Następnego dnia po nieprzespanej, mroźnej nocy zjawiłem się znowu w małej, szpitalnej, zasnutej oparami ze związków węgla celi. Jak zwykle krzesła były zajęte, więc stanąłem pod ścianą. Ponownie wsłuchałem się w mniej więcej taki dialog. -... i ona mi mówi, wiesz, że mi zwiększy leki, bo “pan jest pobudzony”, wiesz, ona mi kurwa gada, że jestem pobudzony…. - perorował niski brunet, a Artur, diagnoza F20.0, nieuleczalne, słuchał, strzepując popiół do czarno-czerwonej popielniczki, a następnie wtrącił: - Ty stary raczej niezłego doła masz. Na co niski brunet, diagnoza depresja dwubiegunowa, trudno wyleczalne, zaczął wielki monolog: - A idź, ona jeszcze nie wie o moich akcjach z tabletkami. Mówił o starym numerze szpitalnym - kiedy dostajesz tabletkę, musisz sprawnie schować ją pod język, ale nie na środku, bo się kapną, tylko z boku, po lewej albo po prawej, potem kiedy pokazujesz japę, stewardesa sądzi, że połknąłeś. Gorzej, jak ci dają tabletki rozpuszczające się w ustach, ale i na to są sposoby. Potem już tylko wypluwasz w kiblu, spuszczasz wodę i po temacie. -...ale raz się krowa kapła i był dym, po ordynatora chciała lecieć, więc obiecałem jej haha, że “to się więcej nie powtórzy”, wiesz i ona uwierzyła! Powiedziała, że jeszcze jeden raz, a rozwali mi mordę. Podziękowałem za miłe słowa i odszedłem do swoich obowiązków. I teraz mi chce za karę kuźwa zwiększyć te jebane tabletki i oczywiście dawać tylko te, co wiesz, się same rozpuszczają w japie i na to nie ma sposobu. - A co bierzesz? - Lit i depakina, syf jak nic. - Znam, też mi chcieli dawać - Artur zasępił się i popatrzył na przelatujący areoplan. - Koniec świata - dodał. Wykończą nas tu. - No do sanatorium kurwa żeśmy nie przyjechali - dodał brunet i umilkł. Dwubiegunowcy mają napady gadatliwości, ale nagle coś się urywa, płyta się zacina i potrafią dla odmiany milczeć jak zaklęty sezam przez resztę dnia. Może jutro znowu coś opowie - pomyślałem, zgasiłem i wyszedłem.