Adam Hrebeniak
W y c i e c z k a
Lucjan odebrał telefon, który przez chwilę natrętnie dzwonił w przedpokoju.
Wyprzedzając pytania Maryli natychmiast opowiedział – dzwonił Piotr, żeby nas
zawiadomić, że jutro wyjeżdżamy na dawno zapowiedzianą wycieczkę koła
emerytów.
-Daj znać Agacie, a ja zabieram się za przygotowania – zdecydowała Maryla.
-Nie przesadzaj, ileż to przygotowań?
-Przynajmniej się zastanowię, wyłożę co ubierzemy i zabierzemy, ostatnio
zapomniałam aparat fotograficzny. Po kolacji przygotuję kilka kanapek i włożę
do lodówki.
Rano przed ósmą zjawili się na miejscu zbiórki, przystanęli wśród grupy
oczekujących, odpowiednio ubranych w nieprzemakalne kurtki, adidasy, obładowanych plecakami, torebkami i aparatami fotograficznymi. Agata zjawiła się
za chwilę. Przywitali się z niektórymi, z innymi wymienili ukłony. Miejsce w
autokarze Agata zajęła obok Maryli, Lucjan usadowił się za nimi. O tej godzinie
słońce wzniosło się już wysoko ponad horyzont, rozjaśniając krajobraz. Autokar
szybko połykał przestrzeń, Maryla zwróciła się do przyjaciółki – zobacz w jakiej
ładnej i zadbanej mieszkamy okolicy, zachwycają pola z żółtym kwieciem rzepaków
i stojące przy drodze starannie utrzymane domy i obejścia.
-Zgadza się, już na pierwszy rzut oka widać, że okolicę zamieszkują gospodarni
i zapobiegliwi ludzie.
Nie porozmawiały dłużej, gdyż autokar zatrzymał się przy murowanym ogrodzeniu
okalającym park, mający charakter arboretum z egzotycznymi drzewami i krzewami,
pałacu w Krzyżanowicach. Wysiedli i zgromadzili się przy ogrodzeniu. Przewodnik
towarzyszący wycieczce rozpoczął opowieść:
-Wejdziemy na teren zajmowany przez pałac wzniesiony na początku XVIII wieku,
a od lat siedemdziesiątych tego wieku będącego własnością jednych z bogatszych
właścicieli ziemskich w Cesarstwie Habsburgów – rodziny Lichnowskich. Rodzina
skupiała znanych mecenasów i przyjaciół największych kompozytorów swojej epoki.
Tu na ich zaproszenie, po okresie załamania związanego z częściową utratą słuchu
przebywał przez pięć lat Ludwig von Beethoven. W otoczeniu przyjaznej atmosfery
- 2 -
i niecodziennej przyrody uzyskiwał siły do dramatycznej walki z ciszą, o panowanie
nad dźwiękami. Wyobraźnią nizał nuty na pięciolinii zamieniając w muzykę. To
tutaj skomponował V Symfonię z motywem „losu” we wszystkich częściach i VI
Symfonię zwaną „Pastoralną” oraz szereg sonat.
Przewodnik zrobił przerwę by zaczerpnąć powietrza. Agata natychmiast ją wykorzystała – tą opieką nad tym wielkim kompozytorem, rodzina udowodniła swe zaangażowanie w rozkwit muzyki. Przewodnik rozpoczął na nowo – także w latach
czterdziestych XIX wieku dzięki przyjaźni z Feliksem Lichnowskim bywalcem
salonów w Wiedniu, w tym pałacu przebywał często i korzystał z gościny wracający
z koncertów po Europie Ferenc Liszt. Wirtuoz stojący u szczytu swej kariery
pianistycznej w 1847 roku będący na koncertach w Kijowie poznaje tam księżnę
Karolinę polską szlachciankę z domu Iwanowską, bywalczynię wielkiego świata,
żonę Mikołaja Sayn – Wittgensteina syna feldmarszałka carskiego. Wzajemnie
obdarzyli się wielkim uczuciem. Księżna rozchodzi się z mężem i po sprzedaży za
olbrzymią wówczas kwotę miliona rubli części swoich dóbr, tu w tym pałacu spotyka
się z ukochanym. Tu Liszt oczekiwał na nią. Karolina zostaje jego muzą i to ona
namawia go do porzuceni kariery pianistycznej i oddania się wyłącznie twórczości
kompozytorskiej. Z Krzyżanowic kochankowie udają się do Weimaru, gdzie rodzona
siostra cara Mikołaja przydziela swojej pupilce jako rezydencję willę „Altenburg”.
