Jestem Kobietą

Beatrycze

Dzień, w którym powiedziałam o tym matce, był słoneczny i ciepły. Wiatr unosił zapach grilowanych kiełbasek i palonych liści na pobliskich działkach. Celowo wybrałam spacer brzegiem Odry z widokiem na trwające jesienne prace w ogródkach i krzątających się tam ludzi. Mamę taka atmosfera odprężała. Sama miała swój kawałek ziemi za miastem, na którym pieczołowicie pielęgnowała przeróżne rośliny. Był też drugi powód. Miałam nadzieję, że na neutralnym gruncie, nie wpadnie w histerię, nie zacznie krzyczeć ani mnie oskarżać. Wyrzuciłam z siebie wszystko jednym tchem, nie pozwalając jej przerywać. Długo przygotowywałam się do przekazania jej tej wiadomości. W domu przed lustrem ćwiczyłam to setki razy. Nie potrafiłam tylko przewidzieć jej reakcji. Musiałam jednak przez to przebrnąć. Była moją matką i chociażby z tego powodu zasługiwała aby poznać prawdę.

- Lekarz powiedział, że do tego typu zaburzeń, dochodzi we wczesnym okresie życia płodowego i ma to związek z ilością hormonów występujących w organiźmie matki- wypaliłam, chcąc zakończyć monolog. Poczułam, że robię się purpurowa. Nie tak to przecież miało wyglądać. W jakimś sensie zepchnęłam na nią odpowiedzialność, próbując się usprawiedliwić. Było mi wstyd. Nie chciałam jej urazić, ale ten szczegół, o którym wiedziałam, był moją asekuracją przed spodziewanym atakiem z jej strony.

- Opowiadasz mi jakieś niedorzeczne, zwariowane – próbowała znaleźć właściwe określenie- historie. I jeszcze usiłujesz obarczać mnie za to winą!- krzyczała oburzona

- Mogę to wyjaśnić- powiedziałam widząc przerażenie na jej twarzy, o ostrych rysach

- Nie chcę tego słuchać!- zatkała rękoma uszy- Nie chcę tego słuchać! To jakiś obłęd! Co ja takiego zrobiłam, że tak mnie karzesz?!- łzy spływały jej obficie po policzkach a płacz stawał się coraz bardziej spazmatyczny. Ludzie przechodzący obok odwracali oczy z zaciekawieniem- Masz natychmiast iść do psychiatry! Musisz się leczyć!- nie panowała nad sobą- Nie pozwalam ci tego zrobić! Jestem twoją matką! Zabraniam ci!

Wyjęłam z kieszeni pożyczony specjalnie na ten dzień telefon komórkowy. Pospiesznie wystukałam na klawiaturze numer ojca.

- Przyjedź po mamę- powiedziałam krótko- Jest w szoku.- wyjaśniłam podając szybko nazwę ulicy, do której zmierzałyśmy.

- Mamo- złapałam ją mocno za dłonie i przytrzymałam- To nie twoja wina, ale moja też nie. Byłam już u psychiatry, u psychologa- wyliczałam- nawet u seksuologa. Przeszłam wszystkie możliwe badania medyczne i genetyczne. Lekarze już wiedzą, jak mi pomóc- wzięłam głęboki oddech- Ja też wiem czego przez całe życie pragnęłam. Teraz potrzebuję tylko twojego wsparcia- mówiłam do niej czule, jak do dziecka a żal ściskał mi gardło

- W tej sprawie na mnie nie licz- wykrztusiła- Jeśli to zrobisz, nie chcę cię znać do końca życia!- wyrwała dłonie z mojego uścisku, otrzepując je z obrzydzeniem- Nie dotykaj mnie nigdy!- krzyknęła widząc, że ponownie wyciągam w jej stronę ręce.

- Mamo- próbowałam jeszcze coś zrobić, choć sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli- Pamiętasz moje próby samobójcze... To dlatego właśnie- tłumaczyłam, jak w amoku- powiedziałaś wtedy, że pomożesz mi...- brakowało mi słów- Już chcę żyć, ale po swojemu.

Spojrzała na mnie dzikim wzrokiem.

- Nie jesteś moim dzieckiem! – jej oczy błyszczały gniewem- Jesteś wybrykiem natury!- wyrzuciła z siebie i w popłochu zaczęła oddalać się w stronę drogi. Odprowadziłam ją wzrokiem. Widziałam jak podjeżdża ojca samochód, on wybiega z niego, troskliwie pomaga jej wsiąść do środka. Potem chwilę rozmawiają, odgarnia jej włosy z czoła, by po kilku minutach ruszyć w stronę domu. Ich domu! Dla mnie nie było już w nim miejsca. Gdy odjechali wyszłam zza drzew.

