- Dokończymy na przerwie.
Dzika radość zmieniła się w niemą rozpacz. Jeśli dzwonek nie wyrwał go ze szponów nauczyciela to nic już nie zdoła. Nie było już szansy na ucieczkę. Wciągnął głośno powietrze, to dodało mu odrobinę odwagi. Jęknął cicho. Znów wysunął dłoń, tym razem nie było odwrotu. Dotknął spoconym palcem klawisza, nie spodobało mu się to. I zrobił to, wcisnął go. Nie mógł w to uwierzyć, i nawet mu się podobało, prawie sprawiło radość, nie miał prawie wyrzutów sumienia z powodu swego czynu. I to go przeraziło. Swym czynem skazał przecież setki a może i tysiące niewinnych istnień za na zagładę. Zrobił to. Przez naciśnięcie klawisza ENTER zabił tyle liter. Stał się bestią, mordercą, tym uczynił go jego nauczyciel z informatyki. Belfer uśmiechnął się do sparaliżowanego ucznia. Patrzył jak ten bez słowa wstaje, sztywny i blady opuszcza klasę. Zatrzymał go tymi słowy:
- No widzisz, wcale nie było tak źle. Nie rozumiem jak można mieć po czymś takim wyrzuty sumienia, to był zwykły plik tekstowy, do niczego nie potrzebny.
- Nic pan nie rozumie - wrzasnął uczeń załamującym się głosem i wybiegł z sali.
Jak on nienawidził swego nauczyciela od informatyki. Tego potwora, który zmuszał go to tak strasznych rzeczy.
Na korytarzu panował hałas.
Nikt nie zauważył płaczącego ucznia.
Gdyby tylko wiedzieli. Nikt go nie chciał słuchać. On je słyszał, czuł jak te literki krzyczą z ekranu, jak błagają o życie. Wołają do niego, bo tylko on je słyszy, proszą by powstrzymał tych złych ludzi. On bał się to zrobić wiedział, że wyrzucili by go ze szkoły. On wolał stwarzać życie, pisał dużo i nigdy nie kasował liter gdy się pomylił, takie teksty były najpiękniejsze. Takie litery nie potrzebowały wiele, tylko trochę miejsca, nic więcej. Chciały tylko egzystować. Wiedziały, że nigdy nie staną się niczym więcej niż marnymi znakami. Ale żyły, i to im wystarczało, i były mu za ten dar wdzięczne. A potem zmuszano go by je zabijał. Nauczyciel z informatyki zrobił z niego potwora. Jak on go nienawidził...