Dzisiaj jest jutrem

a!katarzyna

Rok 2024 nie był rokiem zwykłym. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że coś się zmieni. Obecny porządek zmierzał ku upadkowi. W kraju szerzył się niepokój. W śród ludzi krążyła plotka, że partyzancka grupa nazywająca siebie Straceńcami zamierza przejąć władze. Było to tym bardziej prawdopodobne, że miała po swojej stronie kilku znaczących generałów i naprawdę szczere poparcie w armii.

Ich walka trwała prawie 20 lat. Wszystko zaczęło się w feralnym 2003. Większość, to co się wtedy zdarzyło określa jako katastrofę, zemstę Boga na nieposłusznych mieszkańcach małej niebieskiej planety. Ludzie mówili, że była to kara za wywołanie, w wielkim zadufaniu, wojny, której nikt nie mógł wygrać. Wszystko się zaczęło od pewnego niewiele znaczącego dla nas zdarzenia, a mianowicie Amerykanie po długich negocjacjach i wbrew większości uderzyli na Irak. Zapowiadało się kolejne wspaniałe zwycięstwo USA, jednak zdarzyło się coś czego agresorzy bali się najbardziej. Okazało się, że Amerykanie nie mylili się co do Iraku. Ówczesny jego przywódca, Saddam Husajn rzeczywiście posiadał broń masowego rażenia. W chwili gdy amerykańscy żołnierze dotknęli irackiej ziemi w ich stronę posypały się rakiety wypełnione trującym gazem i zabójczymi bakteriami. Całe uderzenie zostało odparte a atakujący zdruzgotani. W akcie desperacji Ameryka odpowiedziała atomową salwą. Irackie pustynie zamieniły się w piekło. Wszystkie duże miasta zostały zrównane z ziemią, zginęły miliony. Na bliskim wschodzie zapanowała wściekłość. Palestyńscy i Libijscy terroryści przypuścili atak na Izrael, małego szatana, sojusznika tego wielkiego. W odpowiedzi Izrael użył wszystkich dostępnych mu środków do powstrzymania zagrożenia. Zajął terytoria ościennych państw i rozpoczął przy aprobacie większości państw zachodnich czystki etniczne. Arabowie wypowiedzieli dżichad całemu światu. Islamscy terroryści nękali nie tylko Izrael, lecz też Amerykę i Europę.

W USA seria ataków na najważniejsze instytucje doprowadziła kraj do upadku. Prezydencki Air Force One z prezydentem na pokładzie został zestrzelony. Kongres został wysadzony w powietrze kilka dni później. Poszczególne stany musiały wziąć na siebie obowiązki federalne. Unia zaczęła się powoli rozpadać. Towarzyszył temu największy kryzys gospodarczy w historii. W całym kraju grasowały uzbrojone bandy polujące na wszystko co ma jakąś wartość z ludźmi włącznie. Nawet wojsko nie mogło sobie z nimi poradzić. Władze centralne utraciły kontrole nad prowincją.

W Europie nie było lepiej. Potężny kryzys gospodarzy cofnął przemysł tych państw o sto lat. Unia Europejska nie dała sobie z tym rady. W poszczególnych krajach do głosu dochodzili nacjonalistyczni populiści. Wspólna polityka stała się mrzonką. W Polsce było jeszcze gorzej. Skorumpowana władza nie była w stanie nic zrobić. Przemysł upadł, zaraz za nim w przepaść runęło rolnictwo. Inflacja sprawiło, że nie było nawet za co kupić żywności. Ludzie jedli trawę i gotowali korę z drzew. W miastach wybuchły zamieszki tak gwałtowne, że policja nie dała sobie z nimi rady. Na ulice wyjechały czołgi. W dowództwie nastąpił rozłam na tych co chcieli zachować wierność prawomocnemu rządowi i na tych co chcieli sami przejąć władze. Po kilku tygodniach wybuchła krwawa wojna domowa między rządem a rebeliantami. Była tym straszniejsza, że polski żołnierz musiał walczyć przeciwko innemu Polakowi, nigdzie nie przebiegał front a każdy mógł zostać uznany za przeciwnika. Kraj pogrążał się w chaosie. Na czele rebeliantów stanął jeden człowiek. Głosił on bardzo radykalne hasła, które były mieszanką nacjonalizmu i komunizmu. Chciał pełnego upaństwowienia, zniesienia jakiejkolwiek waluty, obowiązku pracy i innych niespełnialnych postulatów. Co najgorsze większość społeczeństwa mu uwierzyło. Oddziały rebeliantów zdobyły prawie cały kraj. Jedynie w większych miastach władze utrzymywał legalny rząd ale i te upadały jedno po drugim. Po dwóch miesiącach cała władza znajdowała się w ręku tego jednego człowieka, który od tego czasu kazał nazywać się Wodzem.

