Nadciąga noc Kupały

falkon

Ze źródła sensu i racjonalności wszelkich rzeczy, powstał paradoks egzystencjalny.

Nicość przeraża.
Więc wymyślono życie wieczne.
Od tej pory, tajemnicze duchy zsyłane są na ziemię.
Trzeba się bać, nie bagatelizować.
Jest ktoś istniejący, doskonalszy od myśli najdoskonalszej.
Ale czy realny?
Zajęcie atrakcyjne dla wielu.
 

Świadomość nieszczęśliwa odczarowuje świat.

Pozwalamy lekko się manipulować, wypełniać.
Aby ustalić co dla natury ludzkiej najlepsze.
 

Zwisają z sufitu poruszające się cienie i rytmy. Wysokie ściany chylą się, jakby miały runąć. W akty strzeliste i spatynowane dachy uderzył piorun. Chociaż nie powinien. Kobiety przejęły władzę nad błyskawicą.

Wyzwala się świadomość transcendentalna.
Powstaje dialog w oryginalnym znaczeniu:
 

Kto dziś pamięta piękną dziewczynę, z kwietnym wiankiem na głowie.

Przed chwilą go uwiła i puszcza na głęboką wodę. Płoną światła. Jest wesoło. Jest radosny śpiew. Jest ciepło.
Przestała się bać. Odnalazła miłość.
Jest szczęściarą. Przeskoczyła przez ogień. Kto by pomyślał.
Pod dębami dziś nikt nie spotyka się.
Tylko w konarach listki szemrzą:
 

"Nasięźrzale, nasięźrzale

rwę cię śmiale
pięcią palcy, szóstą dłonią
niech się chłopcy za mną gonią
po stodole, po oborze"...
 

Uwagi końcowe:

Sprawozdanie na boskie źródła
próbuję wykazać na drodze egzegezy
kroję zatem
kozikiem plaster pejotlu
uwydatnia się przestrzeń zmysłowa.
 

Słoneczny żar torturuje upałem

i dusznością.
Za chwilę stoczy się z łuku triumfalnego
jakby nigdy nic się nie stało.
 

Bowiem, słońce kiedyś się wypali.

Co płonie zgasnąć musi.

 

falkon
falkon
Opowiadanie · 20 czerwca 2024
anonim