Moja żona społeczna aktywistka udziela się na różnych forach w dyskusjach. Kiedy przychodzi do domu, chce mnie podporządkować. Zaczęło się niewinnie, że orzechy wyjadam z czekolady, nie podnoszę deski, kiedy sikam. Ja oczywiście korzenie swoje mam, tak nisko nie upadnę. W odwecie wymachuję czerwoną podpaską zostawioną w łazience. Nie ma jak przykucnąć na świeżym powietrzu w lasku brzozowym o świcie, znikają zmartwienia i troski. Ziewają kropelki rosy, przeciągają się barwami. Jest pięknie.
Dalsza dyskusja grozi wybuchem przemocy, uciekam w takich chwilach do wierszy.
Różne mikstury mieszam w sobie, nadziei i obaw. Wyszukuję coś doniosłego. Podobno dobry blef, to połowa powodzenia, można też romantyczne uniesienia podnieść. Czym zaskoczyć społeczną aktywistkę. Albo zaproszę ją na przejażdżkę latającym dywanem. Niech pohuśta się na złotym rogu księżyca, jak dziecko. Kopnie nóżką w firmament. Gwiazdy gdy ją zobaczą na pewno dostaną tików. Przez chwilę poczuje się Boginią Isztar, przestanie mieć focha.
Muszę w czuć się w jej społeczne utrapienia. Ocenić purytański sposób bycia. Kiedy zacząłem wczoraj czochrać plecy o framugę drzwi. Powiedziała czule - Chodź, podrapię cię. To była jedyna doznana przyjemność w ostatnich miesiącach. Jak przed wynalezieniem lampy naftowej przez Łukasiewicza. Działała tylko wyobraźnia.
Już wiem! Tego jeszcze nie było. Ona jest ropuchą. Gdy ją pocałuję zamienię w księżniczkę. Z jaką prędkością pędzi światło, wiemy. Gwiżdżąc nozdrzami w padła do mojego pokoju, bez pukania. Mocny argument w obronie. - Piszesz o ropusze! We wszystkie bajki ją wplątałem, ta została ostatnia.
Chcę ci kochanie wytłumaczyć pojęcie o żabie. Ja jestem twoim księciem, żabę prześwietlono promieniami rentgena, jest zdrowa. Byłaś na badaniach w środę - Mogę cię pocałować? Jej mięśnie wokół ust dawno nie używane, skarżyły się boleśnie. Z taką samą prędkością wyleciała do kuchni.
Znęca się nad garami. Miski, co wiodą prym wśród naczyń w obawie przed spotkaniem z posadzką wskoczyły do szafek i miauczą - Ja jestem głęboka, a ty płaska. Talerze mają satysfakcję - Ktoś utarł im nosa, głupie celebrytki. Widelce i noże w pogotowiu. - Panowie spokojnie, tylko we własnej obronie.
Durszlak szlocha wszystkimi dziurkami.
W pokoju zebrała się ława przysięgłych. Argumenty położyć na stole. Z szafy wypadł człowiek, kochanek albo trup, trzeba go włożyć w odpowiednią powieść. Z regału z książkami dobiega dyskusja. - Słyszycie! - Pan Cogito wziął ślub z Iwoną Księżniczką. - A to operetka. Czystą mają kartotekę? W chwilach absurdu lubią zajrzeć do kieliszka. Reszta tabula rasa. Dział filozoficzny się mądrzy : Pomyśl o rozterkach Raskolnikowa, albo o cierpieniu młodego Wertera, Wybieraj!!! Dość, nie mogę tego słuchać. Zasuwam szybę w regale. To przecież moja żona. Oj! Potrafią zamącić w głowie.
Pogoda papusza, przepraszam susza. Wiatry wieją ze wszystkich stron. Kłębowisko myśli. Do czego może doprowadzić sprzeczka z kobietą.
Drę kartki na kawałki, idę do kuchni wrzucam do kosza. Zagląda do środka. - Wrzuciłeś o ropusze? I się uśmiecha.