ludzie

Motyl

Dwa wiersze urwane, boję się, że zaraz urwę to, co piszę, dla kogo to piszę, nie mogę pisać dla kogoś, piszę dla siebie.

Tysiąc ludzi żyje we mnie- dla nich piszę, dla nich chcę, by wiedział o tym kolejny tysiąc. Tysiąc krzyczy we mnie, tysiąc ludzi mówi we mnie tysiącem głosów, tysiąc ludzi dostrzega Piękno, tysiąc ludzi we mnie się boi.

Czego się boi? Boi się zazdrości, boi się, że nic nie jest do końca, zawsze można dopisać rozdział do powieści, można domalować kreskę do obrazu, można dopisać nutę, nawet jeśli zepsuje ona, ośmieszy całą strukturę.

Ktoś z tysiąca ludzi we mnie wybiera mnie. Wie, że jedna tysięczna mnie to JA, czysta ja, ja- to coś, co stanowi, że cukier jest słodki a sól słona. To coś, co decyduje, czy twórczość jest dziełem czy niepowodzeniem- mimo iż każda twórczość powstaje z emocji.

Ćwierć strony zaledwie. Piszę "na długość". Przebaczcie mi, to pisze dziewięćset dziewięćdziesiąty człowiek we mnie, znam jego liczbę, znam jego miejsce, wiem, kim on jest, poznaję go, tak, często wpadamy do siebie na herbatkę. Mieszka on w dużym, kiczowatym domu przy głównej ulicy, a w okna jego sypialni świeci latarnia, dlatego właśnie w nocy nie śpi najlepiej. Ciągle chodzi nadąsany, bardzo chciałby zasnąć, ale wciąż nie może przez tą latarnię. Dlaczego nie odejdzie?

To jeden z tysiąca. Ta część całości bez której nie ma całości. Cukier jest cukrem nie tylko dlatego że jest słodki.

Tysiąc ludzi śpiewa jednym głosem. Tysiąc będzie śpiewał jednym głosem, choćby śpiewało tylko dziewięciuset. Trzysta kobiet, trzystu mężczyzn, trzysta dzieci, takich, które wychodzą z piłką na dwór i grają, i śpiewają tylko dlatego że słońce świeci. Śpiewają, bo boją się chmur, mimo iż chwilowo nie ma żadnych na horyzoncie.

Dziewięćset z tysiąca jest strachem. Jest strachem, który zamyka się w pieśniach, jest strachem, który przebija się przez wesołe nuty, jest tym, co sprawia, że piękno jest smutne. Jest tym, co sprawia, że można się przesłodzić cukrem.

Pozostała setka jest ogniskiem buntu, jest elitą, która przygotowuje rewolucję, jest inteligencją, która wiedzie masy ludu- ku lepszej przyszłości.

Potem tysiąc będzie pytał tysiąc- czy było warto, czy było o co walczyć, nie tak to wszystko miało przecież wyglądać.

Dziewięćset dziewięćdziesiąt osiem ludzi we mnie pójdzie do ziemi. Jeden z tych, którzy zostaną, pójdzie między następny tysiąc i będzie mówił, że zaprawdę powiada im.

A JA włoży drewniane korale i ze smutnym uśmiechem odleci w kosmos, by już nigdy nie wrócić do swojej róży.

Motyl
Motyl
Opowiadanie · 26 maja 2002
anonim
  • Maciej Dydo Fidomax
    ech po pierwszym zdaniu byłem pełen złych obaw, ale na szczęście im dalej tym lepiej i choć dalej mam wątpliwości czemu akurat 1000 tych ludzi jest.. i z taką dokładnością autor wie ilu z nich pójdzie do piachu, to tekst można z przyjemnością przeczytać...

    · Zgłoś · 22 lata
  • :)
    rzeczywiscie pierwsze zdanie lezy, pozniej robi sie ciekawie, do chwili, gdy znow cos sie wali. tym razem rozjezdza sie temat. [jak dla mnie - po co tyle jest o tych oknach, pozniej o latarni, pozniej o bezsennosci, mozna by bylo to jeszcze dalej pociagnac, wyjsc na ulice, do samochodow. ale po co? nie rozumiem]
    i reszta juz tez raczej przecietna, nie wraca na stale do porzadnego poziomu.
    wydaje mi sie, ze przez powtarzanie w kolko liczby, traci sie z oczu opowiesc o tym na co sie oni wszyscy skladaja. brak charyzmatycznego przywodcy w tym tysiacu.

    fido, "czemu akurat 1000 tych ludzi jest.."? dlatego, ze tysiac nie jest gorszy od miliona.

    · Zgłoś · 22 lata