Lubię uczestniczyć w życiu, aniżeli być jego beznamiętnym kibicem i zimno patrzeć, jak się ono kręci. Wolę nie wieszać się przy wspomnieniach, ściemach i jojczeniach do ściany. Chcę widzieć niebo, chmury, wiosnę, a jako że posiadam okno z widokiem na rodzinne miasto, dostrzegam to lub owo na nowo i ze zdziwieniem obserwuję zachodzące w nim zmiany. Niektóre na lepsze, niektóre na jak cię mogę.
Albo kocham siedzieć nocą, przy biurku, gdy świeci żarówka i przeglądam albumy. Jest mi wówczas do przodu i zgodnie z procedurami. Ale kiedy mnie ciśnie, lecę do znajomych, by się wychlipać w zaprzyjaźniony mankiet. I wtedy wracają do mnie obrazy, zapodziane strzępy, zmiotki, ulotne, jakby migawkowe…