Blondwłosa dziewczyna, Kinga Kowalska, odwróciła się w stronę dobiegającego jej głosu, ani na chwilę nie zwalniając swojego kroku. Krótko obcięte włosy zafalowały przez chwile w dzikim tańcu opadając równo przyciętą grzywką na opalone czoło dziewczyny. W jej oczach odbijało się światło słoneczne, a smukłe palce kurczowo ściskały niesione przez nią książki. Spojrzała za siebie i delikatnie uniosła kąciki ust ku górze. W jej stronę zbliżał się Jurek.
Chodziła z nim do klasy. Był niski i niezbyt atrakcyjny, a jego twarz zbliżona była fakturą do pizzy. Z wyjątkiem jego imienia właściwie to nic więcej o nim nie wiedziała. Nic więcej zresztą nie chciała wiedzieć. Jego życie prywatne nie było dla niej żadną ciekawostką. Jurek był mięczakiem. Wszyscy traktowali go jak mięczaka i nawet on sam przyzwyczaił się do tego, że był postrzegany jako mięczak.
Mięczak!
Mimo to przystanęła i spojrzała w stronę zbliżającego się w jej kierunku bruneta, którego znakiem rozpoznawczym były wiecznie przetłuszczające się włosy. Pozwoliła sobie nawet na wyraźniejszy uśmiech upewniając się wcześniej czy nikt nie patrzył w tej chwili w jej stronę.
Jurek tymczasem zrównał się z nią i przystanął tuż obok.
- Cześć - zagadnął nieśmiało. - Dzięki, że poczekałaś.
- Nie ma za co - Kinga skinęła głową. - O co chodzi?
- Mógłbym odprowadzić cię do domu? Chciałbym ci coś powiedzieć - dodał po chwili bardzo cichym głosikiem.
Kinga znów rozejrzała się dookoła. Jurek to zauważył.
- Nie bój się, nikogo nie ma. Specjalnie wyczekałem na taką chwilę - dodał z duma w głosie.
- Dobrze. Możesz mnie odprowadzić - odparła Kinga lekko zbita z tropu. Nie była pewna czy dobrze robi.
Ruszyli.
Jurek przezornie trzymał się w pewnej odległości od dziewczyny. Raz, że się bał, a może raczej wstydził, a dwa, doskonale wiedział, że gdyby ktoś zobaczył ich razem to dla Kingi byłoby to najgorsze w świecie upokorzenie. Maszerowali w ciszy przez kilka minut, a Jurek od czasu do czasu spoglądał na nieruchomą, majestatyczną i piękną twarz koleżanki. Mijali drzewa, zielone, równo przystrzyżone trawniki i znajdujące się co kilka metrów kosze na śmieci. Kinga nie odwzajemniała spojrzeń chłopaka chcąc jak najprędzej znaleźć się w domu i po prostu się go pozbyć. Jakoś głupio było jej teraz powiedzieć mu żeby się odczepił. Jurek co chwila sprawiał wrażenie jak gdyby chciał w końcu się odezwać, ale dalej zawzięcie milczał nie zdradzając swoich myśli nawet głośniejszym oddechem.
Boże. Jak on kochał Kingę. Był gotów dla niej skoczyć w ogień. Wiedział, że to dość wyświechtany frazes, ale naprawdę był gotów tego dokonać. Ubóstwiał wszystko co tylko było z nią związane. Kochał jej imię, kolor szminki, czy zapach perfum, a nawet ludzi z którymi przebywała, choć większość z nich , o ile nie wszyscy, miała go za ciężkiego frajera.. Nigdy nie odważył się do niej odezwać, choć na lekcjach patrzył tylko na nią. Nie był zbyt dobrym rysownikiem, ale był przekonany, że twarz Kingi byłby w stanie narysować bez problemu.
Nawet z pamięci!
W jego głowie huczało.
Wewnętrzny głos podpowiadał mu: "No dalej, na co czekasz. Mów coś do jasnej cholery!". Jasne, mów coś. Gdyby tylko było to takie proste. W nocy, gdy wyobrażał sobie, że obok niego leży Kinga wiedział co powiedzieć Potrafił wtedy mówić do niej całymi godzinami. Potrafił mówić jej o swoich uczuciach, swoim życiu i o wszystkim co tylko przychodziło mu do głowy.