Z początku sytuacja w kraju trochę się poprawiła. Każdy dostał jakąś prace a w zamian za nią otrzymywał trochę żywności, niewiele ale zawsze to lepiej niż jedzenie trawy. Mimo to gospodarka nadal stała. Polska zerwała wtedy stosunki dyplomatyczne z wszystkimi krajami oprócz tych, w których podobnie jak tu władze przejęli rewolucjoniści. Przez następne kilka lat kraj trwał w międzynarodowej izolacji. Poziom życia ludzi był podobny do tego w XVIIIw. Jednak życie toczyło się dalej. Izolacja uchroniła kraj od zamachów terrorystycznych i dalszych wstrząsów gospodarczych. Jedyne co było solą w oku nowej władzy to partyzantka, która składała się z ludzi wiernych starej władzy lecz w większości z tych co chcieli powrotu do starego porządku. Władza nie patyczkowała się z nimi. Powstały specjalne komanda do zwalczania opozycji. Składały się z różnej maści degeneratów, złoczyńców i psychopatów. Były bardzo bezwzględne i mordowały każdego, co do którego były jakiekolwiek podejrzenia że współpracuje z partyzantami jak i tych, co do których takich podejrzeń nie było. Bały się ich nawet regularne oddziały wojska.

W miarę upływu czasu sytuacja się stabilizowała. Po 20 latach nikt już nie pamiętał, że może być inaczej. Nachalna propaganda przedstawiała kraj jako oazę szczęśliwości, jednak nie było możliwości żeby to sprawdzić, gdyż granice były bardzo szczelnie zamknięte, a za samo posiadanie radia, telewizora czy komputera groziła kara śmierci.. Sądy nie bawiły się w procesy i od ręki ją wymierzały. Po kraju krążyła plotka, że każdy kto choć raz zobaczył jak się żyje za granicą od razu przystępował do Straceńców, jednak za rozpowszechnianie takich plotek również groziła kara śmierci. W kraju panowały iście feudalne stosunki, uprzywilejowana kasta urzędników i wojskowych mogła robić co tylko chciała a zastraszeni ludzie musieli być posłuszni. Jednak w tym dziwnym 2024 wszystko zmierzało ku zmianie.

W obskurnym mieszkaniu zadzwonił budzik. Z nie najnowszego już łóżka podniósł się człowiek. Nazywał się Krzysztof Pilch. Była siódma rano. Zmęczony po poprzedniej nocy, której za nic w życiu nie mógł sobie przypomnieć, podszedł do lustra. ‘No pięknie. Rozpoczyna się kolejny dzień jak co dzień’. Następnie poszedł do kuchni i zaparzył sobie coś co mogłoby by przypominać herbatę gdyby nie to, że nie było w tym prawdziwej herbaty. ‘Wszystko przez reglamentację, mogliby choć raz dać coś co przypomina herbatę nie mówiąc już o kawie’. Kawy nie było już na rynku od bardzo dawna, od kiedy rząd zerwał wszystkie stosunki z krajami Ameryki Południowej, ta na czarnym rynku była po chorendalnie wysokich cenach. Krzysztof zjadł suchą bułkę. ‘Czas do pracy’ powiedział do samego siebie. To dziwne, że człowiek na tak wysokim stanowisku w administracji państwowej żyje w tak podłych warunkach. Jak żyli inni zwykli ludzie mógł się tylko domyślać.

