Krótko o niewolnictwie

Christiane

Oczekiwanie na najważniejszy moment... Łomot serca i ta pieprzona niepewność... Czarne oczy wpatrzone w dal... Patrzysz ale nie widzisz... Nic nie widzisz... I długo jeszcze będziesz ślepy. Tak... bo po co coś widzieć? Po co zawracać sobie tym głowę? Przecież to irracjonalne...

I po co zwracasz się w moją stronę? Co tym razem? Pieniądze? Chcesz pożyczyć... ach tak... Dobra, ile Ci potrzeba? Za taksówkę też mam zapłacić? Jak długo jeszcze? Dobra, nieważne.

Nalej mi też... jeszcze, jeszcze... już, dzięki... Ehh... mocne... To dobrze. Jeszcze raz. Nie, nie upiję się, obiecuję. Mam pusty kieliszek... Daj mi jeszcze... Już nie ma?! Trudno...

-Pięknie pachniesz...

-Nie przerywaj mi, jestem zajęty.

-Przepraszam.

-Odejdź.

-Dobrze.

I co teraz? Już sama nie wiem... Jeszcze piętnaście minut... Trzeba przeczekać.

-Pocałuj mnie.

-Po co?

-Bo tak chcę.

-Ale ja nie chcę.

-Odejdź.

-Anka, nalej mi jeszcze...

-Kaśka, tobie już wystarczy!

-Nie, nalej mi jeszcze!

-Kaśka!

-Daj mi tą pieprzoną butelkę!!!

I co Ci powiedział? Jak to? Nie wierzę! Dlaczego? A z resztą, chodź się napić.

I poszłam, naprawdę z nią poszłam... Piłyśmy do upadłego... Następnego dnia wielki kac... Twarz z obrazu zrobiła się nagle taka znajoma... taka bliska... dlaczego? Nie wiem... po prostu to chyba był on... nie jestem pewna...

-Idziemy połazić, nie możemy tak siedzieć w domu, zarośniemy.

-Przytul mnie...

-Nie teraz Łobuzie

-Wybacz... Chodźmy.

-Zimno mi

-Chodź, przytulę Cię

-Dobrze

-Już Ci cieplej? Niewygodnie mi...

-Dobrze, już mi cieplej, możesz mnie puścić, sama się ogrzeję

-To dobrze

-Wybrałeś już?

-Nie

-Liczysz godziny, prawda?

-Nie, nie liczę godzin, daj mi spokój...

-Przepraszam, nie chciałam... Ja idę...

-To idź, spotkamy się później...

-Po co?

-Powiem Ci czy wybrałem

-Dobrze

Nie wiem jak tu się znalazłam, chyba mi się film urwał, siedzę u niej na kanapie, przede mną stoi choinka... Skąd ja tu się wzięłam...? Nieważne. Otępienie.

Sporo ludzi przyszło... Chyba ze dwadzieścia osób... Ciemno tu, to dobrze. Przyszedł.

-Wybrałeś?

-Tak

-I co?

-Nie

-Dlaczego...? Nie, nie odpowiadaj, nie chcę wiedzieć.

-Dobrze.

-I co teraz?

-Nie wiem

-Wyprowadź się

-Dokąd???

-Nie wiem, to już twoja sprawa

-I po tym wszystkim mnie wyrzucasz?

-Tak, wyrzucam Cię, nie chcę Cię więcej widzieć...

-Żegnaj

-...

Zostało jeszcze trochę miejsca między akwarium a szafką... Mogę tam wstawić lampkę... A obok tamten stary fotel... Ciągle jeszcze pachnie nim... Nie, nie mogę tak o tym myśleć.... Nie mogę. A ściany pomaluję na zielono, bo to kolor nadziei. Obraz. Trzeba go ściągnąć, za bardzo mi go przypomina... I to miejsce na kanapie... Zostawił książkę... nie skończył jej czytać... może to i lepiej, zdaje się, że źle się kończy... Chwileczkę... Nie to niemożliwe... A z resztą co za różnica? To i tak tylko fikcja... Nigdy się ze mną nie liczył...

-Pocałuj mnie

-Dobrze

-Nie, poczekaj

-Co się stało?

-Już nie chcę, odejdź...

-Zostaniesz sama

-Trudno... i tak nigdy nikogo nie miałam...

-Miłych snów

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Niczego sobie 19 głosów
Christiane
Christiane
Opowiadanie · 4 stycznia 2002
anonim