Świadomisiowanie

suicidalmaniac

.











Miś Widzimiś zaglądał bardzo szybciutko to w lustro, to do miski z wodą, to biegł szybko pukać w drzwi od zewnątrz i szybciutko zaraz potem truchtał otwierać. Wyraźnie był zdezorientowany. Coś mu nie pasowało.

- Widzi mi się że świadomość moja płata mi figle – wypowiedział wkładając sobie chytrze wskazującego palca do nosa.

- To znaczy smaruje ci klamki pastą do zębów albo wsypuje pieprz do torcika czekoladowego? – Karaluch Jacek wspomagał zawsze towarzysza konstruktywną rozmową. Szczególnie gdy moczył nogi w wodzie sodowej.

- Gorzej co chwila zmienia swoje zdanie o swoim i moim istnieniu. Wiesz czy moja świadomość i ja to jedno czy wręcz przeciwnie – pod światło na palcu chybcikiem skręcona szarozielona kulka migotała jak szafir.

- „Wręcz przeciwnie” do „jedno” to „wszystko oprócz jedno” czy „wszystko”? – Karaluch Jacek Jadł kluski lane i jednego miał na widelcu i spoglądał w miskę z zainteresowaniem i matematycznym zacięciem.

- Logika jest uproszczeniem więc stary ja cię proszę. – Miś Widzimiś wycelował w portret przodka. I strzelił. Trafił w tyłek, ironia losu.

- Śmieszny jesteś – Karaluch Jacek odstawił talerz i z rachunku za lodówke złożył papierowy statek napisał na nim TY-TA-NIC i puścił w swojej misce w której moczył jednocześnie sześć swoich zaodciskowanych przebrzydle nóg.

- Ja jestem? Właśnie o to mi chodzi czy jestem. Czy mnie nie ma. Niby dwie możliwe odpowiedzi a czuję że możliwości jest nieskończoność. – portret przodka emanował wściekłością na Misia Widzimisia ale nie były to fale które Miś Widzimiś mógł odebrać.

- No... skora ja jestem to i ty terz – Karaluch Jacek środkową lewą noga robił adekwatne fale do papirowego modelu pozwalajac lekko zamoczyć burtę.

- A jeśli ciebie nia ma?

- Jak to mnie nia ma stary, ja jestem e p i c e n t r u m – i wszystkimi nogami sieknął sztormik dookoła stateczku, który zachlapany rozpuścił się w wodzie jak papier toaletowy.

- A skąd o tym wiesz?

- Wymysliłem sobie że tak jest i tego się trzymam. Jestem katolikiem. Niepraktykującym zresztą.

- Wygodnie, ja naprzykład jestem wegetarianinem..

- A to miechą co się nim co dzień opychasz?

- Ale niepraktykującym

- A dobro i zło?

- Równie dobrze mógłbyś się spytać o pieprz i wanilię. Kurwa nie mieszaj pojęcia bytu z problemem moralności.

- Nie mieszam widzisz jeśli jestem to zakładam że jestem osobą tak? Ale ja nie odczuwam jedności sam ze sobą jestem sprzeczny, zaprzeczam, kołuję siebie, zapominam, kantuje, udaje że niewidze, oszukuję to jak mogę być jednością? No jak? Jak mogę być jednością i obcinać sobie bez straty paznoknie no jak?

- Kamień patrz widzisz go?

- Tak jest jeden

- Tak ci się wydaje – tu Karaluch uderzył młotkiem ze się kamień rozpadł

- Teraz jest kilka tak? I podpowiadasz że jak się rozprysnę to będzie mnie wielu? I tak w nieskończoność? Nie rożśmieszaj mnie.

- Nie chodzi mi o ciebie bufonie. Czy jeśli chodzi o materię czy cos się zasadniczo zmieniło?

- Znaczy się w sumie o co ci chodzi?

- Materia kamienia jest jedna, materia generalnie jest jedna, przyjmuje tylko różne formy. Jedna forma tańczy recytuje i prowadzi teleturnij Milionerzy a ta sama materia 20 lat pózniej rośnie sobie w stokrotce.

- Więc co tymwszystkim zarządza kto?

- Nie kto tylko ona sama i nie zarządza tylko po prostu jest.

- Skąd to wiesz?

- Nie wiem, odczuwam.

- Ogólnie bez sensu.

- Haha nie mów o sensie ogólnie bo to akurat i tylko to nie ma sensu.

....

Cisza przerwana skrzypieniem starej zardzewiałej skrobaczki do odcisków i szelestem

....

- A jeśli chodzi o zagadki istnienia: co, po co i dlaczego. Masz jakieś odpowiedzi?

- żle zadanie pytanie

- a jak byś ty je zadał?

- W sumie w ogóle bym jego nie zadawał.

- Dlaczego?

- Bo szukanie odpowiedzi jest jak wchodzenie w las, wchodzisz w las, poznajesz las, chcesz wchodzic w niego jeszcze głębiej i bardziej i jeszcze głębiej aż z niego wychodzisz i jesteś poza lasem.

- No ale mam wiedze.

- Masz wiedzę tylko taką że coś tam przeszedłeś nie jesteś w stanie odczywac całego lasu być nim możesz tylko obejść pomiędzy jego drzewami i widzieć 1% rzeczy i mechanizmów nim rzadzących.

- A jakby mnie było setki? Stanął bym przy kazdym drzew i opisywał, starał się ... i miałbym jedna jaźń. I ....

- Las by umarł zanim byś coś zdążył napisać...

- E no ale byłbym wiesz nie ruszał się ani normanie nic no....

- Nei ważne stary pomyśł ze ty jesteś lasem poczuj go..

- Hahah ja lasem? I ropuszką w kałuży? I stonogą i konarem i mchem?

- Nie myśl o formach myśł o materi.

- Ale świadomość. Wiesz . Blokuje mnie.

- Właśnie Dopóki myśłisz JA i JA MAM i stawiasz w opozycji JA I MOJE względem INNI I ICH. To nie masz szans. - Karaluch Jacek wyciągnął nogi i ułożł je w pentagram. Fioletową chmurą spłynełą arka Przymierza wraz z zapachem palonego haszyszu. Kluski smętnie szarzały na talerzu.

Miś Widzimiś zakwitł mchem po pólnocnej stronie uda a dzięciął przysiadł na jego nosie i zaczoł w czole misia wykuwac otwór by dobrać się do pasożytniczych robaków. W końcu miał rodzinę na utrzymaniu. Miłe dzięciolątka potrzebowały jeść.

Karaluch Jacek zgasił fifkę i poddal się wizji obrzezywania Clinta Eastwooda pałeczkami do ryżu na planie filmu Wielka Draka w chińckiej dzielnicy.

Zachodzące słońce zasnuło czerwinią całe niebo. Wszystki telewizory tego wieczora pokazywały dwugłowe koźlę urodzone po Rzeszowem. Życie toczyło się swoim zwykłym torem zgodnie z hasłem co dzień jest koniec świata. Jakiegoś świata.

suicidalmaniac
suicidalmaniac
Opowiadanie · 24 października 2002
anonim
  • :)
    "Karaluch Jacek Jadł kluski lane i jednego miał na widelcu i spoglądał w miskę z zainteresowaniem i matematycznym zacięciem."

    aaaaa.


    wraz z zapachem palonego haszyszu b.dobry.

    [zwlaszcza za te rozniaste slowa.]


    p.s. warunkiem koniecznym wystawienia oceny b.d. nie jest uzycie w teksie slowa haszysz.
    co wiecej, uzycie tego slowa nie jest tez warunkiem wystarczajacym.

    · Zgłoś · 22 lata
  • Olimpijka
    super!! Karaluch Jacek i inne orginalne pomysły przypadly mi do gustu BRAWO!

    · Zgłoś · 22 lata