Jacek ja Cię podziwiam, aleś się namęczył. Powietrze zeszło mam nadzieję. Właśnie wyświetliła mi się reklama - klapki przeciw haluksom, chyba specjalnie, pasuje do Twojego tekstu. Dobre, tylko czy warte aż takiego zachodu ( słońca) Rozbawiłeś maksymalnie.
Tak się zastanawiam ile można cierpieć i skomleć z powodu komentarza, ale masz rację.
Istnieją osoby, które nie mogą żyć bez pochlebstw, zażarcie dążą do dysfunkcji, która ich określa.
,,Dysfunkcja - pojęcie wprowadzone do socjologii przez Roberta Mertona, określające zjawiska wpływające w sposób negatywny (pomniejszający) na modyfikację lub adaptację systemu społecznego. W wyniku oddziaływania dysfunkcji system ulega ciągłym napięciom i deformacjom, które z kolei przy pomocy funkcji są redukowane. Nieustanne oddziaływanie funkcji i dysfunkcji sprawia, że system nigdy nie pozostaje niezmieniony i ulega ciągłym przekształceniom."
Sam widzisz, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po co zaraz jakaś kurwa, jak to jest pozytywne oddziaływanie, tylko... pewne jednostki są takie słabe i reagują płaczem.
Skarżą się i stękają, a wiesz, że to zazwyczaj są mężczyźni. Ruszysz Ego takiego kochasia a on zaraz leci z płaczem do mamusi.
- Mamo, mamo, a ona mnie przezywa
- Synku, zaraz ci pomogę, chodź do domku, mamusia jest blisko
Jeżeli jeszcze taki mamisynek jest artystą, sytuacja się pogarsza. Dodatkowo pragnie aby całe okoliczne towarzystwo miziało go tak intensywnie jak rodzona matka. No przecież taki jest cudowny i piękny, zdolny, uroczy, inteligentny. A tu jakaś pinda powiedziała do niego
- Wal się, kurwa palancie!! :-))
,,Marzeno, Ty też kur... rzucasz? Ja mogłem, to zrozumiałe - jestem literatem (nie mylić z pisarzem).
Diagnoza męskiego rodu b. ciekawa. Po jej wnikliwej analizie doszedłem do wniosku, że jestem kobietą." autor Jacek Londyn
Drogi Jacku, mam nadzieję, że tylko w główce przestawiłam Ci szyki, a reszta pozostała niezmienna. Czułabym się winna, przecież jakieś tam plany życiowe jeszcze masz, zapewne.
Jednak nie martw się za mocno, Kopernik też był kobietą.
Proza » Długie Opowiadania » O synogarlicy i niedźwiedziej przysłudze
A A A
Od autora: Czekam na gwoździe.
Klasyfikacja wiekowa: +18
Tekst opowieści :-) dostępny na Portalu Pisarskim
http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/687...
Wciąż wracam do tego tekstu, czepiłam się jak rzep psiego ogona. Lecz czuję, że jestem stłamszona, lub ja tłamszę. A chciałam po bożemu, nawet dałam na mszę...
Panie Jacku napisałam wierszyk, przepraszam stokrotnie,
składam ukłon i przyrzekam, już nie będę wbijać gwoździ i drwić wciąż sromotnie. :)
w prezencie od fanki :)
no tak mi nudno, w ten pochmurny dzień
chyba niedźwiedzia dziś na obiad zjem
skruszę kosteczki, wyliżę (du...e) miseczkę
pójdę do lasu i zrobię ( ku..e) kupeczkę
a kiedy wieczór nadejdzie smutny
gdy trwogi diabły i złe sitowia
ogarnę duszę moją niewieścią
kleknę i modlić się zacznę do Boga
bo ja niewiasta jestem bezbronna
gdy wróg mnie tłamsi, ugina ciało
cóż w moim życiu mi pozostało
niedźwiedzią skórę powlec na dusze
i z tą przysługą już tak żyć muszę
chciałam kochanka jak niedźwiedź
mężnego
tulić i pieścić, mocno na całego
lecz zbyt łapczywie brałam co popadnie
zjadłam misiaczka, (a niech mnie
strach ogarnie :) ), patrzę bezradnie
na puste łoże i sterty poduszek
następny puka, lecz ja go uduszę
w sosiku z masłem, znów będę ucztować
coś chyba nigdy nie znajdę kochanka
zostanę sama, jak czarna wdowa
diabła wybranka
zawsze jak napiszę wiersz, to się uspokajam :-)