Budzę się w strefie obiadów, tak na 5 gwizdek. I co? To, tamto, ale odrazu to robię. Nie da się tego ukryć we wstydliwych jaźniach. PRZENOSZĘ Dynamiczny proces nieskończonej kombinatoryki. Przedmioty chwytają moje ręce, ściskam je, przenoszę. Ten preceder jak wspomniałem jest nieskończony, geometryczne stany systemu są po to, żeby je zmieniać, żeby je przenosić. A że zawsze istnieje jakiś stan tego co istnieje, który można określić przy pomocy świadomego oglądu nie baczę na stany przyszłe, jakoś to leci, wciąż przenoszę, czyli wszysko ok. Oto nauka w wielkim skrócie, jak należy ustosunkować się, odbierać i przygarniać przenoszenie: Przedmioty mają być ładnie poprzenoszone. By mój pokój był jak burdel - słowo to pospolite przywiera do mojego pokoju. Wszystko na własnym miejscu - oprócz matki. Przenoszenie może być łatwe, ale może też być trudne, gdy pamięć o przenoszonym przedmiocie i jego stanie potencjalnym, że tak powiem, szwankuje na poziomie amnezji jednej sekundy. Duża dowolność w przenoszeniu jest wdrożona. Czyż nie wydaje się, że człowiek który coś przenosi jest śmiesznym stworkiem?
Moje ciało cieszy się, że jest na mnie.