Słońce świeciło od samego rana. Odbijało swe promienie w białej, śnieżnej kołderce, która otulała wszystko wokoło.
Dom pod lasem na tle zimowej aury stwarzał cudny krajobraz.
U dachu zwisające sople wyglądały jak błyszczące kryształy, mieniły się różnymi kolorami. Na oknach mróz wyrzeźbił niepowtarzalną mozaikę. Był luty, a o tej porze zima czuje się wielką królową.
Wydawałoby się jakby, ta śnieżna pani jeździła białymi saniami zaprzężonymi w białe rumaki i czarowała.
Pewnego dnia Marysia, Wojtek i Natalka zapatrzeni w ten piękny zimowy krajobraz ujrzeli na pobliskim drzewie kilkanaście małych ptaszków. Marysia rozpoznała, że to były wróbelki i sikorki. Ptaszki fruwały sobie z gałązki na gałązkę. Z daleka wyglądało to tak, jakby bawiły się w jakąś ptasią zabawę, do tego głośno ćwierkały.
Zdarzało się nawet, że przesiadywały na parapetach, zaglądając swymi bystrymi oczkami do środka domu.
- Ciekawe co te ptaszki jedzą w zimie, przecież wszędzie śnieg, mróz...- zastanawiała się Natalka.
- Mamo u dziadzia Anatola na gałęzi drzewa uwieszony jest karmnik — zauważył Wojtek. Widziałem, że przylatuje do niego mnóstwo ptaków. Dziadzio co jakiś czas dosypuje pszenicę.
- Mamo fajnie byłoby jakby i u nas mógłby być taki karmnik — ciągnie dalej Wojtek.
Tato, usłyszawszy rozmowę zaproponowałby zrobić podobny karmnik. Niewiele materiału potrzeba, wystarczy kilka deseczek, pozbijać i... - mówił dalej.
- Chodź Wojtuś, poszukamy deseczek, młotka, gwoździ i zabieramy się do pracy.
Wojtek z tatą zabrali się do zbijania karmnika dla ptaków.
Dopasowywali deseczki, przycinali...powstawał karmnik.
Dziewczynki tymczasem postanowiły pomóc mamie przy obiedzie.
Upłynęło zaledwie kilka chwil. Wojtek wpada do kuchni z niedużym, drewnianym domkiem. Teraz nasze ptaszki nie będą już głodne — oznajmił.
Ubierzcie się i chodźcie na podwórko przymocujemy gdzieś ten karmnik, niech od nas ptaki również mają pomoc — uradowany Wojtek wybiegł z domu. Za nim po chwili Marysia, Natalka, mama i tata.
Wszyscy szukają odpowiedniego drzewa, na którym przymocują karmnik.
- Może tutaj przed oknem kuchennym, będziemy mogli obserwować przylatujące ptaki. Jak uradzili tak też zrobili.
Przed kuchennym oknem na gałązce orzechowego drzewa zawisł ptasi domek. Mama nasypała pszenicy. Nie trzeba było długo czekać. Ptaszki zaczęły się zlatywać jeden po drugim.
Było to piękny widok. Pewnego dnia do karmnika zaglądnął wygłodniały gawron. Śmiesznie wyglądał. Karmnik nie był duży. Wróbelki czy sikorki nie miały problemu z wyjadaniem zboża, gawron ze względu na wielkość musiał kilka razy podlatywać, by zdobyć chociaż jedno ziarenko. Często bywało, że z karmnika urządził sobie huśtawkę. Cóż, przy następnej budowie ptasiego domku musimy pomyśleć o znacznie większym — stwierdził tata.
Ptaki zimową porą (opowiadanie dla dzieci)
Jola
Jola
Opowiadanie
·
6 lutego 2018