Literatura

Homo popelinus (rozszerzenie) (opowiadanie)

Marek Kielgrzymski

Starsza pani w szlafroku wychodzi na balkon.

- Jakie pan ma w życiu cele?

 

sznaucer zaatakował ciężarówkę.    

 

- A więc do czego zdążasz?

 

Podwórko było osadzone na planie czworoboku. Pierze z rozdartej poduszki osiadło na krzewach. Od strony cmentarza rozszerzono narrację. Onomatopeje uczyniono wonnymi.

 

- Możesz mi wierzyć, wszystko jest zapisane w ziemi.

(Planeta pozostaje niezmienna)

 

The city make me nervous

 

starsza pani w szlafroku na balkonie unosi konewkę.

 

- W samym centrum sytuacji proszę się zatrzymać!

 

Kiedy obserwował siebie zaczynał się pocić, ręce zaciskały mu się na bagietce; patrzył w przestrzeń i nie dostrzegał niczego. Zmysły rozbiegały się we wszystkie strony. Był centrum.

 

-Proszę kontynuować.

-Drogi Panie! Kiedy sytuacja staje się autokreacją Proces nie ma już spontaniczności.

-W takim razie Wschód.

 

Zawsze jest jakieś słowo-KLUCZ, jakieś zestrojenie dźwięków, które OTWIERA.

 

- Próbował zjeżdżać na sankach stokiem północnym w środku lata!

 

Wychwytując poszczególne słowa zapamiętywał je, ustalał kolejność i odtwarzał wstecz.

 

Tysiąc osiemset czterdzieści trzy telefony komórkowe w samym centrum obcego landu. Nie rozumiał słów, ale wyczuwał intencję.

 

- Nagość nie sprawi, mój drogi, że stanę się łatwiejsza.

 

Strofować samego siebie na każdym kroku to rzecz godna potępienia! To blokowanie przepływu.

 

Mechanicznie poruszał wargami a słoiki w nadwyrężonej płóciennej siatce dzwoniły lekko.

 

-Skąd pan się tu wziął?

-Przyszedłem nasłuchiwać syren portowych. Statki wypływające z portu dają mi poczucie wolności.

 

Szczupła kobieta pochyliła się nad rumianym, pucołowatym malcem.

- Jutro też wzejdzie słoneczko.

 

Kruchość jego paraleli wzbudzała w czytelnikach zainteresowanie. Ogląd całości miał zaburzony.

 

-Momentami cię nie pojmuję.

-To dobrze.

 

Kok na głowie wysokiej damy drgał w rytmie jej szybkich kroków. Ludzie dzwonili kluczami wracając do domów.

 

 Starsza pani w szlafroku podlała kwieciste rozrośla, pochyliła się odstawiając konewkę i wróciła do mieszkania.

 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 13 grudnia 2018 (historia)

Inne teksty autora

Dziennik 2018
Marek Kielgrzymski
Sen
Marek Kielgrzymski
Na imię mi Pustka (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
Apokalipsa (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
Wieczorem się żyje (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
Nazajutrz się żyje (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
Na spacerze się żyje (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca