Poród się udał, wszystko poszło prawidłowo i urodził im się zdrowy syn, byli szczęśliwi, jakoś weselej się zrobiło, spędzali teraz przy nim więcej czasu. Do Mateusza przyszedł list polecony z plemienia Bahiao, król zaprasza go na swoje wesele i wspomniał też, że tradycja wymaga od niego jako jego poprzednika drobnego posagu, czterech krów jak wymienił, trzy kozy i dwadzieścia kur. Mateusz nie miał pojęcia skąd plemię i szaman mają od niego adres, ale posłał im życzenia i załatwił, aby dotarło do plemienia zamówienie, załatwił im poprzez miejscowych dostawców na miejscu, trzydzieści krów, trzydzieści kóz i trzysta kur, pięćdziesiąt worków z nasionami i pięćdziesiąt worków ryżu, dostawał później podziękowania przez pół roku, że plemię żyje teraz bogato i żywności, już im nie brakuje. Była ładna słoneczna pogoda i Mateusz z Kasią poszli nad pobliskie jezioro, rozłożyli sobie leżaki i wspominali chwile, które razem przeżyli i cieszyli się, że jest ładna pogoda. Było ciepło, więc Kasia poszła do pobliskiego sklepu po chłodne napoje, była zaskoczona, kiedy zobaczyła kartkę na szybie, że sklep będzie niedługo zamknięty. Podeszła do właścicielki i zapytała, co się stało, że zamyka sklep, a ona odpowiedziała, że po inflacji i kiedy energia była droższa w ostatnich miesiącach, pojawiły się długi, które zmuszają ją do zamknięcia sklepu. A ile ma pani tego długu, zapytała Kasia, okazało się, że około pięćdziesiąt tysięcy, więc trochę się nazbierało, ale Kasia chwyciła sprzedawczynię za rękę i powiedziała, jutro wpłacę na pani konto sto tysięcy, ale niech pani o tym nikomu nie mówi i sama niech pani o tym zapomni, tak jakby to były od pani pieniądze. Ale jak ja to pani oddam, w jaki sposób, zapytała sprzedawczyni, Kasia jej powiedziała, wystarczy, że codziennie będzie pani miała świeży towar i będę miała, gdzie zrobić zakupy i to mi wystarczy. Kasia kupiła dwa napoje i poszła do Mateusza i spędzili jeszcze godzinę nad wodą i poszli do domu. Na drugi dzień wszyscy mieszkańcy, byli zdziwieni w ich miejscowości, kiedy zobaczyli, że sklep funkcjonuje coraz to lepiej, przybywało coraz to więcej asortymentu, wszyscy byli zadowoleni. W miasteczku zaczęły dziać się cuda, szkoła została wyremontowana, przedszkole, powstawały nowe obiekty, parki i nowe place zabaw, wszyscy zastanawiali się, co się stało, kto w to wszystko inwestuje, tylko nieliczni i Kasia wiedziała, bo było to owiane tajemnicą, ponieważ nie chciała rozgłosu, robiła to z własnego serca. Największy zakład w miasteczku miał zostać zlikwidowany i nagle został odratowany, mieszkańcy mówili, los nam zaczyna sprzyjać, a kiedy każdy z mieszkańców dostał wypłacone na święta, po parę tysięcy złotych, pytali dlaczego, skąd to się wzięło. Okazało się, że ktoś uruchomił dawną kopalnię złota i srebra i dzieli się teraz zyskami z mieszkańcami, ludzie mówili, byli zapomniani przez świat, żyli tam jak na jakimś odludziu, a teraz są jak w takim małym raju, krainie szczęścia, gdzie życie zaczyna nabierać kolorowych barw. Kasia z Mateuszem siedzieli na tarasie i trochę im było smutno, że na razie wstrzymują wszystkie podróże i spędzą, tę wiosnę i lato na miejscu, ale najważniejszy teraz był ich syn, któremu postanowili poświęcić, jak najwięcej czasu. Zbliżał się wieczór i Mateusz zaciągnął Kasię do sypialni, a ona szepnęła mu do ucha, co już chcesz następnego potomka, a on uśmiechnął się i powiedział, teraz chcę córkę, aby im było razem raźniej i poszli położyć się spać. Mateusz przytulił się i pocałował Kasię i powiedział, ta chwila zmieniła moje życie i moje wnętrze, kiedy pierwszy raz przede mną stanęłaś i na mnie spojrzałaś, kiedy oddałem ci moje serce już na zawsze i kiedy oddałem ci moją duszę. Jestem już teraz tylko twój i będę, aż do końca, bo ty jesteś kobietą mojego życia, płomieniem, który rozjaśnia moje chwile i zapełnia moje życie szczęściem.
Love story 32 Opowieść miłosna.
