Tak sobie myślę... 5. Spadek formy

enikita

5. Spadek formy

 

Tak sobie myślę, że czasem to za dużo myślę. Mamy wrzesień 2018, prawie rok od dramatycznej informacji, a ja miele w głowie temat listu pożegnalnego. Jak to jest, że raz mamy tęczę i biegające jednorożce a za chwile taki ciężki temat? To wina braku zajęć?

 

Zbyt dużo czasu to i głupoty przychodzą na myśl? Pewnie wszystko po trochu. Jako analityk, lubię wszystko analizować. Lubię, kiedy wszystko ma sens i w jakiś sposób przypisana do siebie cyfrę, i jak trzeba, to można dodać, odjąć, pomnożyć i będzie jasny wynik. Coś co ostatnio nie daje mi spokoju, to te wszechobecne powiązania różnych sytuacji i obrazów w moim życiu. Trochę zagmatwane, ale podam przykłady z ostatnich dni, to sam zobaczysz.

 

Przykład 1: Gdy w zeszłym roku planowaliśmy z mężem nasz ślub. Okazało się, że oboje nie mamy bierzmowania. Chcieliśmy przygotować się oboje do tego sakramentu z pełną powagą i zrozumieć, że to nie tylko wybranie imienia. Jednak zostańmy przy imieniu. Czytając listę imion Świętych, ja starałam się dobrać coś ładnego, ale i wczytać się w historie danej osoby i znaleźć coś wspólnego w swojej osobie. Gdy trafiłam na Św. Bernadetę, imie podobało mi się od razu, jej historia, a właściwie liczby pojawiające się w jej historii, sprawiły, że dostałam dreszczy. Ów Św. Bernadeta, zmarła 16 kwietnia w wieku 35 lat, jej atrybut to lilie. Nasza data ślubu to 16 kwietnia, kiedy miałam 35 lat, ulubione kwiaty, które zawsze kupuje mi mężunio to lilie. Przypadek? Nie sadzę. Czułam, że coś mnie z Bernadetą łączyło.

 

Przykład 2: Na jakim oddziale zostałam zdiagnozowana? Otóż dzisiaj ten oddział jest pod wezwaniem Św. Elżbiety (Elizabeth), ale widać na ściennych znakach, że poprzednia nazwa oddziału to Św. Bernadeta, kiedy mnie przyjmowano w październiku, taka właśnie nazwę nosił. Przypadek? Nie sadzę.

 

Przykład 3: Czy to nie jest trochę dziwne, że kilka dni temu, zanim zaczęłam pisać, miałam sen, a raczej wyobrażenie, że piszę książkę. To właśnie to dziwne uczucie, połączone z problemami w oddychaniu i brakiem siły, zaprowadziło mnie do szpitala. Do szpitala na oddział Św. Elżbiety (dawny oddział Bernadety), na łóżko numer 411C !!! Przypadek? Nie sadzę.

 

Jak zaczynam analizować to wszystko, to bywa, że nie nadążam za własnymi myślami, i przychodzą mi do głowy już takie głupoty, że aż strach. A jak już zacznę dzielić się nimi z bliskimi, no to katastrofa murowana. Już by mnie do psychiatryka wysłali, bo się targnę na swoje życie. Ale to nie tak. Daleko mi samobójstwa. Ponoć trzeba być odważnym, by to zrobić, a ja jestem tchórzem. Poza tym ja ogólnie kocham siebie i swoje życie i nie znajduję u siebie oznak depresji.

Robiłam ostatnio quiz na fejsie i sprawdzałam, czy mam depresje i wyszło, że nie. A ja wierze w takie rzeczy.

Kiedyś robiłam quiz i po wybraniu ulubionych gwiazd popu, wyszło mi, że lubię pizze z pieczarkami i się nie pomylili. Co jest dowodem na to, że w przypadku testu na depresje, też mieli racje. Hahaha !

Nie oszukujmy się, nie każdy dzień jest super, ale jak jest źle, to też nie jest tak fatalnie, żeby aż do takich głupot się posuwać.

Ja doświadczyłam w życiu wiele dobrego, zaznałam prawdziwej miłości, choćby dla tego nie spieszy mi się zostawiać to wszystko. List pożegnalny usunięty z 'Wersji Roboczych'.

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 1 głos
enikita
enikita
Opowiadanie · 5 października 2018
anonim