Szklane, mętne oczy skierowały wtedy swe ostatnie, nikłe światło w moją stronę. Bladą, zgaszoną przez życie twarz, zabarwiały różane rumieńce i rozpływający się ciepłem, uśmiech. Ujrzenie w prawie umarłym człowieku, wszystkich barw życia, jakie świat tylko mógł sobie wymyślić, było czystą ironią losu. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co tamtej nocy roztliło w niej, tę małą iskierkę nadziei. Może to alkohol postanowił zlitować się nad tą niewinną, prawie pogrzebaną, istotą i przelał w nią trochę swej zbawczej mocy? A może to było związane z...
- Wiesz, nawet te nic nieznaczące w świecie, błahostki, o których mi opowiadasz, mają dla mnie ogromne znaczenie. - Teraz to w moich, równie niewyraźnych i dużych oczach, pojawiło się to, nieznanego mi pochodzenia, światło.
Ironia losu
Antonina Gołyźniak
Antonina Gołyźniak
Opowiadanie
·
26 października 2023