Literatura

Nazajutrz się żyje (Wydmy) (opowiadanie)

Marek Kielgrzymski

Padał jesienny wieczór - ściemniało wokoło,

Zimny był oddech niebios i pochmurne czoło,

Spomiędzy ciemnych sosen wychylały głowę

Żółtym liściem pokryte gałęzie klonowe;

A jeszcze żółtsza brzózka z osiną czerwoną

Zdawały się płomieńmi, co nad lasem płoną.

Tęskno bywa w dni takie na duszy człowieka,

Jak gdyby coś utracił, jakby czegoś czeka,

Widząc jak dogorywa natura powoli

Bólem trawki i listka i jemu coś boli;

Czoło jego pochmurne, a myśl ciężko płynie,

Jak te szare obłoki na niebios krainie.

Ludwik Kondratowicz z kartki kolejnej kalendarza coraz cieńszego.

 

  Wstało się. Dzień się powitało przeciągłym mruknięciem, mówiącym bardzo wiele i bardzo mało mówiącym. Na termometr za oknem się spojrzało i powiedziało się do siebie, że nawet ciepło jest. Pomyślało się zaraz o tym,   o czym myśleć się nie powinno i wyobraziło się sobie, przypomniało się sobie, czego przypominać i wyobrażać nieszczęśliwie. Eh! - rzekło się sobie i do łazienki pospieszyło. Wzięło się prysznic i jajecznicę się zjadło myśląc, jakby to było miło, gdyby się tylko samemu nie musiało jej jeść. Ale zaraz żachnęło się samokrytycznie i łyknęło gorącej czekolady. Słuchało się takiego Eltona Johna ze świata, który pewnie gdzieś tam jest i patrzyło na samochodów-reflektorów sznur. Nasłuchiwało się pośród muzyki czegoś, czego niezdrowo nasłuchiwać i odebrało się telefon, który zaterkotał tak niespodziewanie i głośno, a przez to, tak realistycznie. I dowiedziało się, że miało się przecież ziemniaki z piwnicy przytargać i wiadro ze śmieciami wynieść. I rozmawiało się chwilę, i głaskało po łebku i grzbiecie psinę, psinkę, piesiulinkę. Odwiesiło się słuchawkę i za okno popatrzyło, i nasłuchiwało się. Poszło się wreszcie i przytargało ziemniaki z piwnicy, i wiadro ze śmieciami się wyniosło. Pochodziło się trochę po rodowitym, łąkowym, zmarzniętym stepie aby psina, psinka, piesiulinka kapnęła kapkę i zasiadło się ponownie tutaj, gdzie zasiadać w tym celu niezdrowo i niedobrze. Myślało się, że ma się na głowie tak niewiele w porównaniu z resztą człowieczeństwa i może z tego to wszystko, a potem poszło się obierać ziemniaki, co to się je przytargało z piwnicy.

 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
przysłano: 22 grudnia 2018 (historia)

Inne teksty autora

Dziennik 2018
Marek Kielgrzymski
Sen
Marek Kielgrzymski
Na imię mi Pustka (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
Apokalipsa (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
Wieczorem się żyje (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
Na spacerze się żyje (Wydmy)
Marek Kielgrzymski
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca