Spóźnieni (opowiadanie)
Marlena
-Już pięć po.
-Spóźnia się?-zagaiła, rzucając wzrokiem na bukiecik, który trzymał w dłoni. Przytaknął.
-Twój też?
-Zawsze przychodził przed czasem. Teraz też biegłam, bo nie lubię, jak potem truje. No wiesz, te wszystkie wyrzuty, że czekał i marzł prawie 250 sekund.
-Skrupulatny-stwierdził z uśmiechem.
-Delikatnie powiedziane. Przez chwilkę milczeli, obserwując wrony skulone wśród gałęzi kasztana.
-Osiem po piątej-odezwał się-Zaczynam żałować, że kupiłem te kwiatki. I tak już wszystkie przemarzły. Na dodatek ona nie lubie pierwiosnków.
-Ja bardzo lubię...Tylko rzadko dostaję. Właściwie nigdy-zobaczyła jego minę.-Ej, nie mówię tego żeby je od Ciebie wysępić. Tak mi się wyrwało.
-Nie kupuje Ci kwiatków?-zdziwił się. I chyba trochę zmartwił.
-To akurat nie jest jego najgorszą wadą-powiedziała, szukając w torbie pomadki ochronnej. Ostatnią warstwę zjadła Trzy minuty temu.-Kwiatki sama mogę sobie kupić.
-A liczenie sekund?
-Staram się przychodzić na czas. Gorzej z planowaniem. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.Zero spontaniczności.
-Moja też nie jest ideałem-próbował ją pocieszyć.-Romantyzmu u niej tyle, co kot napłakał. No może jeden procent, a reszta to konkrety i nieustające analizy.
-Ale nie każe Ci prowadzić dzienniczka i wpisywać do niego każdej zmarnowanej godziny? Nie sypie radami, jak lepiej spożytkować czas spędzony u fryzjera?
-Ma jakieś inne ciekawe pomysły?
-Mogłabym na przykład uczyć się hiszpańskiego. Mówi, że to język przyszłości. Podobno wzrasta liczba zamożnych amerykanów gotowych nawiązać kontakty handlowe z Europą.
-Szałowo-pochwalił.-Co jeszcze mogłabyś robić? Wykonywać nieskomplikowane ćwiczenia izometryczne? Grać na gitarze, zarabiając przy okazji na napiwek dla fryzjera?
-Nie umiem grać na gitarze-wyznała.
-Ja też nie. Ale muszę się nauczyć, bo ona uwaielbia. To ten jeden rpocent romantyzmu.-zerknął na zegarek.-Nigdy się tyle nie spóźnia. Zaczynam się denerwować.
-Ja też zaczynam się martwić.
-A ja złościć-poprawił.-Jestem zły, że czekam na nią z tymi głupimi pierwiosnkami. Właściwie nie jest w moim typie. Wolę szatynki, a ona jest ruda.
-Ja też wolę szatynów-odparowała wesoło.
-I wiesz co? Nie lubi chodzić do kina.
-A ja uwielbiam, Niestety, mój facet uważa, że taniej wychodzi oglądanie filmów na wideo.
-Poza tym w tym samym czasie można prowadzić rozmowy z maklerami w Korei, albo przynajmniej obrać ziemniaki na zupę.
-No-uśmiechnęła się-lub poćwiczyć mieśnie dwugłowe ramienia.
-Wiesz co mnie denerwuje ostatnio? Że nie czuję sie przy niej na luzie. Ciągle muszę się pilnować, żeby nie strzelić gafy, i zamartwiam się...
-...czy dobrze postąpiłeś-dokończyła.-Mam to samo. Żałuję, że wpisałam do dzienniczka kolejną zmarnowaną godzinę. A jak oszukam i nie zanotuje to czuję się winna. Coraz bardziej mnie to drażni.
-A co robicie na randce?Oczywiście poza analizą dzienniczka?
-Realizujemy plan ustalony w poprzednim tygodniu, albo tworzymy grafik na następny tydzień.
-Doskonała rozrywka-przyznał nie bez ironii-patrz, już prawie wpół do szóstej! A ich dalej nie ma. Już ja jej powiem...
-Chyba będę wracać do domu-westchnęła.
-A nie skoczyłabyś ze mną na piwko?
-Właściwie czemu nie. Fajnie mi się z Tobą gada.
-Mnie też i to nawet bardzo-przyznał-To co ruszamy przed siebie? A kwiatki zostawię na ławce. I tak przemrzły.
-Dzięki, że nie pomyślałeś aby dać je mnie.
-To byłby brak szacunku-stwierdził.
-Ja to wiem, ale mój facet chyba nie. Czasami zastanawiam się po co z nim...-urwała w połowie zdania.-O, chyba idzie, tam obok parkingu.Widzisz? Spóźnialski-dodała z czułością w głosie.
-Moja też, tuż przy skwerku. Znowu nie wzięła szalika.
-To z piwa chyba nici?
-Niestety, może kiedy indziej?-uśmiechnął się przepraszająco.
Podali sobie dłonie i pobiegli. Ona w stronę parkingu, a on w kierunku skwerku...
KONIEC
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się
ogólnie przydałoby się jeszcze jakieś "ambitne" zdanie na koniec podsumowujące, ale może lepiej, że nie ma.. tekst jest dzięki temu bliższy rzeczywistości...
[ambitne zdania? tez cos.]