w swoją ukochaną zieloną koszulkę i w nie mniej ukochane spodnie, wyszedł z domu. "Jak można nie wykorzystać tak pięknego dnia" - pomyślał. Szedł powoli. Rozmyślał nad każdą rzeczą, która wpadła mu w oko. I tak rozmyślając, ani się nie spostrzegł, gdy doszedł na łąkę.
O tej porze roku było tu cudownie. Zielona płachta trawy przykrywała ziemię a wśród tej zieleni ukryte były tysiące kolorowych kwiatów. Na tejże łące rósł piękny, stary dąb. Michał położył się w jego cieniu. W pewnej chwili spostrzegł wiewiórkę - czarną z pokaźną kitą.
"Musiałem się zdrzemnąć" - pomyślał chłopiec. Wiewiórki już nie było. Na jednym z konarów siedział kruk. Ochłodziło się trochę, niebo zasnuły chmury. Michał z zaciekawieniem spojrzał na gałąź drzewa. Przyjrzał się jeszcze dokładniej... Z daleka wyglądała tak, jakby ktoś pomalował ją farbą. Jednakże, gdy się do niej zbliżył, zobaczył, że obsiadły ją pająki... Nie jakieś tam czarne, tłuste obrzydlistwa... Były piękne! Takie kolorowe... Piękniejsze od motyli, które zwykł Michał podziwiać.
Po chwili jego uwagę odwróciło cos innego. Wydawało mu się, że widzi jakąś postać. Wychylił się zza drzewa. "To Anioł" - wyszeptał chłopak - "Jakiż on jest cudowny..." Postać odziana była w błękitne szaty. Unosiła się nad ziemią. W czarne włosy wpięty miała kwiat. Od Anioła biła energia, zła energia. Jednakże Michał zafascynowany pięknem Postaci, stał w miejscu i przyglądał się jej z uwagą. Czerwone, demoniczne ślepia mierzyły chłopaka cal po calu... Ich oczy spotkały się, ciepło wypływające z błękitnych oczu Michała i chłód ślepi Postaci. Ta coś zasyczała, po czym ruchem ręki zaczęła wołać go ku sobie. Ten, zafascynowany jej pięknem, nie zauważając zdechłej wiewiórki leżącej u stóp Anioła, powoli zbliżał się do niego. "Kim jesteś?" - zapytał Michał. "Twoją przyszłością, twoim przeznaczeniem" - odpowiedziała postać - "Zabiorę cię do siebie. Do krainy, gdzie będziesz mógł podziwiać kolorowe motyle, kwiaty, wsłuchiwać się w śpiew ptaków, szum liści, pozwalać, by promienie słońca delikatnie pieściły twoją twarz... Chodź..." Chłopak zauważył zdechłą wiewiórkę i zrozumiał, o co chodzi. "Ale ja nie chcę" - odpowiedział stanowczym głosem, jednakże był coraz bardziej przerażony... "Musisz ze mną pójść. Ja nie przyjmę odmowy." - odparła Postać. Chłopiec rzucił się do ucieczki, lecz Anioł był szybszy. Spod błękitnej szaty wysunął niezgrabne ręce. Znów zasyczała. Swoimi szponami uchwyciła Michała i szarpnęła ku sobie, rozdzierając chłopcu koszulkę. On coś krzyczał, lecz nie było dla niego ratunku. Usiłował się wyrwać, uciec, ale Anioł był silniejszy. Wzmocnił uchwyt, oderwał go od ziemi. Kruk, który siedział przez cały czas na gałęzi i przyglądał się całemu zdarzeniu odleciał, trzepocząc głośno skrzydłami. Po chwili nie było go już widać. Anioła i Michała też.
Następnego dnia pogoda nie była już taka wspaniała. Niebo zasnuło się szarymi chmurami. Siąpił deszcz. Mężczyzna w białym kitlu z torba lekarska w ręce podszedł do młodego chłopaka, leżącego w bramie. Jego piękne, błękitne oczy patrzyły ślepo. Brak w nich było życia. "Kolejny zaćpany dzieciak" - powiedział mężczyzna w kitlu do dwóch innych niosących nosze...