Nienawidzę mojej matki. Nienawidzę tego, jak bardzo jestem do niej podobna. Słaba i bezsilna. “Jesteś jak drugi Zbyszek”. Te słowa dalej brzmią mi w głowie. Nie wiem w którym momencie kłótni przypomniałam mojego ojca. Nie wiem jaki on jest. Po tych słowach czuję dziwną ulgę. Oddala mnie to od bycia jak matka. Może jednak jestem inna, nie skończę jak ona? Te słowa jednocześnie zamykają mnie między dwoma obrzydliwymi personami. Utożsamiają z najgorszymi cechami tych dwóch osób. Ja sama porównuję się do Niej odwołując się do najgorszych cech. Pierwszy raz ktoś porównał mnie do niego. on istnieje tylko w negatywach w naszej orbicie. W ciągu mojego życia kilka razy słyszałam jak porównują moją siostrę do niego pod kątem lenistwa- tak myślę.
Słyszałam kiedyś, że wyglądam jak on. Nieraz stojąc przed lustrem zalewałam się łzami bezsilności i obrzydzenia, bo w odbiciu widziałam jego twarz. Myślę, że nie mogłam znieść tęsknoty, która powracała w tych momentach. Gdy dorosłam i przyjrzałam się sobie, ujrzałam, że jestem idealną mieszanką ich dwojga. Złość. Dwie osoby o których chcę zapomnieć, które kocham i nienawidzę, zawszę będą ze mną. Poczułam niegdyś impuls, by pociąć sobie twarz. Desperacka myśl, że może wtedy nikt by mnie już nie gwałcił.
Niegdyś postrzegałam się jako odrębna jednostka, samostworzona, niepołączona z nikim. Dopóki nie zaczęłam dostrzegać, że jestem najsłabszym tworem mojego pokolenia w rodzinie, jak moja matka w swoim. Zaczął mnie ogarniać straszliwy lęk, że zamienię się w nią. Upadnę i już nie wstanę. Zostanę namiastką człowieka budzącą litość. Złamałam się, gdy usłyszałam słowa “Jesteś jak swoja matka”. Oto nadeszło spełnienie moich najczarniejszych obaw.
Podniosłam się i wyrwałam z klątwy bycia moją matką. Przynajmniej tak mi się wydawało. Czuję jakby mój umysł przesuwał się na sznurku raz w stronę matki, raz w stronę niego. Gdzie jestem w tym ja? Które części mnie są prawdziwie moje a które są trucizną genetyczną?
Chciałabym poznać chociaż moją matkę, tak naprawdę poznać, by oddzielić cechy moje własne od jej. “Jesteś jak Alicja”, “Jesteś jak Zbyszek”. A gdzie jestem ja? Moje jestestwo nie może być tylko składnią tej dwójki. Tego nie zniosę.
Mój umysł kształtował się pod naporem bodźców, patologicznie, bez troski rodzica. Jak mogę być teraz mieszanką osób, które mnie porzuciły? Jak mogę być jak oni, gdy nigdy ich nie było? Nie umiem tego znieść. Moja osoba się rozpada, cząstki które były zbudowane wirują, a ja nie wiem kim jestem. Chcę poczuć jak mój umysł staje się miękki i staję się nikim.