Pilch pracował w Urzędzie Propagandy, był głównym naczelnikiem na region Mazowsze. Podlegał bezpośredni samemu komisarzowi. Była to bardzo wysoka posada. Otrzymał ją dlatego, gdyż jego ojciec walczył w Wielkiej Wojnie Domowej po stronie rebeliantów. Doszedł do stopnia pułkownika, jednak zginął kilka lat po wojnie z rąk straceńców. Był wychowywany na prawdziwego rewolucjonistę. Zawsze gorliwy, zawsze aktywny. Jako jeden z pierwszych został przyjęty na studia. Był wtedy tylko jeden wydział, który zwykli ludzie nazywali po prostu indoktrynacją. Dopiero po ich zaliczeniu można było studiować wszystkie inne kierunki. Po studiach został przyjęty do urzędu propagandy. Z początku miał pisać artykuły i inne peany na cześć Wielkiego Wodza i rewolucyjnej ojczyzny. Potem szybko awansował. Teraz jako naczelnik na cały region odpowiada za kontrolę prasy i pilnować czy agitacja przebiega prawidłowo. Do jego obowiązków należała kontrola szkół i instytucji publicznych. Urząd Propagandy obejmował swoimi mackami wszystko. Podlegała mu także tajna policja i sądy rewolucyjne, sądzące za przestępstwa polityczne. Jemu jako naczelnikowi podlegały wszystkie te wydziały. Był bardzo potężny.

Była już ósma kiedy dotarł do pracy. Jako jednemu z nielicznych, jemu przysługiwał samochód służbowy, stary Ford. Wszedł do budynku. Podszedł do sekretarki. ‘Jakie są zadania na dzisiaj?’ ‘Najpierw ma pan kilka artykułów do sprawdzenia. Potem przychodzi do pana redaktor Głosu Rewolucyjnego, z którym się pan chciał widzieć. O czwartej spotkanie z komisarzem, potem miał pan przejrzeć akta procesów przeciw dysydentom’. ‘Dobrze, pani Heleno bardzo dziękuje’. ‘Zapowiada się ciekawy dzień’ mruczał do siebie. W istocie pierwsza jego część czyli poprawianie artykułów prasowych była nudna jak flaki z olejem. Właściwe to sam nie wiedział czemu nie zlecił tego komuś innemu. Chyba po prostu nikomu tu nie ufał. Wiedział, że jedna wpadka a on sam znajdzie się w sytuacji w jakiej znaleźli się ci nieszczęśnicy, których akta będzie przeglądał wieczorem. Dzień się ożywi dopiero po południu, gdy spotka się z samym komisarzem, jednym z dziesięciu ludzi, którzy mają osobisty dostęp do samego Wielkiego Wodza. Sam Wódz nie spotyka się z nikim. W kraju krąży pogłoska, że wódz już dawno umarł a jego wierni generałowie nadal podtrzymują mit, żeby sami mogli rządzić. Tak naprawdę wokół wodza krąży otoczka tajemnicy. Nikt nie wie jak naprawdę wygląda, gdyż z plakatów propagandowych spogląda na nich twarz może dwudziestoletniego mężczyzny. Była trzecia gdy wyszedł z gabinetu i udał się na spotkanie. Już od progu powitała go lament ‘ Wszystko skończone, wszystko’. „Ale co skończone,’ zapytał się Pilch ostrożnie. ‘Wszystko ja, ty, urząd. Byłem właśnie u wodza. Zarzucono nam nieudolność w walce propagandowej ze Straceńcami. Wódz przyznał racje temu cholernemu Kowalskiemu. Gdyby nie to, że ma osiemdziesiąt dywizji wojska pod komendą to bym go osobiście wypatroszył.’ ‘Ale nie może być aż tak źle.’ starał się pocieszać Pilch swego szefa sam nie wierząc we własne słowa. ‘ Puknij się w łeb człowieku, myślałem że jesteś mądrzejszy’. Komisarz miał racje, było bardzo źle za kilka dni rozpocznie się oficjalna nagonka i potoczą się ich głowy. ‘Ale co możemy zrobić, znowu nieśmiale zapytał Pilch?’. ‘Nie wiem, naprawdę nie wiem’ westchnął zrezygnowany. ‘Przecież oni nie mogą się nas tak po prostu pozbyć, jesteśmy zbyt ważni’. ‘Ale ty jesteś głupi, gdybym wiedział wcześniej to nigdy byś nie dostał tej pracy. Przejrzyj na oczy! Tu się toczy walka, a my swoją przegraliśmy. Nigdy nie lubiłem tego Kowalskiego i z wzajemnością, szukałem na niego haka i go znalazłem, jednak on się o tym dowiedział i uderzył pierwszy. Wygrał, ale jeszcze nie wie jakim kosztem. Użyje wszystkiego co o nim wiem. Zginie razem z nami.’ Krzyczał komisarz. ‘To żadna pociecha, musimy coś zrobić żeby przetrwać.’ ‘Wreszcie zaczynasz myśleć, to dobrze.’ ‘Wydaje mi się panie komisarzy, że żeby nam się udało musimy mieć nasz urząd pod całkowitą kontrolą. Trzeba porozmawiać z każdym naczelnikiem i wymusić lojalność jeśli trzeba to nawet siłą. Kowalski może mieć te swoje osiemdziesiąt dywizji, my mamy całą Polskę, społeczeństwo uwierzy we wszystko.’ ‘Wiesz, to mi się nawet podoba, jutro zwołam naradę, a ty masz przeszukać teczki ich wszystkich znaleźć coś co pozwoli nam zmusić ich do wierności.’ ‘Ja myślę, że to nie będzie koniecznie. Wszyscy tak samo boją się o swoje głowy jak my, będą wierni’. ‘Dobrze, już dobrze, załatw to a teraz idź, muszę pomyśleć’.

