Cisza
Łąki trawami zarosły, uschły, zaskrzypiały ze starości. Gniazda puste i drzewa bez liści. Nastała słota, rozklejona po drogach, skwaśniała między wodami. Taki pejzaż zostanie, gdy odejdzie czas chabrami pisany. Chabrów i maków nie widziałam przez lata, a i bocianów jakby mniej. Tylko te spiekoty co obolałym krokiem przemierzają świat, trwają nadal.
A pola stare od szarości i pustki, bez roślin, nawet bez chwastów. Oszronił je szron, przymroził mróz. I ptaki wielkie, dziobiące między grudkami ziemi. Ptaki czarne, straszne widokiem, zwiastujące strach i ból. Nie chcę tych ptaków widzieć za moim oknem, wolę małego wróbla, co podryguje dziobiąc okruszki na parapecie.
O losie niepisany, nieproszony, idź swoją drogą. Szukaj szczęścia między drzewami, między bukami i dębami. O losie w butach podartych, wędrowcu przeznaczenia, oszczędź tych, których już doświadczałeś. Pójdę dróżką albo drogą, która pierwsza mnie powita. Przysiądę pod drzewem, odpocznę sobie, zaśpiewam. Spojrzę w niebo, tam żurawie wysoko i twarze boskie. Wspomnę ludzi, których nie znam i pójdę dalej. Twarze jak miraże, oplątują spojrzeniem i odchodzą...
Ileż sił potrzeba, ile mocy. I światła… Ilekroć wstaję, czy to w dzień pogodny, jasny, czy ciemny od burzy, mam nadzieję. Czekam tych dni zapisanych w kalendarzu, zapisanych dla nas, niepodobnych do innych. Dni szczęścia!
I widzę Twoje niebieskie oczy, łaknące radości o poranku, szukające kolorowych kwiatów
i wieczornej zorzy, a nade wszystko - ciszy. Skupiony w skupieniu, patrzący w dal najdalszą, krzątający się po kuchni, szykujący śniadanie, wycierający filiżanki do kawy - Ty. Takiego, jakiego sobie wymarzyłam, jakiego chcę.
Cisza, jak cicho patrzysz na mnie. W milczeniu mówisz, jak jestem piękna, w spojrzeniu odkrywasz moje zalety. Ta cisza gra zapachem nieba, szumem wody, siłą wiatru. W taką ciszę usłyszę kwiaty
i trawy szum. Mów do mnie złotymi zgłoskami wyrysowanymi na jedwabnym papierze. Mów różami w czerwieni, co rozbudzają moje zmysły, mów żółtym kolorem kaczeńców. Mów...