rezolutna opinia młodszej siostry, ale musiała przyznać, że to całkiem prawdopodobne. Na pewno nie mogły już pomóc tej krasce. A wyglądała tak pięknie. Sylwia pamiętała obraz Dürera „Skrzydło kraski”, idealnie oddający barwy i światło, a teraz miała przed oczami całość. Jak można tak po prostu przysypać piaskiem taki doskonały przykład piękna? Albo zostawić ją na pastwę opalizujących tęczowo i całkiem czarnych much? Nie, obie wersje są straszne. A gdyby tak ją wypchać?- przemknęło Sylwii przez myśl nieśmiałe pragnienie, by to jeszcze trochę mogło potrwać.

           - Zabierzemy ją i wypchamy – powiedziała stanowczo, chociaż nie miała pojęcia, jak to zrobić. Jej determinacja rosła w miarę zbliżania się do domu. I w końcu była już tak wielka, że nawet zdecydowany zakaz wniesienia ptaka do mieszkania niewiele zmienił.

           - To my ją spreparujemy w komórce- odparła rezolutnie.

Mama wiedziała, że z tym rodzajem oporu nie ma co dyskutować, więc przypomniała o dokładnym umyciu rąk po „operacji” i wycofała się do swoich zajęć.

I zaczęło się to, co Sylwia zapamiętała na zawsze. Najpierw przygotowały ceratę na stół i narzędzia: sekator, nożyczki, starą łyżkę. Doszły do wniosku, że trzeba usunąć wszystko z korpusu, natomiast skrzydła i głowa zostaną spryskane muchozolem i poddane wysuszającemu działaniu słońca. Gdy dzisiaj Sylwia przypomina sobie te dwie dziewczynki patroszące kraskę i usuwające kostkę po kostce, nie może oprzeć się wrażeniu, że siła marzeń w nieco makiaweliczny sposób kształtuje rzeczywistość.

             Na szczęście żadna się nie skaleczyła. Ich mama nie czuła się zaniepokojona, bo sądziła, że obie zrezygnują po pierwszym cięciu. A one tylko zapamiętały tamten zapach dziczyzny pomieszany z muchozolem. Kraska została natarta solą i saletrą, wypchana trocinami z plasteliną i uroczyście zaszyta. Pazurki owinięto wokół gałązki i przyklejono taśmą. Muchozol był w użyciu przez następny tydzień. Świadomie unikało się rozmów o zapachach. Unikało się też myśli, że wszystko mogłoby pójść na marne, i przykrego przeczucia, że jeśli mama coś poczuje, nie pozwoli jej powiesić w pokoju. Dało się krasce jeszcze tydzień na dosuszenie i dowietrzenie, potem się ją wyperfumowało ulubionym zapachem mamy i triumfalnie przyniosło do domu.

            Ten zapach rozładował atmosferę. No bo czy można się oprzeć widokowi całkiem sporego ptaka jakimś cudem wypchanego przez dwie dziewczynki i pachnącego jak konwalie?


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 14 kwietnia 2016 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca