dziesięć pozytywnych powodów śmierci

Lucky Person

  1. Jestem zdrowy, co czyni mnie szczęśliwym, nawet jeśli tego nie doceniam.

Choroba mnie zabije, ale zanim to zrobi najpierw zbierze swoje żniwo: ból, cierpienie, wymuszoną opiekę, brak pieniędzy na leki, nadzieję i jej utratę, łzy, wspomnienia, prośby, łapówki dla lekarzy, podaj basen, podaj kaczkę, nie mam ochoty na seks, mam wyjebane na ludzi, depresję, miliony leków, zapomniałem wziąć leki, nie chcę leków, szpitale, złe szpitale, beznadziejni doktorzy, fajna pielęgniarka, chujowe jedzenie, rzyganie, wierzę – nie wierzę w boga, dzieci nie patrzcie na mnie źle wyglądam, chcę wstać!, słyszycie, chcę wstać, nie mogę wstać, chcę umrzeć, ale nie mogę, proszę – musisz napisać testament, hospicjum – co myślisz?, nawet nie spytałeś czy chcę być w hospicjum, krzyczę, jestem zlany potem, nie chcę, nie chcę, nie chcę i czekanie, okropne czekanie na koniec.

  1. Jestem szczęśliwym ojcem, moje dzieci mnie naprawdę kochają.

        Wszystkie momenty, kiedy dajesz w małe serca więcej, czynią cię niezatartym wspomnieniem szczęścia. Wzory przemijają, ale pozostają wzorami. A w słowach – kocham Cię tato, jest więcej szczerości niż zbierzesz przez całe swoje życie. Gdzieś jest koniec oceanu szczęścia, bo nie ma rzeczy bez końca, są rzeczy niedokończone. Nie warto więc czekać na nieszczęśliwe końce, kiedy można skończyć w szczęśliwym środku.

  1. Mam pieniądze na normalne i godne życie.

Mam nieodparte wrażenie, że w tej części świata kończy się życie. Jakby istniejący porządek dotykał końca. Pachnie wojną, pachnie nią tak bardzo, że knajpy pełne są ludzi, kina pękają w szwach, dyskoteki mają ugięte od ludzi parkiety. Koniec cywilizacji. Nadchodzi burza niepojętej siły. Materia zagniecionej czasoprzestrzeni. Nie boję się kolorowej ulicy, boję się przekolorowanych idei. Niech więc porwie mnie szaleństwo chwili, miłość dnia, długość nocy. Niech się zakręci łza w oku po dotknięciu nieznanej ziemi. Jestem synem słońca, wytworem świata i zwierzęciem ziemi. Nie zabiorę do grobu tego co mam. Nie pozwolę odebrać tego tym, dla których nie znaczę nic więcej niż liczba przedmiotów w moim domu.

 

  1. Przeżywam właśnie dziesięć najlepszych lat w życiu.

Jestem zdrowy. Jestem szczęśliwy. Jestem miłością. Fakt, szczęście to zaledwie chwila odczuwana w pustce. Mimo to uważam, że składamy się z takich chwil. Stan szczęścia jest niedoskonałą częścią zła. Jego produktem ubocznym, który wymknął się spod kontroli. Narkotycznie więc, na głodzie szukamy tego co przykrywa szarość. Nie ma logiki przecież w tym, że wiedząc o swojej niewieczności, przemijaniu, końcu potrafimy być szczęśliwi. Nie ma logiki w tym, że patrząc na własną starość znajdujemy w niej pierwiastek szczęścia. Jak silny musi bodziec, który zabija właściwy obraz sytuacji. Życie jest pokonywalne w sposób przerażająco szybki. Życie, mimo swojego rychłego końca, może być szczęśliwe. Życie powinno kończyć się w szczęśliwym momencie.

  1. Spotykam fajnych i mądrych ludzi.

Patrzysz najpierw na śmierć swojej matki i ojca. Jeżeli masz szczęście nie widzisz śmierci swoich dzieci. Przyjaciele, nigdy nie będziesz pierwszym, który umrze. Nie potrafisz uczyć się od śmierci życia. Śmierć przecież życiem nie jest. Jest jego przeciwieństwem. Od śmierci można uczyć się śmierci. Kiedy umiera przyjaciel, umiera część ciebie. To co zostaje jest zaledwie cząstką miłości, która przykryta szarością, w ciągu kilku lat, przejawia się brakiem, wspomnieniami i może jakąś i tak zniekształconą opowieścią. Ilu jeszcze przede mną. Ilu za mną. Gdzie będziesz przyjacielu za dwadzieścia lat ze swoją starością. Jak bardzo mądrość, którą mi dajesz pozwoli ci przeżyć szok samotności. Po ilu śmierciach zrozumiesz nieuchronność własnego końca. Nie chcę widzieć twojego pogodzenia ze śmiercią. Nie chcę pieprzonych przygotowań, styp, mądrego słowa o końcu. Jesteś żywy pamiętasz życie. Jesteś martwy nie pamiętasz nic.

  1. Nie jestem sfrustrowany.

Po prostu nie potrafię tracić czasu na głupoty. Czas iść do przodu.

  1. Nie wierzę w boga.

Nie odbieram człowiekowi boga. To wartość naprawcza, wyciągacz z szarości i poczucia bezsensu. Zwłaszcza dziś, kiedy mamy czasy kryzysu wartości i wszechobecny deficyt dobra, miłości, piękna i wyczucia taktu, dobry bóg jest potrzebny. Dobry, a nie, fałszywe gówniane idee, które mieszają nam mózgi z gównem. Nie - porywający fanatyzm ubrany w galabiję, togę, czy wojskowy surdut, koloratkę. Bóg nie istnieje. Istnieje wewnętrzne poczucie boga. Jeżeli je masz, niech twój bóg prowadzi cię w lepszą stronę ludzkości. Niech cię buduje w czasach zła, stawia na nogi po upadku. Ja, szukam wewnętrznego poczucia istnienia dobra.

  1. Zależy mi na tym, żeby mi nie zależało.

Dziś mam poczucie siły na własnym końcem. Jestem panem mojego ja. Nie ogarnięty paranojami byt. Wolny ptak.

  1. Czynię się dniem i nocą.

Harmonia ze światem czyni mnie kostką domina, bez której trudno jest zacząć grę. Jestem potrzebny, mam szczęście. Wołają mnie moje dzieci, miliony niedokończonych spraw. Zabijam pustkę myśleniem. Kocham żyć. Uwielbiam zapach chleba, długość drogi, nieśpieszność chwili, miłość, mądrość, niezależność, sny, herbaty wołanie o pocałunek ust. Jestem życiem. Jestem wszystkim co ma sens. Mam prawo nazywać się panem nocy i dnia. Jeszcze….

 

  1. Kocham się regularnie.

Przynoszę ci siebie. Podawany w kroplach deszczu kapiących na twój mały nos. Kocham zapach twojego snu na poduszce dotkniętej promieniem słońca. Życie powstaje z ciebie i ze mnie. Jesteśmy jednością przed rozpadem. Jutro… Nie mówmy o jutrze. Zamknijmy oczy i podajmy leki, zatrzymajmy chwilę w sobie. Kocham Cię, moja przyszła nienawiści. 

 

Lucky Person
Lucky Person
Opowiadanie · 12 marca 2017
anonim