Pilch wyszedł z gabinetu swojego szefa i od razu skierował się do siebie. ‘Teraz to będzie zabawa, żebym dożył następnego tygodnia.’ Starał się uspokoić i zebrać do kupy ale złe myśli kołatały mu się po głowie. ‘Co teraz będzie z mamą, kto jej będzie pomagać jak mnie zabraknie, mam jej wszystko powiedzieć? Nie to mógłby być dla niej szok, niech lepiej się nie dowie, zresztą nadal istniała jeszcze niewielka szansa’. Było już późno w nocy Krzysztof został sam w biurze. Rzuciła mu się w oczy niewielka tabliczka od lat wisząca na ścianie. „Kontroluj prawdę a zdobędziesz umysły”, pamiętał że dostał ją po ukończeniu studiów, miała mu „wskazywać drogę”. Teraz ta tabliczka podsunęła mu pewien pomysł. Skompromitowanemu człowiekowi nikt nie uwierzy, a im bardziej niewiarygodne rzeczy będzie mówił tym bardziej będzie się kompromitował. To była jedna z pierwszych rzeczy jakich się nauczył w tej pracy. ‘To jest to, seria artykułów w prasie i po Kowalskim, zastrzelą go jego właśni żołnierze’. Poczuł się lepiej, postanowił iść do domu ale najpierw zostawił notatkę sekretarce. „Pani Heleno, proszę zwołać na naradę wszystkich redaktorów naczelnych na godz. 10”.

W nocy męczyły go koszmary, śniło mu się że zabłądził w lesie a każdą drogą którą by nie poszedł trafiał do chaty, gdy do niej wszedł zobaczył własną matkę. Była cała zlana łzami, w końcu odezwała się ‘nie tego z ojcem chcieliśmy dla ciebie, on by tego nie zniósł’. W tym momencie Pilch się obudził, nie wiedział o co chodziło w tym śnie. Podejrzewał tylko, że chodzi o jego prace. Z opowieści matki słyszał, że ojciec był bardzo uczciwy, nigdy nie splamił się kłamstwem, a całe życie jego syna polegało na oszukiwaniu ludzi. Z początku Krzysztof traktował swoją pracę jak służbę, jak obowiązek, lecz potem przejrzał. Cała jego to było poprawienie prawdziwych danych, tak żeby zgadzały się z „oficjalną linią partii”. Ordynarnie okłamywał ludzi i opowiadał im rzeczy, w które on sam po pewnym czasie przestał wierzyć. Kilka lat temu przeszedł załamanie nerwowe. Było to po tym jak dostał informację o kolejnych działaniach osławionego Komando 1, grupa psychopatów wyrżnęła kilka wsi co do jednej osoby nie oszczędzając ani kobiet ani dzieci. Potem kazano mu umieścić informacje jakoby doszło do „zaciętej walki z wichrzycielami i podziemną reakcją”, żadnej walki jednak nie było, tylko zwykła rzeź. Pilch jako idealista nie mógł się z tym pogodzić, lecz artykuł opublikował, znienawidził przez to samego siebie. Po kilku miesiącach spędzonych na leczeniu powrócił do pracy jednak bez poprzedniego entuzjazmu i werwy. Czuł, że każdy dzień pracy w urzędzie wyniszcza go wewnętrznie lecz wiedział że tej pracy nie można tak po prosty rzucić. Stąd odchodzi się na dwa sposoby, albo umiera się ze starości albo umiera się zastrzelonym z rozkazu swego szefa.

