wiosna

Diana

Julia raźnym krokiem szła w kierunku przystanku. Z wolna na ziemię zaczęły spadać ciężkie krople deszczu. Chodnik powoli pokrył się małymi plamkami zostawionymi przez rozbijające się o niego krople. Dziewczyna nie zwracała uwagi na to co się działo wokoło, przeszła przez ulice, spojrzała na rozkład jazdy i stanęła pod falowanym, plastikowym daszkiem przystanku. Do przyjazdu autobusu miała jeszcze około pięciu minut. Deszcz zaczął padać coraz gęściej i z lekka mżawka przeistoczyła się w burze z piorunami i błyskawicami. Krople nieustannie bębniły o daszek, spływały spokojnie na ziemie, jak również skapywały na chroniących się ludzi przez dziury i szczeliny. Wreszcie przyjechał autobus. Julia zapominając narzucić kaptura podbiegła do jego drzwi, musiała jednak chwile pomoknąć i poczekać aż kierowca łaskawie otworzy drzwi. W końcu dostała się do środka, gdzie było ciepło i przytulnie jeśli można tak określić wnętrze autobusu. Z okien poruszającego się pojazdu świat wydawał się jej bardzo szary i smutny. Jakby pogrążony w wielkiej rozpaczy płakał nad swoim losem. Julia nałożyła słuchawki na uszy i włączyła walkmana. Muzyka zawsze wprowadzała ja w dobry humor chociaż tego dnia wcale nie było to jej potrzebne. Siedziała sobie spokojnie w tyle pojazdu z przyklejonym do twarzy uśmiechem od ucha do ucha. Choćby starała się ze wszystkich sil zachowanie powagi i dostosowanie się do innych ludzi, którzy mieli raczej niewesołe miny byłoby niemożliwością. Bo jak można siedzieć ze skwaszoną mina, wlepiając znudzone spojrzenie w podłogę, gdy w duszy po prostu gra.

Julia w sama porę ocknęła się z zamyślenia, gdyż właśnie dojeżdżali do przystanku, na którym miała wysiąść. Zaraz po wyjściu ogarnął ją chłód lecz to uczucie minęło bardzo szybko. Cała wręcz płonęła, szła w rytm muzyki i nuciła słowa piosenki, która właśnie leciała.

-...wszystko czego chcę. To wszystko czego mi brak. To wszystko czego ja nigdy nie będę miał. Otwórz oczy zobacz sam...

Cały ten szalenie optymistyczny nastrój spowodowany był przez jedna osobę. Mimo że niedawno poznana zajmowała ona szczególne miejsce w sercu dziewczyny. Uczucie to było jedyna rzeczą, która nigdy nie trąciła na ważności. Starała się wiec pielęgnować je jak najlepiej. Szła coraz szybciej rozgrzana i rozpalona nie od energicznego marszu ale od potoku myśli, bo w jej głowie panował teraz wiosenny harmider.

-sprawdzian z fizy..., wypracowanie, chemia. Jezu, nic nie umiem.- wymieniała półgłosem- ...ale fajnie..- było to jedyne słowo, które w obecnym stanie psychicznym przychodziło jej do głowy i jednocześnie wyrażało pełne zadowolenie.

-..ale fajnie...-roześmiała się i przestała zaprzątać sobie głowę szkołą, monotonnym życiem oraz innymi troskami, które w jednej chwili jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikneły z powierzchni ziemi. Teraz liczyło się tylko to uczucie. To małe światełko, które wciąż gnało ja gdzieś naprzód, motywowało do działania i sprawiało, że strach i wszelkie wątpliwości były po prostu nieistotne. Czuła, ze mogłaby teraz przenosić mury.

- wiosna- wyszeptała- ale fajnie...

Diana
Diana
Opowiadanie · 30 marca 2000
anonim