A teraz? Teraz nie. Gdyby się do niego w tej chwili odezwała odwróciłby się i uciekł jak najdalej. Był zmieszany, wystraszony i nieśmiały. Zupełnie jak na zdjęciu z pierwszej klasy.
"Dość tego!" - usłyszał niewidzialny głos. "Albo teraz, albo nigdy!" - grzmiało mu w głowie. "Powiedz coś wreszcie!".
- Kocham cię - wycedził przez zęby próbując nie otwierać ust.
- Słucham? - spytała Kinga.
- Pytałem jak się czujesz.
Roześmiała się.
- Że co?
- Jak się czujesz? - powtórzył robiąc niepewna minę i szczerząc zęby w przygłupim uśmiechu.
Nie wiadomo czemu Kinga śmiała się nadal nie mogąc się opanować. Jurek zaczerwienił się i wepchnął ręce głęboko do kieszeni. Odwrócił twarz od dziewczyny.
- Przepraszam. - Dotknęła jego ramienia. Jurek o mało nie wyskoczył ze skóry uzewnętrzniając swoją radość czerwonym rumieńcem. - Nie powinnam się była śmiać. Jeszcze raz cię przepraszam. - Jurek chrząknął. - Więc o co pytałeś?
- Jak się czujesz? - powtarzał w kółko z uporem robota.
- Wspaniale. - Odparła. - Dostałam piątkę z polskiego, a do tego Paweł zaprosił mnie do kina.
Paweł Michalski. Człowiek, o którym mówiono wiele, a zarazem niedużo, ograniczając się do "Ach" - dziewczyny, i do czegoś na temat sportu - chłopcy. Metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, blond włosy, wspaniale umięśniona klata, oraz niezbyt wielkie, ale prężne bicepsy. Trenował w drugiej drużynie Legii Warszawa oraz uczęszczał na spotkania kółka szachowego. Paweł był zwycięzcą konkursu fizycznego i matematycznego oraz chluba swojej szkoły. Kochali go wszyscy: rodzice, dziewczyny czy nauczyciele. Był wolny i mógł umawiać się z kim tylko miał ochotę. W tej chwili jak widać wybrał Kingę, a ona nie narzekała.
- To rzeczywiście wspaniały dzień - potwierdził Jurek.
- No nie?
- Mhm. - Już nienawidził Pawła. - Kiedy idziecie?
- Dziś wieczorem. W kinie leci "Dracula" - uśmiechnęła się do niego. Za ten uśmiech mógłby umrzeć. Umierałby z radością.
- Byłem na tym wczoraj.
- Naprawdę? - zaciekawiła się szczerze. - I jak ci się podobał?
- Wspaniały. Coppola to mistrz - ocenił obejrzany wczoraj film. Naprawdę bardzo mi się podobał.
- Nie wiem. Nie znam się na tym. Ważne, że będzie ze mną Paweł - znów się uśmiechnęła, ale tym razem nie był to uśmiech adresowany do Jurka. - To mój dom - wskazała palcem dwupiętrowy budynek stojący pomiędzy szpalerem rosnących dookoła drzew. - Na razie.
- Cześć - mruknął Jurek. Kinga otwarła bramę od ogrodzenia, przeszła przez podwórko i znikła ze dębowymi drzwiami. Jurek odprowadził ją wzrokiem, a gdy znikła mu z oczu wolnym krokiem zaczął oddalać się od domu ukochanej.
***
- Nie pocałujesz mnie?
- Pocałuję.
- Więc?
- Chodź tu.
Pocałował ją. Ona odeszła, a on pomachał jej na pożegnanie. Odwrócił się i o mało nie wpadł na niskiego osobnika w długiej kurtce i kapeluszu.
- Najmocniej przepraszam - zaczął.
- Paweł Michalski?
- Tak. Skąd...
Świst.
***
- Kinga! Hej Kinga! Poczekaj na mnie chwileczkę!
Blondwłosa dziewczyna odwróciła się w stronę dobiegającego jej głosu, ani na chwile nie zwalniając swojego kroku. Krótko obcięte, zmierzwione włosy zafalowały przez chwilę, aby w końcu opaść na zapuchnięte od płaczu oczu. W jej stronę zbliżał się Jurek.
