Starsza pani, a może nie pani, może własnie czarna wdowa.
Mieszkała samotnie w zielonym domu z fantastycznym ogrodem.
Uprawiała wszystko, co dało się pomieścić na działce miejskiej ziemi. Był to ogródek botaniczny z warzywnym poletkiem i małym sadem drzewek owocowych.
Wszystko rozrastało się bujnie, klomby były przesadnie kolorowe.
Bramę oplatały krzewy białych i czerwonych róż.
W chimerycznej posiadłości panował pedantyczny ład.
Obsesyjny wprost porządek, samotnej wdowy.
Sąsiedzi powiadali, że kobieta przeżyła dwóch mężów. Nikt nie wiedział, gdzie znajdują się groby. Ktoś zauważył ją w letni wieczór z pogrzebaczem w dłoni, kiedy buchał z komina czarny dym.
Czyżby eksperymentowała z utylizacją szczątków organicznych? Niektóre baby maniacko zajmuje paranauka.
Wszakże człowiek zawiera w swojej masie ponad połowę wody. Resztę stanowi popiół i związki organiczne.
Niemieccy naziści nawozili popiołem ze zwłok uprawy roślinne.
Nie wiadomo, kiedy powstała krwawa legenda. Dziwne rzeczy mówiono w okolicy. Czyżby wdowa okrutnie ukwieciła dom ze spadku, a prochy mężów użyźniły szalone ogrodnictwo?
Jest taki obraz mistrza Beksińskiego, na którym smutny manekin, zamiast ludzkiej ręki, zaciska szponę w wymownym geście, jakby groził zemstą. Czy odkryją kiedyś prawdę o tej kobiecie, która zmarła dawno temu śmiercią naturalną? Może ofiary wyczekują sprawiedliwości?
Zorganizowany kanibalizm, mechanizm dzikiego wyzysku działa nie tylko w cywilizacji, ale także w samej przyrodzie. Poświęca się miliony istnień dla indywidualnego spełnienia i dobrobytu zwyrodniałych jednostek.
Paradoksem jest to, że - czym więcej poświęcą ludzi kierując organizacjami, tym łatwiej unikają odpowiedzialności karnej.