Liszt obejmuje posadę nadwornego kapelmistrza u księcia Sachsen- Weimar. Karolina
z willi „Altenburg” stwarza jeden z bardziej znanych w Europie salonów literacko –
muzycznych, później został nazwany przez niemieckich badaczy dziejów kultury jako „często opiewane siedlisko muz”.
Przewodnik tą częścią opowieści wzbudził uznanie uczestników, a Agatę
amatorską melomankę, wprawił wręcz w zachwyt tą porcją wiedzy o tym wybitnym
pianiście i kompozytorze. Nie omieszkała też się popisać swą wiedzą komunikując
głośno – Liszt koncertował też w Raciborzu w 1846 roku w kamienicy włoskich
kupców Cecola. Po chwili przewodnik drążył dalej – w połowie XIX wieku
właściciele gruntownie przebudowali pałac nadając modny wówczas styl neogotycki.
Proszę zwrócić uwagę na charakterystyczne szczegóły architektoniczne stanowiące
o istocie tego stylu. Pałac wznosi się na planie rzutu prostokąta z trzema ośmiobocznymi basztami i wypukłą wieżą, w której w dawnej sali rycerskiej,
- 3 -
aktualnie mieści się kaplica. Przed drugą wojną światową pałac nabyły siostry
zakonne i od tego czasu prowadzą w nim dom opieki nad upośledzonymi dziewczynkami, zapewniając im aktywne i godne życie. Na zakończenie dodał –
teraz zrobimy sobie przerwę, będą państwo mogli zwiedzić park podziwiając
egzotyczne gatunki krzewów i drzew oraz zwiedzić kaplicę pałacową.
Na tę chwilę oczekiwali uczestnicy i z aparatami fotograficznymi w ręku zabrali
się do dokumentowania swojej obecności w tym miejscu. Maryla zwróciła się do
Lucjana – zrób nam z Agatą pamiątkowe zdjęcie na tle pałacu, a ta przy okazji
nie ukrywała zadowolenia, że z nimi się zabrała – bardzo fajnie, że pojechałam z wami.
Wsiadając do autokaru Maryla poprosiła Lucjana – daj mi kilka łyków kawy.
-Przepraszam cię bardzo, ale na śmierć zapomniałem przygotować.
Już szykowała się, żeby zmyć mu głowę, ale z opresji wybawił go przewodnik,
mówiąc – proszę państwa teraz zatrzymamy się w Chałupkach na parkingu nieopodal
restauracji. Będziecie mieli czas na posilenie się i wypicie przysłowiowej kawy.
Ten stylowy lokal jest urządzony ze smakiem w barokowym pałacu, który pierwotnie
należał do rodziny Lichnowskich, a potem Rothschildów. Pałac zbudowano na fundamentach średniowiecznej twierdzy, która strzegła szlaku handlowego wiodącego
przez Bramę Morawską.
Większość wycieczkowiczów skorzystała z informacji, zajmując miejsca w lokalu.
Z tego miejsca dzieliła ich już niewielka odległość od głównego celu wycieczki –
„Granicznych Meandrów Odry”. Po posileniu się wycieczkowicze przeszli nad Odrę,
w pobliże mostu granicznego. Zatrzymali się na wysokim klifowym brzegu, z którego
rozciągał się widok na otwierającą się ku północy dolinę rzeki. Nad nimi rozciągało
się pogodne błękitne niebo, a przed nimi wiła się struga wody, otoczona zielonymi
kępami drzew i krzewów, i przylegającymi do brzegów trawami poprzetykanymi
kolorowym kwieciem. Zachłysnęli się wolnym od zanieczyszczeń powietrzem.
