Literatura

Zalać robala (opowiadanie)

j-23

Zalać robala

    

  W latach osiemdziesiątych, jako młody student wakacje najczęściej spędzałem w Szwecji. Nie było to takie proste jak dzisiaj, ale nie było też niemożliwe.

Kraje skandynawskie oferował różne programy wakacyjne dla studentów z za żelaznej kurtyny. E-ogórek, e-truskawka i e-obrazki.

  Takie pierwsze erasmusy.

  E-ogórek i e-truskawka polegał na integracji młodych ludzi różnych nacji przez pracę na polach. Pierwsze pole, na jakie trafiłem było truskawkowe (Strawberry Fields).

Długo nie wytrzymałem.

 Ze względu na 187 wzrostu większość czasu musiałem spędzać na kolanach. To nie jest moja ulubiona pozycja.

 Wybrałem pola ogórkowe. To było lepsze i bardziej wymierne finansowo. Dziennie tona ogórków, czyli 100 wiader, czyli 100 dolarów.

Bardzo atrakcyjne finansowo wakacje i nie na kolanach.

Lepsze wyniki można było osiągnąć w programie e-obrazek, ale dla mnie to było domokrążstwo.

Takie naciąganie jak dzisiaj na fotowoltaikę.

Watahy Polaków chodziły od domu do domu i wciskały tkliwe obrazki(ksera) naiwnym Skandynawom.

 Kupowali, ale chyba z litości, a nie za walory artystyczne produktu.

 Ciągłe przemieszczanie z wioski do wioski, z miasta do miasta – mało czasu na integrację.

E-ogórek był stacjonarny.

Po pracy czas na poznawanie nowych kultur.

 Zakwaterowanie, co prawda nie było tak jak teraz w akademikach, ale przyczepy campingowych. Miało tez swoje niewątpliwe uroki.

A wieczory?

Wspólne ogniska, przygotowywanie potraw narodowych i spożywanie trunków przemyconych z kraju pochodzenia.  

My Polacy byliśmy najlepiej przygotowani.

 Naszym firmowym napojem były puszki z napisem „Groszek konserwowy”. Celnicy nie sprawdzali zawartości, tylko się śmieli.

Po co nam tyle puszek? 

Grochówkę będziecie codziennie robić?

Po co?

One uratowały nam życie. Nostalgia za ojczyzną była ogromna i tylko skondensowany płyn z puszki pozwalał przetrwać. 

Nie było rzeczy niemożliwych w latach osiemdziesiątych.

Zwłaszcza dla studentów chemii.

 Wydział chemiczny był dobrze zaopatrzony.

Autoklaw, puszka, urządzenie do zamykania i wsad 95%.

Wsadem był cz.d.a (czysty do analiz).  Taki płyn laboratoryjny w brązowych butelkach. Idealnie integracyjny – nie było po nim kaca. Można?

Można.

Nasz camping był interkontynentalny: Europa, Azja i Ameryka Południowa.

Z Latynosami był problem. Oni się izolowali.

To był inny level.

Zażywali białą peruwiańską tabakę i zbierali grzyby inne niż my.

Wieczorami nie było z nimi kontaktu.

Ale Afryka OK. 

Jak trzeba było coś na ognisko przygotować zawsze potrafili zaskoczyć.  Koledzy z Maroka super baraninę.

Ich ulubione danie, moje nie do końca to głowa owcy z ogniska.

Oczy też były konsumowane. To mi przez gardło nie przeszło. 

Ale to nic. Nasz kolega Rene z Kamerunu przyrządził ich tradycyjną potrawę narodową.

 Świerszcze przypiekane – ogniskowe.

Również odmówiłem degustacji.

 Wtedy pierwszy raz na mnie się obraził.

 -Ja twój bigos jeść, twój groszek pić, a ty szarańcza nie. Ty rasista.

-Przyjdzie czas, że będziesz musiał jeść robala.

Co miałem mu powiedzieć?

 Niestety – konsumpcja owadów wydawała mi się wtedy czymś nienaturalnym.  Pod koniec naszego pobytu Rene obraził się na mnie po raz drugi.

 Ale już na całe życie.

Renę wyjechał do Szwecji po to żeby zarobić na ślub. Miał partnerkę, uroczą blondynkę.  Na początku dzwonili do siebie codziennie.

 Komórek wtedy nie było, ale były budki telefoniczne na bilon.

Los nam sprzyjał.

 Korona szwedzka miała taki sam kształt i wagę jak polska złotówka.

  Polak potrafi.

 Rozmowy z Polską były naprawdę tanie.

Każdy wyjeżdżający miał kilogram bilon.

Przydawał się on również na promie jak się grało w jednorękiego bandytę. Strata mała a zysk duży.

Rene miał złotówek dwa kilo. Wyliczył, że starczy na dwa miesiące. Niestety kilogram przywiózł do Polski.

 Po pięciu tygodniach głuchy telefon. Zapytał mnie, co mogło sie stać. Znów stan wojenny?

  Moją jedyną wadą jest to, że mówię zanim pomyślę.

 Pewnie, dlatego nie robię kariery zawodowej.

 Tradycyjnie odpowiedziałem zanim pomyślałem.

-Nie dzwoni, bo ma zajęte ręce.

Miała.

 Rene był uparty, za rok się ożenił. Ale z brunetką.

 Zrobił doktorat z farmacji.

Temat: Antybiotyki z chityny. Wyjechał do USA i dalej mnie nie lubi.

Szkoda. Teraz mógłby mi pomóc.

W stycznia 2023 Komisja Europejska dopuściła na unijny rynek odtłuszczony proszek ze świerszcza domowego oraz larwę pleśniakowca lśniącego i mącznika młynarka w postaci mrożonej, pasty suszonej i sproszkowanej, jako składnik żywności w szeregach produktów spożywczych.

 Jest dobrze. 

Owadzie rewolucje w telewizji śniadaniowej.

Owadzia przekąska.

Nowe opisy na produktach.

„Należy spożyć do; zanim z larwy nie wykluje się owad i nie odleci”.

Teraz nie będę taki oporny jak w Szwecji.

W pierwszy weekend czerwcowy zrobię grilla dla przyjaciół.

 Będzie niespodzianka.

Określenie „zalać robala” nabierze innego znaczenia.

 

 

 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Usunięto 1 komentarz
przysłano: 9 pazdziernika 2023 (historia)

Inne teksty autora


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca