Literatura

Przygody Albina Szczurołapa (opowiadanie)

Anna Bogusław

- Dokąd zmierzasz wędrowcze? - Przed siebie. - To zawróć konia i nadal podążaj w tym samym kierunku
- Dokąd zmierzasz wędrowcze?

- Przed siebie.

- To zawróć konia i nadal podążaj w tym samym kierunku

- A to niby czemu, dzielny wojowniku?- Zapytał buntowniczo Albin Szczurołap.

- A to dlatego, że nie wyglądacie mi na człowieka który pcha się w straszne tarapaty z własnej woli, a musisz wiedzieć, że tam właśnie prowadzi ta droga.

- Jeśli tak, to faktycznie muszę chyba zawrócić.- Powiedział Albin i zawrócił konia. Myślicie pewnie, że zaintrygowało go to choć trochę? Jeśli tak, to się mylicie, Albin Szczurołap, nie był tego wcale ciekawy. Pojechał dalej i nigdy nie dowiedział się co to za straszne kłopoty mogły go spotkać na tej leśnej drodze. Nawet o tym nie pamiętał następnego ranka. Jedyne na co było go strać to zmarnowanie mi tak porządnie zapowiadającej się opowieści.

***

Dobrze się wam wydaje, że nie darowałam mu tego. Już nazajutrz pchnęłam go znowu w szpony przygody.

***

Albin jechał podśpiewując sobie i rozglądając się za szczurzymi bobkami które już od dzieciństwa stanowiły centrum jego uwagi. Szczurzych bobków nie było. Minął za to po drodze jakiegoś faceta średniej postury wiozącego na koniu związana niewiastę przepięknej urody. Pozdrowił więc miłym uśmiechem jeźdźca który już po spojrzeniu musiał rozpoznać w nim półgłówka, wiec tylko uśmiechnął się.

- Witaj wojowniku! Nie widziałeś gdzieś na tym trakcie wsi, a w niej szczurzych bobków?

- Nie patrzyłem pod nogi, kiedy przejeżdżałem przez wieś...- Powiedział wojownik i spojrzał na tyłek przewieszonej przez konia niewiasty.

- A daleko do onej wsi?

- Jakieś dwa rzuty burakiem, poławiaczu bobków -Powiedział wojownik po czym zaśmiał się i minął Albina.

- Jakby ktoś pytał to powiedz, że widziałeś tu Albina Szczurołapa...- Krzykną Albin

- Jak by ktoś pytał nie mów, że widziałeś tu Bizona Rozpruwacza- Odkrzyknął ze śmiechem wojownik, a dziewczyna zaczęła szamotać się bardziej, ale nie na długo, bo zaraz dostała trzonkiem topora w łeb i zwisła bezwładnie przez siodło.

- Nie powiem! - Zawołał Albin - Miło było cię poznać Bizonie Podrywaczu- Krzyknął i usłyszał z oddali dziki śmiech.

Bizon Rozpruwacz nigdy nie bawił się tak dobrze jak dzisiaj.

A ja nigdy nie byłam bardziej zła, bo właśnie o to dostrzegłam, że Albin wcale nie poczuł się zaniepokojony, a nawet uśmiechał się do siebie, bo wioska była blisko i do jego nozdrzy dolatywał już nęcący zapach bigosu i...

....i coś jeszcze jakby zapach szczurzych odchodów.

***

-Witajcie dobrzy ludzie! Macie niesamowite szczęście, bo oto przybył do waszej wioski wielki Albin Szczurołap i za niewielką opłatą postanowił was pozbawić plagi jaką są szczury...

- Kiedy nam one nie wadzą. Nasi dziadowie z niemi w zgodzie żyli i nam też nie śpiszno ich tępić.

- Jakoż to, przecie one ludziom w szkodę idą...

- Szczur zawsze się przyda- Odezwał się ktoś z tłumu

- Nie wiadomo, kiedy jaka klęska na nas spadnie i czas głodu najdzie...

- A wtedy taki szczur jak znalazł....

- Dobrze ci radzim wędrowcze idź swoją drogą i nie wadź nam, a tako i my z tobą zwady szukać nie będziem.

- Ale...

- Idź powiadam ci, pókim dobry i od szczurów naszych wara... Niech ci się kurz na gościńcu zanadto nie wzbija i słońce zbytnio nie praży, ale u nas nie masz ci czego szukać - przemówił najstarszy z nich i uczyniwszy znak krzyża zniknął w ciemnej chacie. Albin rozejrzał się i zauważył, że ludzie poznikali w domach i wszystkie okiennice zamykały się szybko, a niektóre z trzaskiem. Westchnął ciężko, bo ta z której dobywał się zapach bigosu zatrzasnęła się najgłośniej z wszystkich...

