- Agnieszka- ktoś mówi, chyba do mnie- To jest twoja mama.
,,Mama? A kto to jest mama? Nie znam jej. Nie pamiętam"
***
- Jak się dziś czujemy?- zapytał lekarz
- Dobrze- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. Już wiedziałam kto to jest lekarz. Wiedziałam nawet, kto to jest mama, ale czułam jakbym poznała ją trzy miesiące temu. Czasami pojawiał się w mojej głowie taki błysk i widziałam wtedy jakieś zdarzenia i osoby. Lekarz mówił że widzę to co przeżyłam przed wypadkiem, że z czasem powinny mi się przypominać coraz dłuższe okresy. Nie zagwarantował mi jednak, że przypomnę sobie wszystko. To na co cierpiałam to amnezja wsteczna. Dowiedziałam się w szpitalu, że przeżyłam wypadek samochodowy. Wpadłam w poślizg i samochód tańczył na jezdni dopóki nie zatrzymał się na jakimś wielkim drzewie. Doznałam wielu urazów, w tym dużego urazu głowy. Często o tym myślałam, próbowałam sobie przypomnieć. Niestety nie pamiętałam nawet, że miałam samochód i do tego jeszcze umiałam go prowadzić.
- Niedługo wypiszą cię do domu- mama usiadła obok mojego łóżka- W domu masz większe szanse, aby zacząć sobie przypominać różne rzeczy. Będziesz musiała tylko regularnie przyjmować leki- złapała mnie mocno za rękę- Agusiu tak się cieszę, że będziesz już tylko ze mną. A ty?- zapytała z nadzieją w głosie- Cieszysz się?
Skinęłam potwierdzająco głową. ,,Ale czy ja rzeczywiście się cieszę? Nie czuję radości. W ogóle nic nie czuję. Jak ten mój dom wygląda? Czym się różni od szpitala? Przecież nie wiem.
- Gdzie my mieszkamy, mamo?- zapytałam zaciekawiona
W jej oczach dostrzegłam łzy.
- Przepraszam cię córeczko- głos jej drżał- Wiem, że nie powinnam płakać. Zaopiekuję się tobą. Obiecuję. Będę ci odpowiadać na wszystkie pytania. Wszystko sobie przypomnisz....Tylko- jej głos nagle załamał się a po policzku spłynęła pierwsza łza i zaraz za nią kolejna- Tylko ja też muszę się przyzwyczaić do tej sytuacji. Tak mi ciężko- nerwowo zaczęła szukać chusteczki w torebce- Wiesz, gdy cię zobaczyłam pierwszy raz po wypadku, widziałam w twoich oczach, że mnie nie poznajesz. Byłam dla ciebie obca...To takie trudne dla matki- przysunęła się bliżej i objęła mnie ramieniem- Ale to nic- dodała- Najważniejsze, że żyjesz! Tak bardzo cię kocham.
,,Miłość. Czym ona jest?- myślałam- Co to za uczucie? Już tyle razy moja matka wypowiadała te słowa. Czy będę wiedziała, kiedy to nastąpi, że ja też ją kocham? Jest miłą kobietą i ma w sercu wiele dobroci ale lekarz, który się mną zajmuje jest równie dobry. Czuję do nich to samo. On tylko nie płacze tak jak ona. Nie lubię jej łez. Czuję się wówczas dziwnie" Zaczęłam sobie uświadamiać, że tylu rzeczy nie wiem. Nagle zdałam sobie sprawę, że boję się powrotu do domu- obcego dla mnie miejsca. Do tej pory nie miałam zbyt wiele czasu, aby dowiedzieć się czegoś więcej o moim poprzednim życiu. Jedyne miejsce jakie znałam to szpital. To w jego murach od nowa uczyłam się czytać, pisać i liczyć. To tam mówiono mi, kto to jest matka, ojciec i przyjaciele. Dowiedziałam się również co to smutek, żal, rozpacz i radość. Dowiedziałam się, ale tego nie czułam. Jedyne co czułam to strach i potrafiłam go rozpoznać. Pojawiał się coraz częściej i był związany z tym co mnie czeka. Z jedną wielką niewiadomą.
***
Taksówka zatrzymała się przed starym poniemieckim domem.
