Dzień był zwyczajny. Taki sam jak setki dni przed nim. Było już późne popołudnie, miałem zaraz zamknąć biuro, iść coś zjeść w pobliskiej restauracji i w końcu do domu. Wczoraj skończyłem prostą sprawę. Faceta zdradzała żona z gościem mieszkającym w sąsiednim budynku, banał jakich ostatnio wiele. Cztery dni i po sprawie. Sprawdziłem jeszcze stan konta, klient jak obiecał przesłał wynagrodzenie przelewem. Dziś wypadał też dzień wypłaty mojego asystenta. Wpisałem odpowiednią kwotę i wysłałem przelew na jego konto. Wyłączyłem laptopa i już miałem wstawać z fotela gdy rozległo się pukanie do drzwi. Zaskoczony spojrzałem na zegarek, wskazywał 17:30.
- Proszę!
Drzwi się otworzyły i w progu stanął wyskoki, bardzo szczupły mężczyzna. Ubrany w czarny garnitur, spod marynarki wyglądała nienagannie biała i wyprasowana koszula. Brak krawata dodawał mu nieco luzu inaczej pomyślałbym że odwiedził mnie grabarz. Facet postąpił jeden krok w głąb biura i cichutko zamknął za sobą drzwi. Tak staliśmy przez chwilę patrząc na siebie. Mój gość wyraźnie nie wiedział jak zacząć rozmowę. Rozglądał się niepewnym wzrokiem, co chwila przecierał spocone czoło chusteczką.
- Słucham pana? O co chodzi?- spytałem uprzejmym tonem.
- Jest pan prywatnym detektywem? Czy dobrze trafiłem?
Nie widział tabliczki na drzwiach?
- Tak, w rzeczy samej-odparłem wyciągając do niego dłoń- Piotr Świderski miło mi pana poznać, panie…..
- Anastazy Karp- szybko pochwycił moją dłoń, potrząsając ją w górę i w dół.
Aż przygryzłem wargę żeby się nie roześmiać, Anastazy Karp? Potarłem ręką podbródek niby w zamyśleniu zasłaniając niebezpiecznie drżące usta. Z karpiem mi się na pewno nie kojarzył raczej z czaplą.
- Proszę siadać- wskazałem mu fotel i sam usiadłem za biurkiem.
Opanowałem zbliżający się śmiech i mogłem w końcu prowadzić normalną rozmowę.
- Słucham pana? Czym mogę służyć?
- Wie pan- zaczął nieśmiało Karp- w moim domu ostatnio dzieją się dziwne rzeczy. Doprawdy, nie wiem jak zacząć.
- Najlepiej od początku- uśmiechnąłem się zachęcająco.
Pan Karp był wyraźnie zmieszany, unikał mojego wzroku. Podejrzewałem że w sprawie, z którą do mnie przyszedł jest coś czego albo się wstydzi albo boi powiedzieć.
- Spokojnie-powiedziałem- prowadziłem dużo dziwnych spraw- skłamałem lecz sytuacja tego wymagała, inaczej podejrzewam że mój gość nie wydusiłby tego z czym przyszedł Może drinka na rozluźnienie?
- Nie mogę, prowadzę.
Kiwnąłem głową na znak że rozumiem.
- No to proszę panie Karp, niech pan mówi z czym pan przychodzi. Naprawdę proszę być spokojnym, dziwne rzeczy to dla mnie nie nowość. Może pan mówić bez obaw.
- Pochodzę z Mazur- zaczął- prowadziłem tam niewielki zakład masarski, miałem trzy niewielkie firmowe sklepy mięsne. Jednak pomimo tego ze interes dobrze się prowadził moja żona zapragnęła przeprowadzić się w okolice Warszawy. Uparła się. Nie pomogły tłumaczenia, no nic. Nie będę pana zanudzał bo to i tak nic nie wnosi do tej sprawy, z którą przychodzę. W końcu ustąpiłem. Zrobiłem badania rynku, poszukałem odpowiedniego gruntu między Nowym Dworem Mazowieckim a Błoniem tam jest sporo pustych niezamieszkałych terenów pod dom i zakład, poszukałem pracowników, wie pan takie rozpoznanie. Sprzedałem swoje nieruchomości na Mazurach. Trwało to dość długo ale koniec końców udało mi się kupić kawałek gruntu, wybudować dom, postawić zakład, zatrudnić ludzi, zdobyć zezwolenia i tak dalej, i tak dalej. Dwa miesiące temu otworzyłem trzeci sklep firmowy. Powoli zacząłem w końcu zarabiać i wychodzić na swoje.
Przerwał, patrząc na mnie. Opowiadał to wszystko nieco nieskładnie, zawile i nerwowo ale na tyle przejrzyście że rozumiałem całość sytuacji.
- Jak dotąd wszystko jasne, proszę niech pan mówi dalej.
- Tak, i jak wydawało się że wszystko zaczyna się układać to w domu zaczęły się dziać jakieś dziwne rzeczy. Nocą budzą nas jakieś stukania, pukania, zawodzenia. Czasami pojawia się smród. Znikają jakieś drobne przedmioty, typu spinki do mankietów, ulubiony krawat, szczotka do włosów zony. Ostatnio przepadł jeden but córki. Na ścianie w kuchni pojawiła się plama nie wiem skąd, nie dało się jej niczym usunąć. W końcu wezwałem na pomoc firmę sprzątającą i jakoś się tej plamy pozbyli, choć nie przyszło im to łatwo. No cała masa takich niby nic nie znaczących drobiazgów ale jak się to kumuluję to robi się bardzo uciążliwe a szczególnie ten pojawiający się smród jest uciążliwy.
- Jakiego rodzaju jest to zapach?
- Wie pan, raz śmierdzi zgniłym mięsem, raz spalenizną, obszedłem cały dom kiedyś w obawie że coś się zapaliło ale nie, nic takiego nie miało miejsca, zresztą ten fetor jakby się przemieszczał, gdy śmierdzi w pokoju to w kuchni nic nie czuć. A większość tych wydarzeń ma miejsce nocą i jesteśmy notorycznie nie wyspani co zaczyna się przedkładać na nasze wspólne relacje i moje z pracownikami. Moja zona i córka uważają że to duchy i są nie na żarty wystraszone, ja natomiast myślę że to chyba konkurencja. Jest w okolicy kilka podobnych firm, może podebrałem im jakąś część klientów? Policji nie zawiadamiam bo wie pan takie sensacje szybko się rozchodzą i tylko mogą zaszkodzić interesom.
- No tak, rozumiem. Czego pan ode mnie oczekuje?
- Chciałbym żeby pan wykrył sprawców i zebrał niezbędne dowody, które ich obciążą. Wtedy zawiadomię policję i wniosę oskarżenie przeciw nim.
Wyciągnąłem z szuflady broszurkę informacyjną mojego biura i podałem swojemu rozmówcy.
- Proszę, tu są wszystkie niezbędne informacje dotyczące moich usług wraz z cennikiem.
Pan Karp przejrzał pobieżnie broszurkę.
- Proszę pana, jeśli zdecyduje się pan przyjąć moją sprawę to chciałbym żeby pan zamieszkał u mnie na czas dochodzenia, kwatera i wyżywienie to moja działka oczywiście gratis. Żona i tak dużo gotuje to posiłek więcej nie ma dla nas żadnego znaczenia. Pokój dla pana na piętrze może być przygotowany najpóźniej do jutra. Nie ponosi pan kosztów korzystania z prądu, wody, wyżywienia całodziennego jak mówiłem. To tyle co mogę panu ze swojej strony zaproponować. Pracowników i ewentualnych ludzi, którzy zapewne pana spotkają u mnie lub na terenie zakładu poinformuję że odwiedził mnie krewny z Mazur i zostanie jakiś czas. Oczywiście pan poda swoją cenę odliczając to wszystko. Czy takie warunki panu odpowiadają?
Udałem zamyślenie, w duchu cieszyłem się ze w końcu trafiło mi się coś innego, ciekawszego od niewiernych małżonków czy skradzionego samochodu.
- Dobrze, jeszcze dziś wieczorem zadzwonię do pana i umówimy się na wysokość mojego wynagrodzenia i jak się dogadamy to jutro około południa zjawię się u państwa w domu.
Karp jakby odetchnął z ulgą
- Doskonale- powiedział- proszę oto moja wizytówka, na niej znajdzie pan adres i telefon kontaktowy.
- To jesteśmy umówieni- zakończyłem rozmowę.
Pan Anastazy wstał z fotela i już w lepszym humorze podał mi rękę na pożegnanie.
- To do widzenia panu, dziękuję że poświecił mi pan czas i czekam na telefon.
Uścisnąłem wyciągniętą dłoń
- Do widzenia, pozostajemy w kontakcie.
Anastazy Karp wyszedł.
Wyciągnąłem z szuflady kartkę papieru, zapisałem dane Karpia z wizytówki i dopisałem: „Leszku, poszukaj w internecie wszystko co tylko znajdziesz na temat tego człowieka i daj mi znać do jedenastej rano co ci się udało ustalić. Pilne.”
Leszek, mój asystent przychodził do biura na siódmą trzydzieści, myślę że będzie miał wystarczająco czasu by coś znaleźć o moim nowym kliencie.
Zaburczało mi w brzuchu. Przypomniałem sobie że od rana nic jeszcze nie jadłem. Pogasiłem światła, wyszedłem z biura zamykając drzwi na klucz i ruszyłem do windy.
CDN