***

Nigdy nie akceptowałam swojej płci, choć jako dziecko, nie zdawałam sobie z tego sprawy. Byłam jednak inna. Nie lubiłam z chłopakami gonić za piłką ani chodzić po drzewach. Ciągnęło mnie do lalek, pluszaków i sukienek mamy. Ojciec tego, nie akceptował. Próbował zrobić na siłę ze mnie mężczyznę. Bił mnie i szydził, gdy przyłapał na zabawie w kobietę. Być może, dlatego nie chciałam teraz o tym z nim rozmawiać. Po kryjomu przed nim przymierzałam różne kreacje. Potrafiłam w ten sposób spędzić prawie cały dzień. Mama była inna. Powiedziała nawet kiedyś do ciotki, obserwując mnie:- Mateusz powinien urodzić się dziewczynką.- Nie wiedziała, że nią byłam tylko w skórze chłopca. Nie wie tego do dziś. Pamiętam nasze wspólne spacery i rowerowe przejażdżki na przedmieście miasta. Zmęczone kładłyśmy rowery na skraju drogi a potem goniłyśmy się wśród łanów zbóż, lekko kołyszących się na wietrze. Czasami mama plotła wianek z niebieskich modraków i zakładała sobie na głowę. Włosy miała jasne i długie, jak u anioła.

- Ja też chcę- płakałam

- Jesteś chłopcem- zniżała konspiracyjnie głos- Chłopcy nie noszą wianków na głowie.

Innym razem kładłyśmy się na trawie, obserwując płynące po niebie chmury.

- Z czym ci się ta kojarzy?- pytałam matka wskazując palcem wybraną z nich

- Z damą- odpowiadałam- Z damą w pięknym uczesaniu. Ma kok i długą szyję- krzyczałam – Nie, to nie jest kok, to loki mamo!

To były dobre chwile; beztroskie czyli szczęśliwe. W szkole już nie było tak prosto. Dzieci dokuczały mi, wyczuwając jakąś inność. Najpierw przezywały mnie: lala, potem wraz z z dorastaniem ten przydomek zmieniał się. ,,Pedał’’ był na porządku dziennym. Często zdarzały się dużo gorsze epitety. Walczyłam o to, by spróbować być mężczyzną. Długo i bezskutecznie. Nie potrafiłam zaakceptować swojego ciała: zarost na twarzy doprowadzał mnie do rozpaczy a penis był powodem próby odebrania sobie życia. Ileż razy miałam myśli, aby go obciąć i zastanawiałam się, jak to zrobić, aby nie bolało. Siedziałam tak zamknięta w czterech ścianach, owinięta kokonem koszmaru. W nocy często śniłam, że za sprawą jakiejś czarodziejskiej mocy, moje ciało zaczyna rozpadać się, kawałek po kawałku, a z jego wnętrza bardzo powoli zaczyna wydobywać się dusza, początkowo z trudem, rozciągając oblepiającą ją skórę, potem coraz łatwiej, swobodniej, aż do zupełnego wyzwolenia. Dusza raduje się i unosi, ciało w tym czasie zamienia się w proch . Wybuchają fajerwerki; żółte, czerwone, fioletowe. Dusza tańczy w obłokach, takich samych, jak te oglądane w dzieciństwie. I nagle cisza! Chmury przystają, popioły rozwiewa delikatny podmuch. Duszę ogarnia smutek. Zaczyna falować nad ziemią w poszukiwaniu pięknego kobiecego ciała, aby w nie wstąpić...

Ten sen sprawił, że zaczęłam myśleć o zmianie płci. Skontaktowałam się z Zakładem Seksuologii. Pamiętam, jak lekarz tłumaczył:

- Jest to rozbieżność między płcią fizyczną a płcią mózgu. Najnowsze badania dowodzą, że do tego typu zaburzeń dochodzi we wczesnym okresie życia płodowego- zawiesił głos widząc moje zdziwione spojrzenie- przypuśćmy, że są już wykształcone pierwotne cechy płciowe a dopiero zaczyna kształtować się płeć mózgu. Jeśli w tym czasie w organiźmie matki występuje nadmiar estrogenów, prawdopodobne jest, że urodzi się chłopiec z mózgiem kobiety- rzucił szybkie spojrzenie w moją stronę- Jak ty- dodał- Badania wykazały 95 procent kobiecości.

- Co teraz?- zapytałam z jakimś wewnętrznym spokojem

- Terapia hormonalna- odparł zdecydowanie- Potem musisz wystąpić do sądu z wnioskiem o zmianę metryki i dokumentów, na podstawie ekspertyzy naszych specjalistów. Gdy to już będzie załatwione, pozostanie operacja.

Pomyślałam sobie, że właśnie to wszystko próbowałam powiedzieć swojej matce. Nie zrozumiała. Nie chciała zrozumieć.

***

Operacja trwała kilkanaście godzin. Po przebudzeniu, poprosiłam o środki przeciwbólowe. Bardzo chciałam się upewnić, czy rzeczywiście ciało mam już kobiece, ale bardzo się bałam. Zsuwałam rękę w dół, pod palcami czułam grube warstwy bandaży, a potem natychmiast zabierałam dłoń. Bałam się, że wszystko okaże się tylko snem a ja wciąż mam ciało mężczyzny. Strach nie pozwalał również zapytać. Nie zniosłabym zaprzeczenia. Z opresji uwolnił mnie lekarz, który niby to żartem, rozwiał moje obawy.

