Nagle,
z pewnością niespodziewanie. Pewnego dnia,
może tylko trochę, albo jutro, zaraz po przebudzeniu, siedząc na łóżku myślisz o śnie. Albo w łazience, mając ręce pełne mydła.
W biegu, lub później przed telewizorem. Podczas mycia naczyń.
Albo przy składaniu życzeń, jednemu z wyimaginowanych przyjaciół. A może podczas oglądania zachodów słońca na horyzoncie, lub też przy zaćmieniu księżyca, które nie ma sensu, ponieważ nie możesz go zobaczyć. A może zaraz potem jak pocałowałaś męża na pożegnanie, kiedy czytał w tym czasie o smogu w Chinach. Albo niedługo po tym, jak oglądałeś w korytarzu zdjecia z dzieciństwa wiszące na ścianie, w lustrze z babcią, która chwali się ślubnym prezentem od dziadka. A może podczas lotu na spadochronie nad wielkim kanionem. Lub, czytając tekst od chłopaka, którego całowałaś wczoraj. A może po seksie z ladyboyem, w crack na jednej z fajnych ulic Bangkoka. Może podczas gdy barman flirtuje nonszalancko ze swoim chłopakiem, który wlasnie żałuje śmierci koralowców. Lub krótko po tym, jak zobaczyłeś jaskółcze gniazdo na dachach miasta, po to, by ujrzeć własne wizje. Lub czytając wyblakłą pocztówkę z Majorki od matki , której nie widziałeś od wieków. A może w hospicjum, patrząc na zieloną linię falującą po ekranie, a fale spłaszczają się. Podczas snu o świni ranionej od atomów, i ojca śmiejacego się szaleńczo, ubranego w aksamitny kombinezon, popalajac kuszę.
Lub po prostu, jak czarna, niewyczerpana głębokość, która się otwiera pod stopami i nagle serce się zatrzymuje z - do.
Myślimy że mamy czas na wszystko
Zaniedbujemy najważniejsze
Tracimy szanse
Odkładamy spotkania
Odkładamy miłość