Wielu rozpoczęło uważnie kadrować krajobraz, zrobił to także Lucjan. Przewodnik
swoją relację rozpoczął głośno, żeby wszyscy usłyszeli, od wstępu - nieuregulowane
odcinki wielkich rzek, które swobodnie bez ingerencji człowieka kształtują własne
koryta, stanowią pod względem przyrodniczym i krajobrazowym coraz większą
- 4 -
rzadkość. Znajdujemy się w unikalnym miejscu, na odcinku tworzącym naturalną granicę z Czechami. Ten fragment rzeki stanowi jedyny w swoim rodzaju widok
rzadko już spotykany w Europie. Z tego podwyższonego klifowego brzegu patrzą
państwo na swobodnie, można powiedzieć, że z fantazją przemieszczającą się rzekę przez setki niezliczonych lat. Tworzy ona wiele zakoli, bocznych odnóg i małych
wysp, a podmywając wysoki brzeg, znaczy go wyrwami i pozostawia za sobą łachy
piasku. Ta mozaika przestrzeni ilustruje dynamiczne, swobodne, z od wieków
ustalonym porządkiem, procesy tworzenia koryta rzeki, które doskonale widać w tym
miejscu. Ten zróżnicowany krajobraz gwarantuje utrzymywanie się tutaj różnorodności biologicznej, sprzyja rozwojowi cennych gatunków zwierząt i
umożliwia powrót niektórych roślin na pierwotnie zajmowane siedliska. Obszar ten
jest niezwykle cenny nie tylko dla prowadzenia obserwacji naukowych, ale także
ze względu na walory widokowe.
Przewodnik zamilkł. Lucjan półgłosem wyraził swój podziw – aż trudno uwierzyć,
że taki obszar pierwotnej przyrody, leży tak blisko naszego zurbanizowanego świata.
-Teraz udamy się krętą ścieżką biegnącą nad wysokim brzegiem rzeki –
napoczął mówić na nowo, ruszając wolno z miejsca opiekun grupy – będę państwu
objaśniał ciekawsze mijane miejsca i będę przystawał, gdy znajdziecie takie, które
was zainteresują. Zachwyceni wycieczkowicze gremialnie rozpoczęli robić zdjęcia,
to schodzili z wysokiego brzegu nad sam strumień wody, to znajdowali powalone pnie,
to znów pozowali na tle wyrosłych na stromym brzegu rozłożystych wierzb czy też olch.
Posuwali się wolno ścieżką wśród traw zaścielających brzeg, mijając kępy
rosnących topól, to znów rosnącą olszę czarną – na którą uwagę zwrócił przewodnik - lub strzelistego jesiona. Przystawali, żeby kadrować mijany krajobraz, lub napić się,
gdyż majowe słońce przygrzewało już mocno. W pewnej chwili zatrzymał się także
przewodnik, objaśniając:
-Proszę spojrzeć na tę wysoką wyrwę w brzegu, gdyż jest to jedno z unikalnych
miejsc na naszym szlaku, w niej gniazdują chronione zimorodki i jaskółki brzegowe.
Natomiast powstałą w tym miejscu spokojną wodną odnogę porastają rzadko spotykane i cenione w Europie rosnące dziko grzybienie północne, kwitnące białymi kwiatami,
które nazywa się potocznie nenufarami.
- 5 -
Po przebyciu kolejnego odcinka ścieżki po lekko wznoszącym się brzegu, to znów
opadającym zbliżającym się do wody, do uczestników wycieczki dotarły kolejne
objaśnienia – meandry są miejscem życia wielu rzadkich chronionych gatunków
zwierząt. W wodzie przy brzegach żyje rzekotka brzegowa, owadożerny płaz
bezogoniasty, jako ciekawostkę podam, że swoje jaja składa do wody. Strome brzegi
upodobały sobie wszystkożerne borsuki, żerujące nocami i kopiące wielochodnikowe
nory z kilkoma wejściami, mające tutaj dostatek pożywienia. Dobre warunki do życia
znalazły tu drapieżne wydry, znakomicie pływające, żywiące się rybami, gniazdujące
w norach, których wejścia są ukryte pod wodą. Jako ciekawostkę podam, że widywany
jest tutaj także orzeł przedni, który przecież gniazduje głównie na Mazurach i w
Karpatach.
Ruszyli dalej, słabo ocienioną ścieżką przez rzadko rosnące przy niej drzewa.
Uczestnicy w większości nie nawykli do dużego wysiłku byli już zmęczeni ciepłem
dnia i przebytą drogą, jednak przed zakończeniem szlaku zadawali wiele pytań,
dociekali. Interesowały ich zarówno zasady ochrony obszaru, jego wielkość, długość
drogi i wiele innych spraw. Idąc już bardzo wolno, niosąc kurtki, swetry w ręku
zbliżali się do oczekującego na nich autokaru. Pomimo zmęczenia, byli uśmiechnięci
urzeczeni otoczeniem, panującą wokół ciszą, nasyceni zielenią krajobrazu, jakże
odmiennego od towarzyszącego im w codziennym życiu.