- Cóż to za mina?- zapytał podchodząc do mojego łóżka- Byłaś kobietą, brakowało ci tylko ciała. Teraz je masz- oświadczył- Cóż więc jeszcze dla ciebie mogę zrobić?

I wtedy uśmiechnęłam się.

- Już nic doktorze- odparłam a gdy odszedł, pod warstwami opatrunków, szukałam źródła swojego nieszczęścia. Nie znalazłam i odetchnęłam z ulgą.

Leżąc rozmyślałam o przyszłości. Planowałam ją już wcześniej. Nie brałam pod uwagę pozostania w moim mieście. Tutaj, zawsze ktoś by wiedział...Chciałam zacząć z czystą kartą. Pomoc obiecała mi kuzynka mojej mamy, jak się później dowiedziałam za jej zgodą. Zadzwoniła do mnie kiedyś. Długo rozmawiałyśmy, ale zaowocowało to zamianą mieszkania. To już było coś! Koleiny krok na drodze do spełnienia marzeń. Kobiecych marzeń.

***

- Jesteś piękną kobietą- powiedziała z uznaniem ciotka, obserwując, jak upycham ostatnią walizkę. Kiedyś, to by było nie do pomyślenia- przyglądała mi się uważnie

- Ciociu- upomniałam ją delikatnie

- No dobrze, już dobrze- próbowała przywołać się do porządku- Musisz mi wyznać jedną tajemnicę- była wyraźnie zakłopotana- Czy te piersi są prawdziwe?- wykrztusiła płonąc na twarzy- No wiesz ciekawa jestem, jak to możliwe

- To hormony ciociu- starałam się być wyrozumiała- Żeńskie hormony , powodują takie zmiany. Będę je musiała brać do końca życia- wyjaśniłam- Na mnie już czas- podeszłam i uścisnęłam ją mocno.

- Jeśli będą ci potrzebne pieniądze...- zaczęła nieśmiało

- Nic nie mów ciociu- przyłożyłam jej palec do ust. Chciałam jeszcze dodać, że dam sobie jakoś radę, ale rozległ się dźwięk telefonu.

- Odbierz- poleciła ciotka- Masz jeszcze chwilkę, zdążysz.

Niechętnie podniosłam słuchawkę.

- Mateusz?- usłyszałam głos matki

Znieruchomiałam. Właśnie rozpoczęłam nowe życie, a mama przemawia do mnie, jakby się nic nie wydarzyło, jakby operacja w ogóle się nie odbyła....

- Słucham?- przełamałam się

- Mateusz, ja tylko...- zaczęła się plątać- Chciałam...

- Mamo- przerwałam drżącym głosem- Nie jestem już Mateuszem... Mam teraz na imię ...

- Tak. Wiem- wtrąciła- Słyszałam o tym. Ja tylko chciałam twój nowy numer telefonu. Kuzynka mówiła mi, że zmieniłeś- powiedziała niepewnie- Wyjeżdżasz, więc chciałam mieć, no wiesz, tak....na wszelki wypadek.

Uświadomiłam sobie, że przecież ciocia zna mój nowy numer telefonu, mama mogłaby więc uzyskać go inną drogą. ,, Może to jest próba- pomyślałam- uchronienia tego, co jeszcze między nami pozostało.’’

Mamo- powiedziałam podając jej numer- Zapisz. Tak ... na wszelki wypadek.

Beatrycze
Beatrycze
Opowiadanie · 27 marca 2002
anonim
  • Maciej Dydo Fidomax
    ech ciekawi mnie jak tekst zostanie przyjęty.. trochę mnie już osobiście męczą "ciężkie tematy" Beaty.. trochę się to robi monotematyczne :).. tekst jest słabszy od tego bardzo dobrych dwóch ostatnich opowiadań.. jednak jest w nim wystarczająco dobrych rzeczy by zasłużył sobie na miejsce w czytelni.. np. bardzo ładnie zarysowany kontakt między "córką", a matką. No ale bywało lepiej Beato..

    · Zgłoś · 22 lata
  • * m o d l i s h k a
    Fajny texcik.
    Czytałam kilka razy.
    Naprawdę świetny.

    · Zgłoś · 22 lata
  • Zuzanna
    Niesamowite, kiedy czyta się taki tekst, w którym główną postacią jest człowiek z tak trudnym problemem współczuje się mu, nie ważne czy jest wymyślony czy nie, jednak w rzeczywistości sytuacje takie nie powodują współczucia, najczęstszą reakcją jest śmiech, złość, odraza. Najgorsze jest to, że dochodzi się do banału - wszystko zalezy od punktu widzenia...

    Każdy komentarz byłby zły, eh, ja wybrałam chyba najgorszą opcję.

    · Zgłoś · 22 lata
  • Anonimowy Użytkownik
    anomin
    chcie byc kobietą bo męcyżną sę cuie

    · Zgłoś · 17 lat