- Jesteśmy na miejscu- powiedziała, przyglądając mi się uważnie
Bardzo powoli wysiadłam z samochodu. Nie znałam tego domu. Był dla mnie obcy, tak jak cała ta okolica
- Choć- matka delikatnie pociągnęła mnie za rękaw.
Ruszyła w stronę drewnianych drzwi. Weszłyśmy na chłodną, mroczną klatkę schodową, potem kilka stopni w górę i mama zatrzymała się wyjmując z torebki klucze.
- To twój dom- powiedziała otwierając przede mną drzwi.
Czułam jak bardzo mocno bije mi serce, jakby chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Weszłam do przestronnego przedpokoju, oglądając stojące tam przedmioty, jakbym widziała je po raz pierwszy w życiu. Zresztą widziałam je po raz pierwszy. Uświadomiłam sobie, że moje życie zaczęło się od początku i muszę się z tym pogodzić.
- Napijemy się herbaty a potem sobie odpoczniesz- rzekła mama biorąc ode mnie kurtkę- Kuchnia jest tam- wskazała ręką drzwi po lewej stronie. Nie miała pojęcia, jaka byłam jej wdzięczna za tą pomoc.
Siedząc na kuchennym taborecie ze szklanką herbaty w dłoni, usłyszałam dzwonek do drzwi
- Ja otworzę- matka wstała od stołu- Mówiłam twojej przyjaciółce Joasi, że dzisiaj wracasz. Może to ona. Dzwoniła do mnie codziennie, aby dowiedzieć się o stan twojego zdrowia. Po chwili usłyszałam jakieś głosy w przedpokoju i zaraz potem do kuchni wpadła wysoka blondynka.
- Agnieszka- mówiła podnieconym tonem rzucając mi się na szyję- Nawet nie wiesz, co ja przeżywałam Chciałam odwiedzić cię w szpitalu, ale twoja mama mówiła, że potrzebujesz czasu, aby dojść do siebie. Tak bardzo się cieszę- wypuściła mnie w końcu ze swoich objęć- Zobaczysz, już niedługo będziemy bawić się w dyskotece, jak za dawnych dobrych czasów- usiadła naprzeciw mnie i opowiadała o tym co się ostatnio wydarzyło. Wymieniała przy tym bardzo dużo imion, ale żadne z nich nie brzmiało znajomo. Uśmiechałam się do niej przez cały czas i kiwałam potakująco głową, myśląc jednocześnie o tym co ja z nią wcześniej robiłam, oprócz chodzenia na dyskoteki, o czym rozmawiałyśmy, jaką była dziewczyną, bo szczerze mówiąc w obecnej chwili wcale nie przypadła mi do gustu. Była taka chaotyczna... Gdy wyszła, mama zaprowadziła mnie do mojego pokoju.
- Mamo- zapytałam zaskoczona- Kto kazał pomalować pokój na ten dziwny kolor?
- Ty sama kochanie- odparła- Ten odcień wrzosu, to twój ulubiony.
- Nie podoba mi się- odpowiedziałam z kwaśną miną
- Nie martw się. Jeśli będziesz chciała, to przemalujemy ściany- uśmiechnęła się do mnie ciepło, wychodząc - Teraz odpocznij- dodała.
Usiadłam na fotelu i westchnęłam głęboko. Czułam się, jak małe zagubione dziecko. Wiedziałam już, że nie będzie łatwo rozpoczynać życia w miejscu, w który wszyscy mnie znają, wiedzą jaka byłam, jak się zachowywałam. ,, Ja ich przecież nie znam- myślałam- Oni wiedzą o mnie tyle rzeczy a ja o nich nic. Nie wiem kogo lubiłam a kogo nie. Nie wiem nawet czy jestem tą samą Agnieszką, sprzed wypadku. Tamta Agnieszka urządziła swój pokój w sposób, w który ja nigdy bym tego nie zrobiła...." Pod powiekami poczułam łzy. Nie chciałam ich powstrzymywać i już po chwili swobodnie spływały po policzkach. Przypomniałam sobie co Joasia mówiła o dyskotece. Wiedziałam, że ludzie poruszają się w rytm muzyki na dużej sali. Rozejrzałam się uważnie po pokoju. Na regale zauważyłam magnetofon. Podeszłam i wprawnym ruchem wcisnęłam klawisz. W głowie miałam pustkę. Ręka sama wykonała ten ruch. Usłyszałam rytmiczne dźwięki. Ostrożnie wprawiłam ciało w ruch, ale już po chwili okazało się, że muzyka wypełnia mnie całą i to ona mnie prowadzi. Poczułam się lekka i miałam wrażenie, że moje puste karty nagle zaczynają się zapisywać. Poznałam małą część prawdy o sobie. Byłam pewna, że przed wypadkiem kochałam taniec. Nie wiem, jak długo wirowałam unoszona przez melodię. Gdy zamilkła dostrzegłam matkę stojącą w drzwiach. W oczach miała łzy wzruszenia.
- Tego nie zapomniałaś- powiedziała ze ściśniętym gardłem- Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa.
- Ja też mamo- odparłam, czując coś dziwnego w sercu. Nie umiałam tego jednak zdefiniować- Chyba pójdę z Joaśką na dyskotekę- dodałam, puszczając do niej zawadiacko oko.
Roześmiała się ocierając łzy. Była jeszcze jedna rzecz której z całą pewnością nie zapomniałam; na biurku w moim pokoju stał komputer. Gdy dotknęłam klawiatury, palce mechanicznie zaczynały się nią posługiwać a monitor wyświetlał obrazy. Komputer był wcześniej moją pasją. Mama twierdziła, że trudno mnie czasami było od niego oderwać.
- Teraz jednak nie pozwolę ci tyle czasu przy nim ślęczeć- powiedziała łobuzersko się uśmiechając- Zresztą tego nie musisz sobie przypominać- dodała a potem otwierając kolejny rodzinny album mówiła: - Bierzmy się do pracy. Jeszcze tyle osób z rodziny musisz poznać.
Poświęcała mi dużo czasu, opowiadając o ludziach na fotografiach, przypominając, jaka kiedyś byłam, co lubiłam a co mnie irytowało. To dziwne, ale nie rozpoznawałam siebie na zdjęciach z okresu dzieciństwa
Gdy zostawałam sama, z upodobaniem przeglądałam szafę z ubraniami. Większość rzeczy w moim przekonaniu w ogóle nie nadawała się do tego, aby je nosić. Na dodatek, co druga wyciągnięta z szafy bluzka lub sweterek, były w kolorze wrzosowym. ,, Jak mogłam się tak ubierać?"- moje zdziwienie rosło wprost proporcjonalnie do ilości oglądanych ciuchów. Teraz najbardziej podobała mi się dyskretna elegancja. Dżinsy, z którymi, ponoć się nie rozstawałam, wcisnęłam na sam dół szafy. Postanowiłam również, że gdy tylko nadarzy się okazja zmienię kolor ścian. Rozmyślałam właśnie, jaki byłby odpowiedni, gdy usłyszałam zgrzyt klucza w zamku. Mama weszła do domu z torbami pełnymi zakupów.
- Kupiłam prawie wszystko, co jest nam potrzebne- powiedziała zasapana- Na obiad będą pierogi- dodała dziwnie na mnie spoglądając
- O co chodzi z tymi pierogami, mamo?- zapytałam przechwytując jej spojrzenie
- O nic- odparła uciekając wzrokiem- Po prostu, od wypadku ich nie jadłaś. Nie wiem czy będą ci smakowały. Tyle rzeczy się pozmieniało...
- Nie widzę problemu- odparłam- Zaraz to sprawdzimy.
Kilka minut później, gdy rozkoszowałam się jedzeniem, mama powiedziała:
- To niesamowite. Kiedyś nie tknęła byś pierogów. Nie znosiłaś ich.
- Poznaję na nowo smaki- roześmiałam się- To tak jak poznawać nowe kraje. Fascynuje mnie to.
Spojrzałam znów na nią i równocześnie wybuchłyśmy śmiechem.
- Wiesz, lepiej sobie nie przypominaj, jaka kiedyś byłaś wybredna, jeżeli chodzi o jedzenie.
Powiedziała to tak ciepło, ze specyficznym iskierkami migającymi w oczach, że znów poczułam to dziwne uczucie w sercu. Teraz potrafiłam je określić. To była miłość. Wiedziałam o tym. Moja pustka coraz bardziej zaczynała się wypełniać.