Struś

Marek Jastrząb

 

Zagajenie

W epoce, gdy ludzie byli szczęśliwi bez sondaży, za siedmioma górami, za ośmioma morzami oraz jednym pobojowiskiem, wśród kniei, z daleka od człowieczych sadyb, a w niedalekim pobliżu zadupia, znajdowało się wysypisko dla niezguł, a w jego mrocznym mroku żył był sobie pewien pustelnik. Pustelnik (jak głoszą wołowe przekazy), jest to szaraczek parający się samotnością. Osobnik widywany z nieczęsta, lichy w sobie i okrutnie płochliwy.

 

Ten, spokrewniony był z wyższą grzędą chodaczkowej arystokracji, która pospolitowała się z luźną kupą pieczeniarzy. Nim osiadł na ustroniu, przez pewien czas włóczył się z bandą zbulwersowanych leserów trudniącą się wylewaniem gnojowicy na nieistniejące autostrady, pochłoniętą zadzieraniem nosa, biciem się w cudze piersi i łotrzykowaniem po gościńcach.

 

Nie zdradzę tajemnicy, gdy powiem, że przed zostaniem eremitą, zaliczył wiele przygód. Jak każdy oficjel powołany do odbierania splendorów, dzieciństwo spędził na plaży dla VIP-ów. Był to człek nazywany facetem absolutnym, ponieważ zajmował się absolutem (jak powiadali esteci zajmujący się przenikliwością, absolut należał do substancji lotnych i nadpobudliwych, a choć nikt z nich nie widział absoluta na żywo, utrzymywało się przekonanie o jego ekstraordynaryjnych właściwościach).

Niedorozwinięcie

Wywodził się z rodu podrzutkowego, powstałego za panowania dynastii Swawolnych Doliniarzy, ze szczepu onegdaj wędrownych, a teraz osiadłych palantów. W jego żyłach, oprócz serwatki, krążyła złodziejska krew. Był flegmatycznej urody, a na jego obliczu malował się wszechwiedzący wyraz twarzy człowieka, któremu zwisa, powiewa i dynda, i już nie chce wiedzieć, dociekać, przypuszczać, po cholerę tak się męczyć.

 

Skończył więc z udawaniem mądrzejszego niż jest, przestał sobie czapkować i kłaniać do smaku; miał gdzieś wszelkie paplaniny. Zaordynował sobie stateczny tryb życia; porzucił bywanie na widelcu i zerwał z byciem przysłowiową mendą.

Zakończenie

Był człowiekiem wszechstronnie felernym, stwierdził więc, że ma genealogicznego pecha; przechrzcił się i odtąd nazywał się Pobożemu. Lecz że nazwisko było dla jego kumpli z celi za długie, wołali go - Emu.

 

Marek Jastrząb
Marek Jastrząb
Opowiadanie · 8 sierpnia 2022
anonim