Odwróciła się do niego, a on już stał koło niej. Przez chwilę stał bez ruchu, a zaraz potem objął ją ramieniem widząc wyraźnie, że dziewczyna nie była w najlepszym humorze. Kinga się nie broniła.
- I jak randka? - spytał.
Kinga zamarła. Powieki dziewczyny rozszerzyły się tak, jakby za moment jej oczy miały wypaść. Wpatrywała się w niego z największym zdziwieniem jakie widział w swoim krótkim życiu.
- To ty nic nie wiesz? - odpowiedziała pytaniem łykając słone łzy spływające wąską strużką po jej policzkach.
- Nie. Nie wiem. Wczoraj wieczorem wróciłem do Warszawy. Byłem u mojej babci na wsi. - Dotykał jej ramienia muskając delikatnie jej aksamitną, pokrytą niewidocznymi na pierwszy rzut oka włoskami, skórę szyi. Przez tą krótką chwilę poczuł, że jest najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Kinga napięła mięśnie szyi pod dłonią Jurka, co uznał jako znak dezaprobaty. Szybko cofnął dłoń.
- Paweł - zapłakała.
- Co z nim? - spojrzał jej prosto w oczy nie mrugając nawet.
- Ktoś go zabił - z oczu Kingi z podwójna gwałtownością pociekły przezroczyste krople. Jurek natychmiast zamilkł. Nienawidził Pawła, ale ta wiadomość była dla niego niemałym szokiem.
- Kiedy? - spytał drżącym głosem, znów obejmując ja ramieniem.
- Dwa dni temu. Parę minut po tym jak się rozstaliśmy po naszym spotkaniu. Pocałował mnie i odszedł. Wtedy widziałam go ostatni raz.
- Jak zginął?
- A jaka to różnica? Nie żyje! Rozumiesz? Nie żyje! - krzyknęła mu prosto w twarz.
- Uspokój się - szepnął spokojnym głosem. - Twój płacz nie przywróci mu życia.
- Odcięli mu głowę - załkała oddzielając od siebie każdą sylabę wypowiedzianego zdania.
- Przynajmniej nie cierpiał.
- Jak możesz? - strąciła jego dłoń ze swojego ramienia.
- Naprawdę nie cierpiał.
- Co to za pocieszenie?! - krzyknęła.
- Spokojnie... kochanie - zaryzykował. - Przepraszam, ale ta wiadomość też mnie przybiła.
- Hej! Zaraz! Jak ty do mnie mówisz? Na co ty sobie pozwalasz? Kim jesteś żeby tak do mnie mówić? Co ty sobie myślisz? Wydaje ci się, że jak jestem w szoku to masz u mnie szanse? - ukłuła go palcem w pierś. - Odczep się ode mnie!.
- Ale nie chcę się z tobą umawiać...
- Odejdź stąd! - krzyknęła z pasją wstrząsając głową tak mocno, że poczuł jej łzy na swojej zdziwionej twarzy. - Odczep się ode mnie mięczaku - dodała odbiegając od chłopaka w stronę rosnących nieopodal drzew.
- W głowie Jurka huczało. Słyszał ostatnie słowa Kingi. MIĘCZAKU!! Stał pod drzewem i powtarzał cichym głosem:
- Ale ja nie chcę się z tobą umawiać. Ale ja nie chcę...
***
- Gdzie jest ciało? - porucznik Jaszewski spoglądał na młodego sierżanta Plutę. Sierżant był blady i najwyraźniej zbulwersowany. Trzymał bezładnie policyjną pałkę i bawił się nią bez wyraźnego celu. Przed chwilą wymiotował. Widok trupa podziałał na niego piorunująco. Nigdy, do tej pory, nie widział zdekapitowanego ciała, a sądząc po jego minie nie był to miły widok.
- Dziesięć metrów stąd, między koszami śmieci. Lekarz już tam jest, a fotograf pstryka zdjęcia. Kurwa! Dziwię się, że go to nie rusza!
