-- Niezła, co panowie -- zwrócił się do swoich kolegów -- Jak widać, żaden problem ją rozebrać. Nie wiem, czego tak się baliście.
-- Tak -- przełknął głośno ślinę pryszczty rudowłosy młodzieniec. Czuli się dość niepewnie wobec tego co zrobił Sebastian. Ale już poznali się na nim. I gdzieś na najgłębszych, najczarniejszych pokładach duszy, imponowała im ta bezwstydność -- ale nie wierzyłem, że ci się uda.
-- Jak widać, nic trudnego -- uśmiech Sebastiana stał się nieco szerszy -- na razie jeszcze dziewica. Ma ktoś ochotę? Taka łatwa, powinna się zgodzić...
Patrząc na Ewelinę Natan zastanawiał się, czy ona się rozpłacze czy wścieknie. Lecz dał się słyszeć tylko cichy drżący szept:
-- Dlaczego... Sebastian, dlaczego?
Z twarzy Sebastiana znikł uśmiech. Teraz mógł wreszcie zatryiumfować. Odezwał się, powoli i wyraźnie akcentując słowa, a głos jego kruszył serca tych co go słyszeli:
-- Rok temu zrobiłaś błąd. Odmówiłaś mi. A ja bardzo nie lubię, kiedy mi się odmawia...
Jej usta zadrżały, a w oczach zabłysły łzy. Cofnęła się i usiadła na łóżku. Krople bólu, wstydu i cierpienia spływały powoli po jej rozgrzanych, zaczerwienionych policzkach, nieświadome roli, jaką wyznaczył dla nich świat.
-- Dobra, panowie, wystarczy przedstawienia -- Sebastian skinął ręką w kierunku drzwi. -- Tu nie ma już nic ciekawego. Wychodzimy.
Chłopcy usłuchali, w pokoju zrobiło się nagle pusto. Rozrzucona pościel, która jeszcze przed chwilą była świadkiem namiętnych pocałunków dwojga młodych ludzi, teraz już tylko zbierała w sobie łzy zniszczonej dziewczyny.
Natan zawachał się przez chwilę... spojrzał na Ewelinę, na nóż który nagle znalazł się w jej ręce... Patrzył, z bolesną, wymuszoną obojętnością, jak rozcina sobie żyłę. Nawet na niego nie spojrzała.
"Nie mogę", pomyślał głucho. Wyszedł.
Sebastian już był na sali, świętując swoje zwycięztwo.
Natan jednakże nie mógł wytrzymać. Podszedł do jednej z koleżanek Eweliny i szepnął jej cicho do ucha:
-- Idź na górę, do Eweliny.
Dziewczyna posłuchała, nawet na niego nie spoglądając. Natan uśmiechnął się smutno.
Dał się słyszeć krzyk. Krzyk zwiastujący śmierć.
Sebastian widocznie zdał sobie sprawę, że impreza się skończyła. Zrozumiał co się stało prawie natychmiast. Twarz jego zbladła, a gdy kolega potwierdził jego obawy, zrozumiał, że tutaj już nie ma dla niego miejsca. Chciał zadać ból, ale nie chciał zabijać... Patrzył dookoła, na ludzi wpatrzonych w niego z niemym wyrzutem sumienia na twarzach. Cichutko, przez nikogo nie zatrzymywany, odprowadzany przez tępe pół-rozumiejące spojrzenia, wyszedł.
W drzwiach minął się z niskim mężczyzną w czarnym płaszczu. Mężczyzna zauważył Nathana i podszedł do niego spokojnym krokiem.
-- Witaj Natan -- uśmiechnął się do niego smutno.
-- Witaj Andrew -- odwzajemnił smutne spojrzenie -- A więc jednak?
-- Niestety -- odparł Andrew -- I tak nic nie mogłeś zrobić. To już druga, o ile dobrze pamiętam?
-- Tak -- odparł Natan spuszczając głowę -- On jest nieobliczalny.
-- Nie. Po prostu się zgubił -- odparł spokojnie Andrew -- Gdzie jest ofiara?
-- Po schodach, na górze.
-- Do zobaczenia.
-- Miejmy nadzieję, że nie...
Sebastian... To musi się skończyć, pomyślał Natan, taka kreatura nie ma prawa żyć, nie ma prawa niszczyć ludzi... Dlaczego ja? I dlaczego on... A czy ja mam prawo? A czy będzie to mniejszym złem?
Wyszedł z sali. Jak zwykle nikt go nie pożegnał.
Ulica, noc i gniew.
Sebastian stał na zewnątrz, próbując sobie poukładać wszystkie targające nim myśli. Natan podszedł do Sebastiana, stanął za jego plecami. Patrzył na jego kruczoczarne włosy. Na czarne oczy, jakby wyprane z uczuć...
I zrobił coś, czego nigdy dotąd się nie ważył. Nachylił się nad nim i zaszeptał mu do ucha mroczną opowieść. Opowieść o końcu cierpień, opowieść o ukojeniu. Snuł cichą melodię śmierci, sugerował ulicię i zbliżający się samochód. Kusił spokojem i snem. Wstrząśnięty i podatny na kojące słowa umysł usłuchał morderczej sugestii.
Sebastian podszedł do jezdni, spojrzał niewidzącym wzrokiem na nadjeżdżający samochód... Jeden krok...
Teraz.
Nie!
Natan szarpnął go do tyłu. Nie potrafię.
Sebastian nie rozumiejąc co się z nim dzieje zaśmiał się opentańczo.
Natan zaszlochał. A potem śmiał się razem z nim.
Bym go zabił. A przecież go kocham. Jest taki jak ja...
Coś się zmieniło. Nathaniel spojrzał na swoje skrzydła. Pióra zczerniały, straciły swój święty, nieskazitelny blask. Kolejna ofiara dla mrocznych bogów... Anioł został strącony.
troche przeszkadza tez balagan.
ale obserwowanie upadku aniola - to jest cos.
prowadzenie dosc.... chm nie to ze nastolatkowa ale narracje masz nie swoją jakby kupioną z balamutu wielu ksiązek i że to się miesza.. moze sam nie ufasz swoim zdaniom albo te uwazasz za swoje... stylu nie masz ale masz pomysl fajowy zreszta.. cytuje styl: zaszeptał mu do ucha mroczną opowieść. Opowieść o końcu cierpień, opowieść o ukojeniu.... no srednio fajowe.... ale pomysł sam bravooo
aha ja nie oceniam bo bym musial dac nizej nisz wynikowa jaka jest ...