Umówili się u zbiegu ulic i miał to być początek czegoś, w co miały się wmieszać geny i przyszłość nieznośnie długa, uciążliwa i mało epicka.
Ona, by zapełnić pustkę rosnącą coraz większym rozdęciem pęczniejącego balonu.
On dla wygody rozmyślań odciążonych drobiazgami codzienności, drobnych przysług i licznych przyjemności.
Zmierzali ku wspólnie wyznaczonemu miejscu, gdzie miało stać się kolejny raz co naturą wyznaczone, miliardem istnień i przeszłych pokoleń. Im bardziej sobie zdawali z tego sprawę, tym wolniej zmierzali do celu. Nie zawrócili z drogi. W końcu spojrzeli sobie w oczy po długiej chwili milczenia.
On pomyślał o niej jak o dziwce, co pomyliła klienta.
Ona o nim - jak o damskim bokserze.
I nie mylili się wcale...
odkrywcze