Frank Farian, Niemiec

Arian

Dzieciństwo spędził w Kirn na szwabskiej prowincji pod okupacją francuską.

Ojciec zginął gdzieś na froncie wschodnim służąc w nazistowskiej armii.

Był sierotą wojennym wychowywanym przez owdowiałą matkę. Żyło się wtedy Niemcom biednie, doświadczali najzwyklejszego głodu. Za namową matki Franz uczył się zawodu kucharza. „Jeśli chcesz mieć pełny brzuch, musisz zostać kucharzem."

 

Ten pogardzany naród, zdruzgotany klęską, po drugiej wojnie zapracował sobie na 4 gospodarkę w świecie pod względem pkb. Potomkowie zwycięzców upadli nisko do roli pariasów w Europie, poszukujących  słabo opłacanej pracy. Ironia losu.

 

Naprawdę nazywał się Franz Reuther. Postanowił zasłynąć w piosence  rockondrollowej  pod pseudonimem Frank Farian. Po niepowodzeniach w połowie lat 70-tych zrozumiał, że przeciętny Niemiec o  aparycji Jerzego Połomskiego nie zrobi solowej kariery w muzyce rozrywkowej, zdominowanej przez kolorowych wykonawców. Wyczuwając zmianę trendu wpadł na świetny pomysł, aby podłożyć swój głos pod występ tańczącego mima. Tym fortelem zaistniał ,,Boney M", złożony z czwórki afroamerykańskich modeli.  W studio  śpiewał Farian w asyście dwóch  kobiet. Na scenie wokal męski odtwarzała obsługa techniczna z playbacku. Repertuar ,,Boney M", na który składały się głównie covery murzyńskich autorów zapełnił listy przebojów na całym świecie. 

 

W epoce disco popularnością dorównali szwedzkiej ABBA. Na marionetki nabrała się królowa brytyjska Elżbieta II podejmując ,,Boney M" z wielką kurtuazją w swoim pałacu. Oczarowany Leonid Breżniew zaprosił grupę do występu na Placu Czerwonym w Moskwie przed mauzoleum Lenina. Świat oszalał. Ludzie lubią być usypiani bajkami, jak dzieci. A to wcale nie jest śmieszne.

 

,,Studio stało się moją kuchnią – opowiadał. – Można porównać gotowanie do produkcji: składniki muszą być odpowiednie. Kompozytor potrzebuje pośrednika, czyli dobrego kelnera, który serwuje pięknym głosem prosto do ucha wspaniałą melodię z chwytliwym refrenem. Repertuar musi pasować do piosenkarza, a całość powinny ucieleśnić odpowiednie kostiumy, ponieważ ludzie słyszą również oczami. Nie bez powodu w 1987 r. zostałem zakwalifikowany przez brytyjski magazyn „The Face" do pierwszej setki najlepszych projektantów mody."

 

Za żelazną kurtyną dziennikarze z premedytacją pomijali inicjatywę sprytnego Niemca zakłamując rzeczywistość. Nie wypadało chwalić Szkopa trzy dekady po wojennej traumie. Supergrupa z Jamajki, dzieci murzyńskich niewolników, to brzmiało poprawnie. Taką legendę propagowały media w minionej dawno temu PRL.

 

Swego czasu Farian wywołał głośny skandal z powodu kompromitacji ,,Milli Vanilli", któremu amerykańska Akademia odebrała nagrodę Grammy za najbardziej błyskotliwy debiut. Także w tym przypadku wokale nagrane  w studio przez sesyjnych śpiewaków podłożono pod występ dwóch klaunów poruszających ustami. Publiczność oszalała z wrażenia po obu stronach Atlantyku. Gdy mistyfikacja wyszła na jaw  producenta  zasypały pozwy o oszustwo. Jednakże zdążył zarobić krocie na sprzedaży 30 mln płyt muzycznego szajsu ,,Milli Vanilli". Naprawdę wykazał duży talent do kreowania przebojów z materiału przerobionego w recyklingu.

 

Smutne, że w katolickim kraju, gdzie bawiono sie przy muzyce  ,,Boney M" w każdej dyskotece,  przetoczyła się fala hejtu po śmierci Franka Fariana w styczniu 2024 roku. Wredny Szkop, oszukał biednych murzynów na miliony, udawał Greka...

 

Wszystkim, którzy rzucają łatwe oskarżenia trzeba przypomnieć, że dzięki talentom Fariana  kilku murzynów, którzy pewnie zdechliby zaćpani na amerykańskiej ulicy, dostało prawie darmo 5 minut sławy. Skoro uderzyła niektórym sodówka do głowy, zakończyli kariery, tam gdzie zaczęła się bajka.

 

https://www.youtube.com/watch?v=GieThbwtt1U

Arian
Arian
Opowiadanie · 29 maja 2024
anonim