- Facet pracuje w tym biznesie już dziesięć lat i widział wszystko. Rzeczy, których nie wyobraziłbyś sobie nawet gdybyś się bardzo starał. Ludzka padlina to dla niego chleb powszedni. Widziałeś kiedyś żeby sęp spierdalał na widok ścierwa? - Pluta pokiwał z zaprzeczeniem głową. - Tak właśnie mówią na tego gościa - dodał. - Sęp.
- Myśli pan poruczniku, że też się przyzwyczaję?
- Ile lat jesteś w policji? - spytał rozglądając się dookoła i wypluwając żutą przez siebie gumę tuz obok butów sierżanta.
- Sześć miesięcy - Pluta wytarł usta kantem dłoni.
- Jezu - westchnął Jaszewski. - Wyrzygaj się jeszcze raz i nie truj mi dupy pierdołami. Za parę lat pomyślisz o kolacji patrząc na ludzkie bebechy.
- Oby - mruknął sierżant. Zbierało mu się na wymioty widząc w myślach taki obraz siebie za kilka lat. - Mogę się odmeldować?
- Jasne. Idź do domu i napij się zimnej wody. Dużo ci to nie pomoże, ale przynajmniej nie będzie ci się chciało pić - uśmiechnął się. Na jego pooranej zmarszczkami twarzy uśmiech wydawał się być czymś niemal nienaturalnym.
- Dziękuję - zasalutował Pluta oddalając się od swojego przełożonego. Wyglądał tak, jak gdyby znów chciał wymiotować. Jaszewski pokręcił głową, a po chwili już go nie widział. Dopiero teraz udał się w kierunku błyskającego flesza. Stanął za policyjnym fotografem i spojrzał na leżące na bruku dziewczęce ciało skąpane w kałuży zaschniętej krwi. Dziewczyna nie miała głowy. Nie miała również na sobie ubrania. Dostrzegał jej niewielkie, nagie piersi. Całe jej ciało było zakrwawione, a wszędzie dookoła porozrzucane były strzępy jej ubrania.
Porucznik Jaszewski zbliżył się do lekarza.
- Gdzie jest głowa? - spytał.
- Nie ma - lakonicznie stwierdził lekarz.
- Jak to nie ma?
- No nie ma! - zdenerwował się doktor. - Było tylko ciało. - Coś sobie przypomniał i stuknął się palcem w głowę. - W koszu znaleźliśmy jej torebkę.
- Gdzie ona jest? - zaciekawił się porucznik. Lekarz podał mu skórzaną torbę.
- Tutaj.
Jaszewski otwarł ja i wyciągnął oprawioną w twarde okładki legitymacje szkolną. Spojrzał na zdjęcie.
- Piękna dziewczyna - stwierdził.
- Jest tam nazwisko?
- Pewnie - uśmiechnął się smutnie porucznik Jaszewski.
***
Jurek spoglądał prosto w oczy swojej ukochanej. Kinga patrzyła na niego nie wiedząc dlaczego w ogóle zgodziła się tu przychodzić.
- Nic nie mów - poprosił Jurek. - Pozwól, że ja będę mówił. - Kinga nie potwierdziła, ani nie zaprzeczyła słowom chłopaka. Cały czas wpatrywała się w jego twarz.
- Czekałem na tą chwilę od kiedy ujrzałem cię pierwszy raz. Kocham cię już od pięciu lat. Ty nic o tym nie wiesz, bo nigdy ci o tym nie mówiłem. Wiesz, jestem nieśmiały i brzydki - roześmiał się. - A teraz chcę cię pocałować. Dobrze?
Nie czekając na zgodę przyłożył usta do jej warg. Pocałował ją
***
Jaszewski spojrzał na dane dziewczyny i smętnie powiedział do lekarza:
- Kinga. Kinga Kowalska.
***
- Wiesz Kinga - powiedział Jurek chwile potem gdy skończył całować jej usta. - Chętnie dotknąłbym teraz twoich piersi. Zgadzasz się? - Kinga znów nie zareagowała na jego słowa. - Szkoda tylko - ciągnął Jurek - że - odwrócił się w stronę kominka, w którym wesoło buzował ogień - mam samą głowę. - Uśmiechnął się wrzucając ją do ognia. Szybko wyszedł z pokoju nie czekając aż w środku zaczął rozchodzić się swąd spalonego ciała.
***
- Asia! Hej Asia! Poczekaj na mnie chwileczkę!