Literatura

Za kurtyną tupią debiutanci /kolaż/ (opowiadanie)

Cytra


 
„ Ale naprawdę podniosłe jest opadanie kurtyny
i to, co widać jeszcze w niskiej szparze”. Wisława Szymborska
 
Śniły mi się wiersze, schodziły ze sceny, smutne, czarne. Bałam się ich, 
uciekałam a one jak muszki mnie obsiadały. Oblepiały oczy, usta
i wołały:
- winna, kochałem 
- winna, zostawiła
- winna, winna 
Przekrzykiwały się, a każdy ziajał jakimś żalem. Bałam się strasznie, 
bo nie dawały się odrzucić. Krzyczałam bezgłośnie, a one 
dotykały mnie, przyklejały się do rąk i ust. 
Z bezsilności, zaśmiałam się histerycznie. 
Zamarły, strwożone patrzyły na mnie i ruszały swoimi mackami przenośni 
ale patrzyły zdziwione. 
Roześmiałam się znowu, bo miały takie zaskoczone gęby. 
Nie wytrzymały, uciekły. 
Wtedy zobaczyłam że jeden został, 
przyglądał mi się uważnie, był taki mały 
ale bardzo przepełniony goryczą, że wyglądał jak balonik. 
Mrugnęłam do niego - podskoczył, 
Pomachałam ręką. 
Pokazałam, że ma podskoczyć wyżej, podfrunąć - kiwał głową że nie. 
Otworzyłam okno. 
I wtedy wiatr porwał go ku słońcu. 
 
Było już jasno, kiedy obudziłam się i przypomniał mi się sen.
To już obłęd – pomyślałam. Jestem jedną z wielu,  
której wydaje się, że pisze lekkie drżące wiersze. 
Lecz to ja drżę, a moje słowa wciąż są za twarde, 
to stary beton. 
Jestem dawno umarłą wewnątrz, wieczną aktorką. Za późno by się budzić 
i szukać czasu przeszłego, pod ostatnim kalendarzem. 
Kiedyś wmówiono mi, że piszę banialuki, 
ale to były wspomnienia. 
Czy wyrzutami sumienia /nie pamiętam / wiem, że nie byłam aniołem. 

Tyle wszyscy przemilczeliśmy. 
Dziś - są to słowa zamglone. 
Pamięć zamazuje się szybko w zaklętym pragnieniu akceptacji.
 
Dawniejsze leciwe panie, chyba miały łatwiej. 
Swoją pustkę wewnętrzną wplatały w skarpety dla wnuczków, 
w palcach przesuwały korale różańca, modlitwą wymazywały wszystko 
i szły prosto do nieba.
 
Dzisiejszym, szeroko otworzył się świat. 
Stukają w klawiaturę, z marzeniem pobicia kota, myszką w grach.
Lubią potyczki z młodością, rozmowy bez końca i jedno pytanie,
ile ty naprawdę masz lat?

Z posiwiałą wiedzą, wypchane śmieciami literackiej tandety, 
dostarczanej latami w przyzwoleniu na kicz, z ciekawości 
zaglądają na portale literackie. 
I wcale nie z głodu, zgryzają poetycką delikatną odmianę „pierdolca” .
Już wiem dlaczego, te mniej gadatliwe, samotnie gasnące stare ptaki, 
ruszają przez wersy….
 
Kiedyś i mnie pokusiło. Weszłam na portal literacki, bo zobaczyłam 
trochę miejsca dla siebie, między metaforą a dosłownością
i stałam się anonimowym bytem dziwnej społeczności. 
Z początku zawstydzona, z racji wieku, 
z naręczem dawnych słów, zaczęłam znowu  pisać.
 
od czegoś trzeba było zacząć…
 
długo baraszkowałam ze słowami
potem nosiłam je za poetami 
sprężałam się by im dorównać 
 
dziwne to były teksty
siadały na wysokich schodach
w dziwnym świecie stawały się zwykłe
jak logiczne obrazki baru szybkiej obsługi
z niewyszukanym menu
 
banalizm wyhodowany w ścianach mieszkania
na smyczy jadłociągu
szczeknięcie lata o palącym słońcu
dzień dobry 
dzień nudny 
kiwanie palcem u nogi
 
kiedy pożerałam swoje porażki 
zmieniając je w doświadczenia
ty przy śniadaniu, dokarmiając się telewizją 
dziwiłeś się
właściwie po co? /za przeproszeniem/ tak o niczym pieprzysz.
 