Albin posmutniał i ruszył w dalszą drogę, a zapach bigosu ciągnął się za nim jeszcze przez chwilę, aż zmieszał się z innymi zapachami wioski i pozostał tylko miłym wspomnieniem...

***

Może powiecie, że jestem złośliwa, ale taka już jestem... No dobra, mógł chociaż dostać bigosu... No trudno. Może następnym razem :-)

***

Więc podróżował Albin Szczurołap dalej, a pieniądze (jak to zwykle bywa) kończyły mu się... Kiedy już nie miał nawet tyle, by wynająć marny pokój w gospodzie zobaczył na horyzoncie miasto. Ucieszył się więc, bo gdzie jest miasto, tam są szczury, a w mieście nikt szczurów nie je (tak mu się przynajmniej wydawało). A to mogło oznaczać tylko, że wpadnie mu do kieszeni co nieco grosza (a może lepiej do sakiewki, bo kieszeń ma już przeszło dwa lata dziurawą...)

Albin jechał tak rozmyślając i nawet nie zauważył, kiedy znalazł się w mieście. Rozejrzał się i spostrzegł, że w wszędzie panuje smutek i ogólna żałoba. Nie zaniepokoiło go to, albowiem Albina mógł zaniepokoić jedynie brak szczurzych bobków które oznaczały niechybną obecność szczurów. Bobki były. W dużych ilościach. Albin jechał uśmiechnięty. Zatrzymał się na czymś w rodzaju rynku i zaczął krzyczeć:

- Witajcie dobrzy ludzie! Macie niesamowite szczęście, bo oto przybył do waszego miasta wielki Albin Szczurołap i za niewielką opłatą postanowił was pozbawić plagi, jaką są szczury....

- Panie! Pan chyba rozum postradał! - krzyknęła w jego stronę jakaś staruszka - My tu w wielkiej żałobie chodzim, a ty nam o jakowyś szczurach prawisz? Nam nie szczurołapa trzeba, ale śmiałka wielkiego inaczej wszyscy zginiem...

- Jak to? A co się stało kobiecino?

- Zrazu widać, żeś nie tutejszy panocku...- Odparła jakby zadowolona, że może mu wszystko wyjaśnić, a na około zaczęli zbierać się ludzie- Straszne się tu rzeczy zdarzyły! Czarnoksiężnik na nasze miasto napadł...

- Królewnę zaczarował...- dodał ktoś z tłumu

- Ano zaczarował. Siedem jednakich stoi, a wszystkie uśpione snem magagicznym!!! I nijak nie idzie poznać która nasza...

- A czarnoksiężnik termin dał i powiedział, że jak śmiałek się jakowyś nie najdzie, co pozna która jest prawdziwna i pocałować się odważy...

- ...jak się takowy nie znajdzie, to wszystkich nas w kamienie zamieni...

- Żeby tylko tyle... kto się omyli i złą pocałuje, to zginie...

- ... a całe miasto płomienie zajmą...- Mówili już jeden przez drugiego...

-... na dodatek księżniczka nieurodziwa i chuda jakowaś...

-... ta, jeden się znalazł rycerz, ale jak ją obaczył, zrazu się rozmyślił...

- Nie ma się mu co dziwować...

- Ano nie ma. A na dodatek król obiecał, że temu co ją odczaruje da królewnę za żonę...

- I pół królestwa?- Zapytał Albin z nadzieją...

- Gdzie tam... Król ma jeszcze dwie insze córki i syna. Wcale nie myśli nic dopłacać.

- Nieźleście musieli temu magowi podpaść, jak was tak załatwił...

- No, tak po prawdzie to wcale nie my... Jakiś rycerz przejezdny smoka mu ubił i się stary wkurzył...

- A na kiedy termin wyznaczył?

- Na jutro rano.

- To ja żegnam, do widzenia i życzę szczęścia - powiedział szybko i zamierzał już wskoczyć na konia, gdy ktoś złapał go za ramię...

- Nigdzie nie pojedziesz. potrzebujemy cię i musisz zostać - Albin obejrzał się i zauważył, że jest otoczony...

- Ale...

- Jeśli ci się uda do końca życia będziemy tylko u ciebie zamawiali tępienie szczurów, a jest ich tu trochę, jak sam zauważyłeś- powiedział ktoś błagalnym tonem. Wszyscy przytaknęli. Albin przekalkulował. Jakby zawsze zostawiać jakąś jedną, czy dwie kotne samice, to można by się nieźle ustawić...

