zapisanych w labiryntach ptasich kiszek. W drugiej chwili jednak przed oczy jej wyobraźni nasunął się obraz ołtarza ofiarnego, na którym szamani składają krwawą ofiarę, by przebłagać rozgniewane bóstwo. W ręce Kornika tkwił skalpel. Rękawy jego koszuli były zakasane, na twarzy gościł wyraz namaszczenia, skupienia i powagi. Obok, leżał otwarty atlas anatomii. Otwarty na stronie z praptakiem. Siwy najwyraźniej studiował rysunek przedstawiający to dawno wymarłe stworzenie. Matias stał nad nimi, jak wyrocznia. Minę miał posępną, spojrzał w okno
- Będzie deszcz - zawyrokował po czym zagłębił się myślami w zawiłości kiszek.
- Co wy tu robicie? Wróżycie z wnętrzności?? Dlaczego w mojej kuchni? - Spytała jeszcze zaspana i niemal odruchowo włączając czajnik.
- To nie twoja kuchnia, tylko wspólna - odrzekł rzeczowo Matias i spojrzał raz jeszcze za okno - Będzie padać- powtórzył
- Kurze wnętrzności do was przemówiły? - Parsknęła śmiechem, budząc się coraz bardziej.
- Nie. Nie przemówiły. Ale zachmurzyło się - powiedział spokojnie, po czym wzruszył ramionami - Nie upadliśmy jeszcze na głowę, po prostu Siwy miał ochotę na pieczoną kurę.
- Poszliśmy więc na targ....
- I poprosiliście o świeżą?
- Skąd wiedziałaś?
- Ja wam mówiłem, one wszystkie są w zmowie! - Kornik zamachał skalpelem w powietrzu - Babska solidarność jajników, cholera... skąd mieliśmy wiedzieć, że ona wyjmie taką jeszcze żywa?
- Jak byś nie krzyczał: "przecież ona się rusza!", ten facet nie odrąbał by jej głowy i teraz nie musielibyśmy tu sterczeć...
- Wszystkie nieszczęścia są od bab, już od Ewy poczynając, czy jak tam wolisz od Pandory, same ziółka...
- Moja wina, że nie umiecie wypatroszyć kury?
- A ty może potrafisz?
Uśmiechnęła się kpiąco. Sprzątnęła nie dopite herbaty z małego stolika.
- Dawajcie ją tutaj, pewnie, że potrafię.
Nigdy wcześniej tego nie robiła, ale przy nich trudno było by się skompromitować.
Wyglądali, jakby nigdy nie widzieli kury. Podeszła do Kornika, wyjęła mu z ręki skalpel, którym gestykulował, po czym umyła go pod kranem i odłożyła na suszarkę
- Zabierasz lekarzowi, jego narzędzie pracy... Wiesz czym to grozi? Zwłaszcza jeśli
operacja nie została skończona? - Kornik pół żartem, a jednak zdenerwowany, że musi się zdać na czyjąś pomoc, wygrażał jej pięścią. Ale miejsca ustąpił wyjątkowo chętnie.
-Nie mów, że zamierzałeś ją jeszcze pozaszywać? - Spytała niby szczerze zdumiona. Wyjęła z szuflady nóż, potem odebrała Siwemu atlas anatomii. Kornik siedział nadąsany w kącie. Matias stał patrząc z zaciekawieniem.
- Czemu macie otwarte na praptaku?
Przerzuciła kilka kartek. W miejscu, gdzie powinna być kura, kartka została wyrwana.
- To Siwy zrobił z niej samolot....
- Nieźle latał, nie moja wina, ze Kornik rzucił go za okno, by zobaczyć czy da radę w niesprzyjających warunkach atmosferycznych....
- Będzie padać - Stwierdził Matias po czym wyszedł zaspany ziewając nieludzko.
- Szamani... I w ogóle, to po co wam atlas? Nie wiesz jak tam są kichy poukładane? Kornik, chyba was tego uczą... Przecież ty chcesz być chirurgiem...
-Właśnie, a nie weterynarzem ... Zrozumiano? - odparł i naburmuszył się tym razem na serio.
- Pewnie szefie - Uśmiechnęła się, zamknęła atlas i zaczęła.
***
- Mogliście ją przynajmniej oskubać z piór, co ja z nią teraz zrobię?
- Myśleliśmy, że może zdejmiemy z niej skórę. Wiesz, tak jak się zdejmuje z wilków i niedźwiedzi...
- Kura to nie niedźwiedź, ale teraz, nie pozostaje już chyba nic innego...
- No wiec jednak mieliśmy rację. A więc do dzieła pani Doktor, ja będę asystował - Kornik ożywił się nagle, ułożył na stole sztućce, a także długopis i co mu tam wpadło pod rękę, poczym zapiszczał nienaturalnie cienkim głosem:
- Siostro! Skalpel! Pacjent się wykrwawia, proszę ucisnąć mocniej! Puls słabnie...
- Opanuj się. Nie zamierzam się z wami bawić w doktora i jeśli chcesz wiedzieć, mam ciekawsze zajęcia na dziś wieczór, niż grzebanie w bebechach....
Kornik usiadł, Siwy spojrzał błagalnie
- Krój ją jak masz kroić, bo się późno robi....
Nie było łatwo. Trzy godziny oddzielania, białego od czerwonego, żółtego od różowego i piór od mięsa i kura została pokonana. Zmęczona, zmordowana, umyłam ręce i wychodząc oznajmiłam:
- Idę spać, jak upieczecie obudźcie mnie. Jeśli spróbujecie o mnie zapomnieć, zabiję was. Żebyście nie mówili, że nie mogliście mnie znaleźć dodam, że będę w 512. Jak zawsze. Odwróciła się i wyszła.
***
- Kornik? Czy ta kura... No wiesz, nie chcę być złośliwa, ale skąd ją macie?
- Jak to? Sama patroszyłaś przecież...
- Nie nabijaj się, ta ma skórę, tamta nie miała!
- Mówiłem, że zauważy... -jęknął Siwy
- No dobra, spaliliśmy tamta... No i co z tego? - Kornik zrobił obrażoną minę.
- Nie podoba ci się nasza kura? Prosta sprawa, możesz nie jeść.
- To po co myśmy tę kurę patroszyli?
- Będzie padać - powiedział siwy. Spojrzała w okno. Już padało. Lało można by nawet powiedzieć, ale nikt z nich nie powiedział tego. W ciszy kończyli kurę, którą ktoś oskubał, wypatroszył i piekąc nie przypalił.
Bielsko- Biała
26 kwietnia 1999
Lepszy od ostatniego zaakceptowanego? No widzisz ja mysle wrecz odwrotnie :))) Ale moje opowiadania maja juz to do siebie ze kazdemu sie zupelnie inne podoba najbardziej :) To chyba dobrze.