To była naprawdę dziwna kobieta. Dorabiała sprzedając jajka sprowadzane od rodziny hodowców kur.
Stara, brzydka, asteniczna, niczym chudy mnich w grubych okularach. Kojarzyła się z usychającą jabłonią na swojej działce.
Może historia nie warta byłaby opowieści, gdyby nie jej natchniony eskapizm.
Na każdym spotkaniu głosiła apokaliptyczne wizje, jak biblijny prorok. Pamiętam, jak mówiła:,, przyjdzie czas, że żywi będą zazdrościli zmarłym, krew popłynie z domów, trąby powietrzne pozrywają dachy... "
Jako uczniak z podstawówki w zamierzchłej epoce, uważałem kobietę za niespełna rozumu, aczkolwiek zupełnie nieszkodliwą dla otoczenia.
Tak, zresztą traktowali ją mieszkańcy osiedla.
Jako człowiek XXI wieku, doświadczony patologią transformacji, pasmem ekonomicznych kryzysów, wojen i katastrof w świecie, zastanawiam się nad głębszym sensem jej słów.