Poród się udał, wszystko poszło prawidłowo i urodził im się zdrowy syn, byli szczęśliwi, jakoś weselej się zrobiło, spędzali teraz przy nim więcej czasu. Do Mateusza przyszedł list polecony z plemienia Bahiao, król zaprasza go na swoje wesele i wspomniał też, że tradycja wymaga od niego jako jego poprzednika drobnego posagu, czterech krów jak wymienił, trzy kozy i dwadzieścia kur. Mateusz nie miał pojęcia skąd plemię i szaman mają od niego adres, ale posłał im życzenia i załatwił, aby dotarło do plemienia zamówienie, załatwił im poprzez miejscowych dostawców na miejscu, trzydzieści krów, trzydzieści kóz i trzysta kur, pięćdziesiąt worków z nasionami i pięćdziesiąt worków ryżu, dostawał później podziękowania przez pół roku, że plemię żyje teraz bogato i żywności, już im nie brakuje. Była ładna słoneczna pogoda i Mateusz z Kasią poszli nad pobliskie jezioro, rozłożyli sobie leżaki i wspominali chwile, które razem przeżyli i cieszyli się, że jest ładna pogoda. Było ciepło, więc Kasia poszła do pobliskiego sklepu po chłodne napoje, była zaskoczona, kiedy zobaczyła kartkę na szybie, że sklep będzie niedługo zamknięty. Podeszła do właścicielki i zapytała, co się stało, że zamyka sklep, a ona odpowiedziała, że po inflacji i kiedy energia była, droższa w ostatnich miesiącach, pojawiły się długi, które zmuszają ją do zamknięcia sklepu. A ile ma pani tego długu, zapytała Kasia, okazało się, że około pięćdziesiąt tysięcy, więc trochę się nazbierało, ale Kasia chwyciła sprzedawczynię za rękę i powiedziała, jutro wpłacę na pani konto sto tysięcy, ale niech pani o tym nikomu nie mówi i sama niech pani o tym zapomni, tak jakby to były od pani pieniądze. Ale jak ja to pani oddam, w jaki sposób, zapytała sprzedawczyni, Kasia jej powiedziała, wystarczy, że codziennie będzie pani miała świeży towar i będę miała, gdzie zrobić zakupy i to mi wystarczy. Kasia kupiła dwa napoje i poszła do Mateusza i spędzili jeszcze godzinę nad wodą i poszli do domu. Na drugi dzień wszyscy mieszkańcy, byli zdziwieni w ich miejscowości, kiedy zobaczyli, że sklep funkcjonuje, coraz to lepiej, przybywało coraz to więcej asortymentu, wszyscy byli zadowoleni. W miasteczku zaczęły dziać się cuda, szkoła została wyremontowana, przedszkole, powstawały nowe obiekty, parki i nowe place zabaw, wszyscy zastanawiali się, co się stało, kto w to wszystko inwestuje, tylko nieliczni i Kasia wiedziała, bo było to owiane tajemnicą, ponieważ nie chciała rozgłosu, robiła to z własnego serca. Największy zakład w miasteczku miał zostać zlikwidowany i nagle został odratowany, mieszkańcy mówili, los nam zaczyna sprzyjać, a kiedy każdy z mieszkańców dostał wypłacone na święta, po parę tysięcy złotych, pytali dlaczego, skąd to się wzięło. Okazało się, że ktoś uruchomił dawną kopalnię złota i srebra i dzieli się teraz zyskami z mieszkańcami, ludzie mówili, byli zapomniani przez świat, żyli tam jak na jakimś odludziu, a teraz są jak w takim małym raju, krainie szczęścia, gdzie życie zaczyna nabierać kolorowych barw. Kasia z Mateuszem siedzieli na tarasie i trochę im było smutno, że na razie wstrzymują wszystkie podróże i spędzą, tę wiosnę i lato na miejscu, ale najważniejszy teraz był ich syn, któremu postanowili poświęcić, jak najwięcej czasu. Zbliżał się wieczór i Mateusz zaciągnął Kasię do sypialni, a ona szepnęła mu do ucha, co już chcesz następnego potomka, a on uśmiechnął się i powiedział, teraz chcę córkę, aby im było razem raźniej i poszli położyć się spać. Mateusz przytulił się i pocałował Kasię i powiedział, ta chwila zmieniła moje życie i moje wnętrze, kiedy pierwszy raz przede mną stanęłaś i na mnie spojrzałaś, kiedy oddałem ci moje serce już na zawsze i kiedy oddałem ci moją duszę. Jestem już teraz tylko twój i będę, aż do końca, bo ty jesteś kobietą mojego życia, płomieniem, który rozjaśnia moje chwile i zapełnia moje życie szczęściem.