Dzień powszedni

Mr Fixit

Jechał od samej krańcówki. Siedział przy oknie naprzeciwko pierwszych drzwi. Po paru przystankach w autobusie stworzył się dość duży tłok: ludzie stali prawie jeden na drugim, nie było wolnych miejsc siedzących. Miał piętnaście, może szesnaście lat. Twarz, jakąś przygnębioną i smutną podparł na łokciu, jakby bujał gdzieś daleko w obłokach. Zdawał się nie zwracać najmniejszej uwagi na otaczających go ludzi. Ci patrzyli na niego z nieukrywaną niechęcią. Przeważali pasażerowie w podeszłym wieku, którzy z pewną zazdrością spoglądali na zajmowane przez niego krzesełko.

Jedna z kobiet szepnęła cicho, ale tak, żeby wszyscy słyszeli, do swojej koleżanki:

-Proszę, niech pani zobaczy: siedzi taki smarkacz sobie wygodnie, kiedy ja, biedna i schorowana, musze stać. Żadnej kultury osobistej, żadnego wychowania. Nic, pewnie tylko potrafi piwo pić z takimi, jak on, koleżkami.

-Zgadza się, proszę pani -odezwał się już głośniej jeden z pasażerów. –Słyszysz, gówniarzu jeden, co do ciebie mówię? Mógłbyś ustąpić miejsca tej pani!

Sytuacja w autobusie stawała się coraz bardziej napięta. Tymczasem chłopak zupełnie nie zwracał na to wszystko uwagi. Nie reagował. Nie spojrzał nawet na nich. Tylko jego twarz stawała się smutniejsza. Patrzył ciągle w okno koncentrując się na przesuwających się zabudowaniach miasta. Uwagi na jego temat wymieniali już chyba wszyscy podróżujący. Przytyki przybierały na sile i zdawało się, że może dojść do rękoczynów, gdyż chłopak nie interesował się zupełnie otoczeniem. Ignorował ich w, można powiedzieć, bezczelny sposób. Żadnej reakcji. Zupełnie jakby to działo się poza nim i nie dotyczyło go w żadnej mierze.

-Zsiądziesz stąd wreszcie, czy będę musiał inaczej z tobą porozmawiać? –mężczyzna po czterdziestce pojawił się nagle obok dyskutujących.

Ta groźba, wypowiedziana przy ogólnej, acz milczącej aprobacie podróżujących, nie mogła pozostać bez odzewu. Autobus podjechał na przystanek i chłopak powoli wstał z zajmowanego krzesełka. Podniósł dwie kule, schowane uprzednio za jego plecami i łokciem. Delikatnie ujął je w dłonie, oparł na nich ciężar całego ciała, po czym, milczący, jak przez całą podróż, ruszył do wyjścia.

Skakał powoli na jednej, jedynej nodze, jaką miał.

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 53 głosy
Mr Fixit
Mr Fixit
Opowiadanie · 3 lipca 2002
anonim
  • Nina
    Calkiem calkiem, ale w polowie juz wiedzialam jaki bedzie koniec...

    · Zgłoś · 22 lata temu
  • :)
    ja lubie go czasami
    byc moze bardzo rzadko
    z pewnoscia nie tym razem

    · Zgłoś · 22 lata temu
  • Maciej Dydo Fidomax
    ech albo się lubi Fixita, albo nie :). Ale dzięki takiej różnorodności zaskakuje.. jak dla mnie pozytywnie zaskakuje..

    · Zgłoś · 22 lata temu
Usunięto 1 komentarz