Wciąż rosło moje guano, pierdylion słów bez rewelacji,
choć wiedziałam że wypchane ptaki nigdy nie latają.
Klawiaturą  stukałam swoje komunikaty - jakby innego umysłu,
które budziły jak pianie koguta, choć kulawe, 
brzmieniem nieznanej melodii.
 
Z początku, czytając wiersze gubiłam się.
Nowe niebo i stara ziemia.
Ten sam świat u każdego inny 
 
W pierwszej poezji mocno prześwitywało moje wnętrze 
bez wstydu, bo w tym dziwnym teatrze
debiutów, modna była spowiedź powszechna na scenie, ludzi
do końca nie spełnionych -  w maskach.
Tu aktorzy słowami swobodnie, pałętają się między poetami, 
bo tu można się pośmiać i wyć lirycznie -  anonimowo, poczuć 
że po drugiej stronie ekranu ktoś to odbiera. Stoisz sobie bez twarzy 
i możesz mieć do woli czasu na scenie, grając w swojej sztuce 
w swoim teatrze.
 
Tak często serce mi mówiło 
napisz w końcu wiersz
chwyć nim za gardło tnij po niewzruszonych
zapal słowem światła jak wiekowy cud 
jesteś czułym sejsmografem
bądź poetką
niech słowa krążą w powietrzu jak śnieg
i dziś jak gwiazdy niech świecą 
 
nie potrafisz samotna marzycielko
więc uśmiechnij się 
bo tylko radość jest święta
napisz wszystkim po prostu
jestem
 
Piłam kawę i spisywałam na kartce ten mój ostatni sen, gdy przybiegła moja malutka sąsiadeczka, którą lubię jak wnuczkę. 
Co piszesz? - spytała, do szkoły nie chodzisz a piszesz.                                                             
To list?                                                                                                                                        
Do kogo ?
- Ja do gwiazdora napiszę, napisz też - i pobiegła. 
- No właśnie, dlaczego piszę – zamyśliłam się. Czy szukam jakiegoś rozgrzeszenia? 
 
Dosyć, chyba powiem za Szymborską,  bo wzbudzam uśmieszki myląc niektóre drzwi w świecie sztuczek językowych. Śmieją się ze mnie, że piszę spóźnioną puentę do sztuki, która właśnie schodzi z afisza. 
Opadła kurtyna do końca. 
 
Zostałam z rumieńcem wspomnień,
z radością słowa 
chcesz to ci zatańczę moje tango 
bo dźwięki słów w uniesieniu 
każdy tańczy inaczej 
lecz wszyscy:
jeszcze
jeszcze …
Chcę zostać w tym transie.

 


wyśmienity 1 głos
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
marzena
marzena 9 listopada 2020, 14:55
Świetne, prawdziwe aż boli.
Z polotem, ironią z uśmiechem nawet jeśli przez łzy. Chce się czytać, dobra proza poetycka.
Mi Lo
Mi Lo 9 listopada 2020, 16:01
Szymborska mogła się mylić po wielokroć w kwestiach światopoglądowych.
Ale dopóki nikogo nie skrzywdziła, to muszę przyznać, że miała zacne pióro. Czego wszystkim życzę: nie krzywdź, pisz z klasą.
Cytra
Cytra 9 listopada 2020, 16:45
Do Szymborskiej /Cytra/
Myliłaś się Wisławo. W teatrze za kurtyną toczy się
inna gra. Aktorzy zrzucają maski. Nie rekwizyty są ważne, już tylko pieniądz a najważniejszy jest właściciel sceny.
Talent też rzecz względna, wszystko w rękach reżysera a popularność można kupić,opierając się o partię.
Tak mówili, za twoimi plecami. Nic ci nie było darowane.
W akcie szóstym, twojego dramatu, miałaś poetyckie zejście, ukłon dla publiczności
dygnięcie starej dziewczynki.
Ale znaleźli się i tacy, co skoczyli, dopadli i pod szminką, szukali plam twojej historii.
Nie wystarczyły plamy opadowe
Nie zeszłaś ze sceny, bo to nie możliwe. Zostałaś
w niekończącej się sztuce.
Twoja poezja nigdy nie zejdzie z afisza.
przysłano: 9 listopada 2020 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca