Literatura

Dziennik 2015/2016 (opowiadanie)

Marek Kielgrzymski

27 maja 2015

  Bez poezji jakoś tu pusto. Odeszła? Co się z nią stało? Kiedyś był zgiełk, dużo się działo i ciągle pojawiały się nowe wątki. Teraz flauta, jakiś zastój na mieliźnie. Pozór ruchu, zmiany. Nic dla ruchu. Nic dla deliberacji. Język konkretu, język szczerych pozdrowień, ale nic więcej. Gdzie podziały się ówczesne historie? Dlaczego wrażenie bezruchu jest tak wyraźne? Tak namacalne? Tak – chciałoby się powiedzieć – zaznaczone? Są przecież dylematy, rozstaje i niepewności. Jest dręczący niedosyt. A lata? Tyle lat... Może to kwestia dojrzałości, dochodzenia swego wieku w ciągłych, powtarzalnych rebusach? Może to kwestia pozbywania się złudzeń? Ale złudzenia są, nadal; niekonieczne, przywodzące na myśl miniony nieład; ale są, jak najbardziej. Dlaczego więc tak tu pusto? I w sercu puste palenisko...

 

23 czerwca

 Protest powietrza. Rdzawa cezura. Niesubtelny podział na mgliste i krystaliczne. Stalowy element rani niebo. Powściągliwość zmierzchu zdaje się być rutynowa. W kraju metafory wyrazić surową pieśń. Zacieśnić krąg opisu.

 

27 czerwca

 Powietrze chłodnieje. Ruch samochodowy rzednie acz nie zamiera. Kroki stają się wolniejsze. Pieśń mew wieczornieje. U sąsiadów z dołu tąpnięcia bitu. Hamburger całkiem się rozpłaszczył. Płaszcz ziemi twardy i nieustępliwy. W trawie nieprzerwane wędrówki. Karetki ciągną nutę najwyższą. Lęk opada na dno brzucha. Monety szczypią w kieszeni.

 

2 marca 2016

  Obawiam się pustki, pustostanu w głowie; braku dźwięków potrzebnych do życia. To zawieszenie pojawia się znikąd, siedzę i nagle jest; już wiem, że jestem w pustce. Pustka rozpręża się i pęcznieje; moja bezradność rośnie. Ludzie wracający z rynku, samochody podjeżdżające pod klatki schodowe, kroki tych co gdzieś spieszą pogłębiają bezcelowość. Wszystkie ścieżki stracone, wszystkie szlaki objaśnione; nie ma gdzie schronić się przed przeraźliwą ciszą dnia. Moja bezradność rośnie zaklęta w szkło, w kamień, w rdzę. Pies odkrywa ciągłą krzątaninę, macha ogonem, patrzy w oczy. W nim nadzieja, w nim chwilowa ochrona przed pustostanem w głowie. Nie ma powodu by się rozpadać. Nie ma powodu by się rozpadać.

 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 23 listopada 2018 (historia)

Inne teksty autora

Dziennik 2018
Marek Kielgrzymski
Sen
Marek Kielgrzymski
Na imię mi Pustka (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
Apokalipsa (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
Wieczorem się żyje (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
Nazajutrz się żyje (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
Na spacerze się żyje (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca