Gdzie tam- pomyślał, przecież to smród od papierosów, jej papierosów- dodał i spojrzał na nią.
Leżeli na łóżku w jakimś tanim hotelu. Spotkał ją wczoraj po 6 latach nie utrzymywania kontaktu. Świeżo upieczony magister wrócił w dawne strony. Wrócił do miasta, w którym dorastał, chodził do szkoły. To tu poznał kobietę, z którą pierwszy raz był, kobietę, która leżała właśnie przy nim, swoją nauczycielkę z liceum...
Starsza od niego o 12 lat, profesorka polskiego, znalazła pracę zaraz po studiach. Może trochę zakompleksiona. On pomógł odnaleźć się jej we świecie, ona odkryła wnim talent.
Wpatrywał się w nią, w jej brzoskwiniową cerę, zamknięte oczy, które w każdej chwili mogły się otworzyć. Stało się, powoli podnosiła je, aż wreszcie ujrzała jego twarz. Chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy, jakby wspominając co pomiędzy nimi tak niedawno zaszło.
-Mąż nie będzie się o Ciebie niepokoił?- zapytał
-Myśli, że pojechałam do matki.
-Ufa tobie, to dobrze.- ciągnał. Wiesz po co przyjechałem?
-Myślałam, że do mnie.
-Też, lecz to jest mniej ważne.
Odwróciła od niego wzrok, zamknęła oczy, poczym po chwili znów je otworzyła.
-Mężczyzni, wszyscy tacy sami...- urwała.
Przez umysł przebiegły jej wszystkie chwile spędzone razem, popatrzyła na nie teraz z pogardą. Głupia- pomyślała teraz o sobie, sądziłem, że chociaż on. Ten, który nauczył mnie kochać, chciał, ale co on właściwie chciał?- zadała sobie pytanie.
-To po co przyjechałeś?
-Muszę spotkać się z wydawcą w sprawie mojej książki.
-A więc napisałeś książkę? Jednak ja Ciebie też mogłam czegoś nauczyć. A co ja mam z tym wspólnego?- zapytała szybko.
-Chciałbym, żebyś rzuciła na nią okiem.
-Ja? Dlaczego? Przecież dobrze się na tym znasz.
-Nauczyciele są stworzeni do robienia poprawek, więc chciałbym aby..- nie zdążył dokończyć
-Dobrze, zrobię to, ale tylko ze względu na ciebie.
Wstał z łóżka, błądziła wzrokiem za nim, ubrał się, wciąż go obserwowała, poszedł do łazienki, przymrużyła oczy, wrócił, otworzyła je, wziął swoje rzeczy i wyszedł, a jej wzrok wciąż tkwił w drzwiach. Po chwili ocknęła się. Poczuła, że potrzebuje wyjść na spacer.
Po dziesięciu minutach spacerowała już po najdłuższej ulicy w mieście. W witrynach sklepowych szukała własnego odbicia. Chciała zobaczyć czy odpowiedź miała już wypisaną na twarzy. Przysiadła na ławce, zapaliła papierosa, popatrzyła na ziemię, po mału podnosiła głowę do góry, obserwując przechodniów, spojrzała w niebo. Było prawie bezchmurne, tylko kilka niewielkich obłoków przemykało po nieboskłonie. Niektóre malały, inne znikały, a jeszcze inne łączyły się tworząc większe...
Wracając do hotelu miała nadzieję, że go tam zastanie. Mijała ludzi, wiele razy zdawało się jej widzieć jego twarz. Wchodziła po schodach do swojego pokoju z przekonaniem, że zastanie go na fotelu, otworzyła dzwi. Zawiodła się, na telewizorze leżała tylko kartka z kilkoma zdaniami. Wzięła ją do ręki i zaczęła czytać. "W teczce zostawiam Ci kopię mojej książki, sądzę, że spodoba Ci się. Umówmy się na za dwa tygodnie tu, w tym pokoju. Będę czekał. Pa!"
Zgniotła kartkę i cisnęła ją w kąt. Rzuciła tylko okiem na zawartość teczki, po chwili wzięła ją. Idąc w kierunku drzwi w jej umyśle tkwiło ciągle to samo pytanie: "Dlaczego tak szybko? Dlaczego bez żadnych wyjaśnień?", trzasnęła drzwiami i wyszła.
********************************************
Za oknem padał deszcz, z każdą chwilą jego dzwonienie o szybę nasilało się. Czekał na nią siedząc na fotelu, spóźniała się. Wpatrywał się w łóżku, gdzie dokładnie dwa tygodnie temu leżał z nią. Starał sobie przypomnieć czy dostrzegł w niej jakieś zmiany, po tym jak przez długi czas się nie widzieli, lecz nie potrafił. "To dziwne - myślał, ale to do mnie nie podobne. Nie potrafię stwierdzić czy ona nadal jest taka jak ja ją znam."
Otworzyły się drzwi. Przemoczona, ociekająca wodą weszła do środka. Szybkim ruchem zdjęła mokry płaszcz i rzuciła go na podłogę.
-Dobry wieczór- powiedział.
-Dobry wieczór. -odparła.
- Śpieszysz się gdzieś? Usiądziesz?
- Nie. Trzymaj. - podała mu teczkę. Poprawiłam najlepiej jak umiałam.
-Dziękuję, przejrzę to dzisiaj w samolocie.
-Dokad się wybierasz?- w jej oczach coś błysnęło
-Wynająłem domek na południu Francji, chcę w ciszy popracowac trochę nad kilkomo rzeczami.
-A może...- urwała
-Co może?- zapytał z ciekawości.
-Nie, nic.- powiedziała cicho, ledwie to usłyszał.
Podniosła płaszcz, nadal mokry, szybko go założyła i wybiegła z pokoju. Trwało to nie więcej niż kilka sekund. A on ciągle tkwił w fotelu, podpierając głowę ręką. Chciał krzyczeć "Zaczekaj!", lecz było już za późno, nie zdawał sobie jeszcze sprawy, co właśnie uczynił, powiedział tylko do siebie- "Czas na mnie, za godzinę mam samolot".
przyzwoicie napisane. chwilami niestety sztucznie brzmiace sformuolwania, jak: "ciemnosc gorowala", czy "odpowiedz wypisana na twarzy" [takie powazne]. gdyby caly tekst byl w ten sposob pisany, to oka, ale jedno zdanie wsrod tylu zwyczajnych, bardzo rzuca sie w oczy.
> zbyt słabo naszkicowane postacie,[...]. można było poczuć atmosferę "tamtego" pokoju.. to dużo :)
tak, to duzo. jak dla mnie taki ledwie szkic w sam raz pasuje do zakonczenia, tez tylko delikatnie zarysowanego.