Roxy oznaczyła mnie kiedyś w jednym z komentarzy, który umieściła na blogu jakieś ‘bizness woman’, rozpisującej się o swojej karierze, o tym jak jara się swoją pracą, że nie ma czasu na nic, i że to tak fajnie się poświęcać, bo ludzie to doceniają, pitu, pitu…, itd.
Jej komentarz był tak ostry i wulgarny, że… uwaga, będzie cytat: 'Jesteś głupią suką jeśli myślisz, że osiągnęłaś już swój cel.' Nie podjęłam od razu rękawicy w dyskusji, …czekałam. Poza tym, jej komentarz, w błyskawicznym tempie, zniknął ze strony. Jakby inaczej, pani ’bizness woman’ zostawiała tylko dobre komentarze.
Wracając do Roxy i jej frustracji …pomyślałam, że pewnie nie ma parcia na sukces, więc krytykuje, bo jest najzwyczajniej zazdrosna. Jednak na czacie zaczęłyśmy rozwijać ten temat.
– Roxy, słoneczko, co cię tak wkurza w tym, że ktoś osiąga sukces? – pytam.
– Ewciu, słoneczko, – Roxy zawsze odpowiadała używając tych samych zwrotów – czy ty nie rozumiesz, że kariera to jest coś abstrakcyjnego? Tego nie można osiągnąć, ta zabawa nie ma końca? Ludzie gonią za czymś, co tak naprawdę …jest nie osiągalne.
– A poprzeczka ciągle w górę – dodałam ironicznie.
– No właśnie. Pomyśl, że do tego wszystkiego, to nawet nie ty ją ustawiasz ale jakiś palant. Zatopiony w systemie po uszy palant, który nawet nie widział cię na oczy.
Roxy zaczęła mnie przekonywać, ale nadal nie rozumiałam, dlaczego tak 'pojechała' po tej karierowiczce?. Ciągnę więc temat dalej.
– No dobrze, OK, to wiemy już, że nie można dojść do końca czegoś, co teoretycznie go nie ma. Czy właśnie nie o to chodzi? …By mieć cel, i jak się go osiągnie, mieć kolejny, …i tak dalej?
– I co sobie z tymi celami zrobisz? Postawisz na półce, powiesisz w ramkach na ścianie, a za 20 lat będziesz miała pełną gablotkę pierdół, których nawet ci do trumny nie spakują? – odpowiedziała, dodając chyba ze sto wykrzykników.
Chwile trwało zanim nadeszła kolejna wiadomość. Zwarta i gotowa patrzyłam jak trzy animowane kropeczki migają w oknie rozmowy. Nagle zniknęły, jakby przestała pisać, po czym pojawiły się ponownie. Po dobrych 3 minutach pojawia się wiadomość długa na 10 cm. Koleżanka się rozpisała, pomyślałam…
– Poświęcamy życie by zdobyć kolejne stanowisko w korporacji, szacunek pana w garniturze z ostatniego piętra! …Czujemy że, mamy to! …Jakim kosztem się pytam? Ano kosztem domu, rodziny, znajomych i przyjaciół spoza zaklętego kręgu office box-ów. A przecież to właśnie oni będą nam towarzyszyć w codziennym życiu, uszczęśliwiać nas i zawodzić, pojawiać się i znikać, ale… będą ‘nasi’, nie narzuceni przez ‘system’. Dlatego wkurza mnie gadanie, jakiejś pani, która czuje się spełniona, bo ma w gablotce porcelanowy pucharek ze swoim imieniem i sloganem 'You are the Best this month', a jej jedynym celem w życiu jest inspirowanie innych, by zapomnieli o bożym świecie (i Bożym Narodzeniu), by zajęli się karierą, bo ona daje spełnienie i szczęście. Dla mnie to szczęście jest złudne! Kumasz Ewciu? …Czy wydłubać ci to na kamiennych tablicach?
Wkurzenie Roxy chyba dotknęło flagi powiewającej na Evereście, bo tak długiego zdania w jej wykonaniu nie widziałam od dawna.
– No kumam, kumam, …tyle, że ludzie maja swoje priorytety, dla jednych ważna jest kariera, dla innych dom, to normlane. Nie sądzisz? – odpisałam na szybko, bo nic ciekawszego nie przyszło mi do głowa, a nie chciałam swoim zawahaniem dawać jej pretekstu do chwilowego triumfu. Niestety, moja porażka w konwersacji przyszła natychmiast. To było istne Waterloo.
– Sądzę, że ludzie powinni być świadomi tego że, takie bezmyślne dążenie do tego… ‘czegoś’, może zabrać im tak drogocenny czas. Obudzą się po menopauzie, mając w garażu nowe BMW, i dopiero wtedy zaczną pragnąć rodziny, rzeczy, na które już jest czasami za późno. Tylko o to mi chodzi. Ja nie chcę, by ludzie przestali chcieć być szczęśliwi, by nie szukali ciekawej pracy, w której mogliby się spełniać zawodowo. Powtarzam, ‘zawodowo’. Jednak ci, co skupiają się jedynie na pracy, robiąc sobie, lub co gorsza, innym wodę z mózgu pisząc na blogu, że trzeba czasem poświęcić wszystko dla kariery, że rodzina zrozumie, i że to ważne by mieć tytuł… Ewciu, ty chyba już zrozumiałaś? – zakończyła dodając emotkę z owieczka skacząca przez płotek.
Nie mogłam się z nią nie zgodzić. Sama nie miałam tyle szczęścia, by pomyśleć o najbliższych, których powoli traciłam. Życie zrobiło to za mnie, i to chyba w ostatnim momencie. Do cholery, gdzie byłaś wtedy …Roxy?
Czasem warto się zatrzymać, tak na chwilkę, położyć się obok syna, policzyć z nim owieczki... Pomyśleć że kariera cię nie przytuli, nie powie kocham, nie przyniesie kwiatów …bo nie na nią czekasz.