- Kto tam ? - krzyknąłem
- Listonosz. Przyniosłem list dla pana.
Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. List był bez adresu nadawcy. Odłożyłem list i wróciłem do swojego okna.
Za oknem jak zwykle o tej porze - była 9.44 - było dużo osób. Wszystkich tych ludzi widziałem po raz kolejny. Codziennie ich obserwowałem. Chociaż nie...
Tuż przed moim oknem przeszedł staruszek, ledwo trzymający się na nogach. Szedł tak jakby chodził tędy codziennie. Wszystkim się kłaniał, ale w rozmowę z nimi nawet się nie wdawał. Wyglądał na osobę pogodną, chociaż...
W tym momencie zadzwonił telefon
- Halo!
- Dzień dobry! Dzwonię w sprawie listu, który pan przed chwilą otrzymał - odezwał się głos w słuchawce
- Tak, ale o co chodzi? - odpowiedziałem
- Dlaczego go pan nie przeczytał? Przecież siedzi pan w domu sam - kontynuował dalej głos w słuchawce
- Skąd pan to wie? - zdziwiłem się pytaniem mojego rozmówcy.
- Ja o panu wszystko wiem. Dziękuję. Do zobaczenia!
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, słuchawka po drugiej stroni już leżała. Wtedy przypomniałem sobie o kopercie. Podniosłem ją i zobaczyłem początek podpisu. Dokładniej to ujrzałem literę :
"B"
Dlaczego nic więcej? Odłożyłem list na półkę. Wróciłem do swego okna - była 9.49... Przed moim oknem przebiegło jakieś dziecko, krzycząc chyba najgłośniej jak umiało. Zapadła cisza. Niemiłosiernie denerwująca cisza. Siedząc tak przypomniałem sobie o kopercie. Podszedłem, podniosłem ją z półki i ujrzałem kolejna literę. Było nią:
"G"
Ale o co chodzi? Czemu litery się pojawiają? Czyżby to był atrament sympatyczny? Czemu nie mam drugiej litery wyrazu, a może tak miał być, może to tylko ja jej nie dostrzegłem. Spojrzałem jeszcze raz, ale nadal widziałem tylko dwie litery. Otworzyłem kopertę, lecz wyjąć kartkę bałem się. W końcu się przełamałem i ... zacząłem czytać:
Kochany człowieku!
Czemu siedzisz i nic nie robisz? Czemu mnie nie zauważasz? Przecież ja zawsze przechodzę obok Ciebie, zawsze staram się zwrócić Twoją uwagę. Ja Ciebie kocham i jestem zawsze przy Tobie.
Twój Bóg
Przestraszyłem się. O co chodzi? Zgniotłem kartkę i wyrzuciłem ją przez okno. Była 9.53...
4.XII.2000 r.
Wszystkim tym którzy dodają mi odwagi.