W zadawaniu mi bólu prześcigają się erytrocyty, leukocyty i trombocyty. Mięśnie gładkie i poprzecznie prążkowane. Znienawidzony mięsień serca. Komory i przedsionki. Nietknięte do tej pory żyły. Tętnice. Płuca. Oskrzela. Wciąż wydolne nerki. Trzustka. Wątroba. Jelita. Pochwa. Macica. Jajniki i jajowody.
Boli mnie dzisiejszy poranek. Wczorajszy również. I jutrzejszy, tak na zapas. Boli mnie wspomnienie minionego wieczoru i myśl o następnym. Słońce w zenicie. Księżyc w pełni. Miasto z bezpańskimi zwierzętami i zaniedbanymi domami. Bolą mnie przyzwoici ludzie. Czarne garnitury i szare marynarki. Krawaty w paski. Białe bluzki. Długie spódnice. Męska ciekawość. Smak drogiego wina. Nie moje ręce na moim kroczu.
Boli mnie to łóżko. Cztery upiorne ściany. Równe szeregi liter na kartach książek. Solówka gitarowa wypełniająca przestrzeń. Informacje telewizyjne. Wojna na końcu świata. Brak perspektyw. Program lokalny. Film sensacyjny. Kronika kryminalna. Jęk maltretowanej za ścianą sąsiadki.
Bolą mnie sklepy spożywcze. Kilogram mąki. Dwadzieścia jajek. Czekolada i kakao. Kawa rozpuszczalna. Mleko z łatami. Serki homogenizowane i jogurty zachodnich producentów. Teraz Polska. Dżem morelowy. Cukier. Banany, pomarańcze i cytryny. Cztery opakowania margaryny w cenie jednego.
Ale najbardziej bolisz mnie Ty, mój miły. Twój mdły zapach wewnątrz mojego ciała. Twoje ubrania w mojej szafie. Twoje ręczniki w mojej łazience. Twój głos codziennie w mojej słuchawce. Twoje listy zaśmiecające skrzynkę. Twoje zdjęcia w moim albumie. Twoje szorstkie dłonie w okolicach mej krtani. Twoja obojętność wobec mojej śmierci.