Starsza pani w szlafroku wychodzi na balkon.
- Jakie pan ma w życiu cele?
sznaucer zaatakował ciężarówkę.
- A więc do czego zdążasz?
Podwórko było osadzone na planie czworoboku. Pierze z rozdartej poduszki osiadło na krzewach. Od strony cmentarza rozszerzono narrację. Onomatopeje uczyniono wonnymi.
- Możesz mi wierzyć, wszystko jest zapisane w ziemi.
(Planeta pozostaje niezmienna)
The city make me nervous
starsza pani w szlafroku na balkonie unosi konewkę.
- W samym centrum sytuacji proszę się zatrzymać!
Kiedy obserwował siebie zaczynał się pocić, ręce zaciskały mu się na bagietce; patrzył w przestrzeń i nie dostrzegał niczego. Zmysły rozbiegały się we wszystkie strony. Był centrum.
-Proszę kontynuować.
-Drogi Panie! Kiedy sytuacja staje się autokreacją Proces nie ma już spontaniczności.
-W takim razie Wschód.
Zawsze jest jakieś słowo-KLUCZ, jakieś zestrojenie dźwięków, które OTWIERA.
- Próbował zjeżdżać na sankach stokiem północnym w środku lata!
Wychwytując poszczególne słowa zapamiętywał je, ustalał kolejność i odtwarzał wstecz.
Tysiąc osiemset czterdzieści trzy telefony komórkowe w samym centrum obcego landu. Nie rozumiał słów, ale wyczuwał intencję.
- Nagość nie sprawi, mój drogi, że stanę się łatwiejsza.
Strofować samego siebie na każdym kroku to rzecz godna potępienia! To blokowanie przepływu.
Mechanicznie poruszał wargami a słoiki w nadwyrężonej płóciennej siatce dzwoniły lekko.
-Skąd pan się tu wziął?
-Przyszedłem nasłuchiwać syren portowych. Statki wypływające z portu dają mi poczucie wolności.
Szczupła kobieta pochyliła się nad rumianym, pucołowatym malcem.
- Jutro też wzejdzie słoneczko.
Kruchość jego paraleli wzbudzała w czytelnikach zainteresowanie. Ogląd całości miał zaburzony.
-Momentami cię nie pojmuję.
-To dobrze.
Kok na głowie wysokiej damy drgał w rytmie jej szybkich kroków. Ludzie dzwonili kluczami wracając do domów.
Starsza pani w szlafroku podlała kwieciste rozrośla, pochyliła się odstawiając konewkę i wróciła do mieszkania.