- Dobra niech będzie. Prowadźcie mnie do niej.

***

Jest! Jest! Jest! Udało się mi go w końcu wpakować w kłopoty! Możesz teraz zostać bohaterem Albin, ale to zależy od ciebie. Ja obiecuję ci porcję bigosu. Z durzą ilością kiełbaski....

***

Został z nią sam na sam. Albo raczej z nimi. No cóż naprawdę nie była urodziwa. Siedem chudych, brzydkich, piegowatych i pryszczatych podlotków. Koszmar.

- Boże! Tyle brzydkich rzeczy w jednym miejscu - powiedział głośno i zaklął. Jedna z nich jakby zaczerwieniła się.

- Cholera, ta najbardziej pryszczata, zrobiła się na dodatek czerwona...- Teraz królewna zrobiła się prawie buraczkowa.

- Tak Albin nie oszukuj się, wiesz dobrze, że to ona. Udało ci się przechytrzyć tego magika od siedmiu boleści.- Powiedział i podszedł do niej.

- Albo on przechytrzył ciebie...- Dodał posępnie, a królewna, o ile to możliwe, robiła się jeszcze bardziej buraczkowa- Zmusił cię do tego żebyś całował pryszczatego potwora...

- Ale cóż, nie mam chyba innego wyjścia- Zakończył Albin i pocałował królewnę.

Królewna zerwała się i z okrzykiem...

- Ty świnio!!!!- ... walnęła go w twarz, po czym krzyknęła...

- Straż! Do mnie!!!- I do sali wbiegło sześciu strażników, którzy rzucili się na kolana przed Albinem i zaczęli mu dziękować.

- Zaraz będzie tu król, nie zamierzam zostać mężem tego potwora!!! Pomóżcie mi uciec- Szepnął do najbliższego strażnika, a ten spojrzał na królewnę i zlitował się nad nim.

- Zgoda. Za mną...

***

Albin wypadł z pałacu, i biegł nie oglądając się za siebie.... Prawie wybiegł już z miasta jak spostrzegł staruszkę z kociołkiem z którego unosił się smakowity zapach....

- Może bigosu, nasz bohaterze?- Zapytała staruszka i uśmiechnęła się miło. Nie usłyszała nawet co odpowiedział, bo Albin minął ją w wielkim pędzie.

Może i dobrze, bo odpowiedź była niecenzuralna.

***

Nie, to nie pomyślałam. Postawiłam tylko kropkę i odłożyłam pióro...

Na pewien czas dam ci spokój Albin, ale nie licz na to, że na zawsze.

CDN...


słaby 5 głosów
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Maciej Dydo Fidomax
Maciej Dydo Fidomax 12 sierpnia 2002, 12:09
nic wielkiego.. ale poziom humoru zachowany na jakimś przyzwoitym poziomie.. akurat do dodania...
ponownie 20 sierpnia 2002, 17:12
<font size=+5 color=red>
Patronuje nam<BR><BR>
Naswietsza_Panienka<BR><BR>
<img src=" www.shaco.pl/papiez/diecezja/strona/rokit-m.jpg" >
Bartosz Stankiewicz 24 sierpnia 2002, 01:12
Bohater samowolny i nie bohaterski - ten pomysl jest dla mnie ciekawy, oryginalny i zabawny. Tekst pomiędzy komentarzami ustępuje nowatorskością. A nawet jakbym gdzieś już czytał...
Anna Bogusław 26 sierpnia 2002, 15:05
nie wykluczone :) Gdzie ja tego juz nie publikowalam :)
Natalia 29 sierpnia 2002, 16:21
Starałam się, ale nie znalazłam żadnych przygód.
I wcale się nie szykują.
Nuda i nijakość.
:) 3 września 2002, 15:30
kiepskie, postac nawet nie nakreslona, humor jak dla mnie zbyt ciezki i wydumany, styl pisania prosty niczym nie zajmujacy, choc jak zauwazyl bz pomysl bohatera ciekawy.
ogolnie: albo jestem idiota i nie rozumiem, albo nie ma tu nic do rozumienia.
slaby.
sachiel
sachiel 25 maja 2004, 17:07
bardzo fajny, zabawny tekst. widac że autorka rozkręcała siew miarę pisania i całkiem nieźle jej to wyszło. czekam na ciąg dalszy.
annahelena
annahelena 5 lipca 2004, 10:01
nietuzinkowy, magiczny, chce się czytać dalej
przysłano: 12 sierpnia 2002

Inne teksty autora

Czekając na Deszcz
Anna Bogusław
Być sobie kierownikiem.
Anna Bogusław
To nie tak miało być
Anna Bogusław

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca