Pod Grzybkiem

Jacek Bilski

Spotkanie pod Grzybkiem 

  

Leszek stał na skraju parku, rozglądając się niespokojnie. Zima, choć jeszcze nie w pełni, czuła się w powietrzu – lodowaty wiatr przelatywał przez opustoszałe alejki, niosąc ze sobą ciche odgłosy miasta. Miał nadzieję, że Agnieszka nie spóźni się, ale wiedział, że to mogło się zdarzyć. Zawsze była zapracowana, coraz bardziej oddalona od jego życia, jakby ich ścieżki biegły teraz w dwóch różnych kierunkach. On – zanurzony w ciężkiej pracy na budowie, ona – w Szczecinie, pochłonięta studiami i kursami. 

Patrzył na fontannę, gdzie umówili się na spotkanie. "Grzybek", jak nazywali to miejsce mieszkańcy Torunia, był cichym świadkiem niejednego spotkania – rozmów zakochanych, spacerów rodzinnych, przyjacielskich pożegnań. Dziś jednak Leszek czuł, że to miejsce stanie się sceną czegoś innego, czegoś, co nie dawało mu spokoju od chwili, gdy Agnieszka zadzwoniła. 

Chociaż przez moment próbował zapomnieć o problemach, o ciągłym rozluźnianiu się ich więzi, to jednak myśl o niej wracała jak bumerang. Ostatnie tygodnie były dla niego trudne – praca, codzienny brud, zmęczenie fizyczne i psychiczne. A do tego ta jej decyzja, żeby przenieść się na studia. Z każdym dniem czuł, jak Agnieszka odsuwa się coraz bardziej, jakby była już częścią innego świata, do którego on nie miał wstępu. A może i nie chciał mieć? 

Nagle poczuł, jak jego serce przyspiesza. Zobaczył ją, idącą w jego stronę. Agnieszka, choć dobrze znana, wyglądała jakoś inaczej. Była ubrana w ciemny płaszcz, ale jej twarz, choć tak bliska, wydawała się zimna i daleka. Jej wzrok nie szukał jego, był wbity gdzieś w ziemię. Widział, że jest zdenerwowana. 

  - Leszek... – zaczęła nieśmiało, podchodząc bliżej. 

  - Agnieszka, co się stało? – zapytał, próbując uchwycić jej spojrzenie. Nie było to łatwe. Czuł, jakby każda sekunda ciszy między nimi ciążyła coraz bardziej. 

  W końcu spojrzała mu prosto w oczy. I powiedziała to, czego najmniej się spodziewał: 

  - Zostaniesz ojcem. 

  Słowa te zderzyły się z jego myślami jak grzmot. Nagle czas zwolnił, a jego umysł próbował zrozumieć, co właśnie usłyszał. Ojcem? Nie wiedział, co odpowiedzieć. Stał w miejscu, zastygły, zaskoczony, a jednocześnie coś w nim zaczęło się rozgrzewać, jakby z lodowatego powietrza przyszła niespodziewana fala ciepła. 

  - Leszek, słyszysz mnie? - Agnieszka kontynuowała, a w jej głosie słychać było napięcie. - Jest jeszcze czas, możemy... możemy podjąć decyzję. 

Spojrzała na niego intensywnie, jej oczy pełne były niepewności. Powoli, niemal z bólem, wypowiedziała kolejne słowa: 

  - Możemy tego dziecka nie mieć. 

Te słowa zadały mu cios. Jakby rzeczywistość w jednej chwili zmieniła swój bieg. Czy ona naprawdę rozważała...? 

Nie zastanawiał się długo. Serce zareagowało szybciej niż rozum. Leszek podszedł do Agnieszki, złapał ją za rękę i, patrząc jej głęboko w oczy, powiedział: 

  - Nie. To nasze dziecko. Musi się urodzić. 

  Agnieszka spuściła głowę, a jej ciało drżało pod naporem emocji. Leszek przyciągnął ją do siebie, delikatnie obejmując, choć wciąż nie mógł zrozumieć całej sytuacji. Wszystko działo się tak szybko. Jeszcze niedawno myślał, że ich relacja rozpada się, że nie ma dla nich przyszłości, a teraz? Stał się odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale za nią i za to nowe życie, które się pojawiło. 

Cisza między nimi była teraz gęsta, ale jednocześnie pełna niewypowiedzianych uczuć. On czuł, jakby mówił coś, czego jeszcze nie potrafił wyrazić słowami. A ona? Jej serce biło szybko, zagubione, pełne lęku. 

 - Damy sobie radę - wyszeptał Leszek, jakby chciał ją uspokoić, ale też samego siebie. W tych prostych słowach było wszystko, co miał do powiedzenia. To była obietnica. Nie wiedział, jak, nie wiedział, kiedy, ale wierzył, że razem znajdą sposób. W tej chwili liczyło się tylko to, że życie, które nosiła Agnieszka, było częścią ich obu. 

I choć nie wiedzieli, co przyniesie przyszłość, w tej jednej chwili, pod starym Grzybkiem, w środku zimowego wieczoru, poczuli, że jeszcze nie wszystko jest stracone. 

Niebo nad nimi zaczęło się powoli przysłaniać chmurami. Wiatr znów zaczął hulać, ale Leszek nie czuł już zimna. Czuł tylko jej bliskość i nowe, niespodziewane życie, które teraz spoczywało w ich rękach. 

 

  

 

 

 

 


Jacek Bilski
Jacek Bilski
Opowiadanie · 21 października 2024
anonim