Następnego dnia Pilch wcześnie wyszedł do pracy. Sekretarka przywitała go planem zajęć na dziś. O 10 miał spotkanie z redaktorami, a o 15 spotkanie u dyrektora. To co najbardziej zdziwiło panią Helenę było to, że kazał odwołać wszystkie zajęcia pomiędzy tymi spotkaniami. Nie wychodził ze swojego gabinetu do godziny umówionego spotkania. Gdy przyszli jego goście kazał ich wprowadzić. ’Nie będę owijać w bawełnę, sprawa jest bardzo poważna i żądam całkowitej dyskrecji i posłuszeństwa. Od tego co tu usłyszycie może zależeć wasze życie. A więc, rozpoczyna się śledztwo w sprawie naszego domniemanego poparcia dla sprawy straceńców. Jakkolwiek idiotycznie by brzmiało to oskarżenia są prawdziwe. Niedługo rozpocznie się oficjalny proces, i egzekucje. Najpierw poleci głowa komisarza, następnie moja, potem wasze.’ ‘Więc co mamy robić’ odezwał się jeden z redaktorów. ‘Jeszcze nie mam konkretnego planu, dzisiaj się spotykam z komisarzem. Wiem, że cała ta sprawa wyszła dzięki naszemu przyjacielowi Januszowi Kowalskiemu, komisarzowi obrony, to on wypowiedział nam wojnę a my musimy się bronić’. ‘Ale jak?’. ‘Będzie ciężko, możemy tego nie przeżyć, ale nie mamy wyjścia...’ Pilch wyjaśniał szczegóły przez kilka godzin . Następnie udał się na spotkanie z samym komisarzem. W jego gabinecie siedziało już jego dziewięciu kolegów naczelników. Wszedł a po chwili odezwał się ich przełożony ‘Wszyscy już wiecie po co się tu spotkaliśmy, musze wam powiedzieć o naszym przeciwniku. Komisarz Janusz Kowalski odpowiedzialny za sprawy wojska, najpotężniejszy ze wszystkich komisarzy, ma nieograniczony dostęp do Wodza. Pokonać będzie go bardzo trudno ale jednak i na niego znajdzie się hak. Ostatnio dowiedziałem się od komisarza Nowaka, z Komisariatu Kontroli Państwowej, że z magazynów wojskowych zginęła poważna ilość broni. Nowak uważa, że dostała się ona w ręce Straceńców, możliwe, że Kowalski ją im sprzedał. Zresztą to nieważne, jeśli ta sprawa wyjdzie na jaw to tego idiotę czeka pluton egzekucyjny.’ Wtedy odezwał się jeden z przysłuchujących się naczelników ‘Ale wywołanie takiej akcji wymagałoby zgody samego wodza, bez niej to tak jakbyśmy sobie sami w łeb strzelili’. ‘To oczywiste, jednak nie publikując tego, efekt będzie ten sam, poza tym jeśli uda nam się rozdmuchać to może uda nam się postawić Wodza przed faktem dokonanym i zyskamy trochę czasu. Więc panowie, uważam to spotkanie za zakończone, jeszcze na jutro macie przygotować artykuły, to musi być prawdziwa ofensywa. Pan panie Pilch chwile jeszcze zostanie.’ Gdy wszyscy zakończyli już ceremoniał pożegnań, wyszli. Byli w fatalnych nastrojach, co można było zobaczyć gołym okiem. W biurze dwóch ludzi dyskutowało do późna w nocy. Omawiali szczegółu swojego planu.

Następnego dnia pogoda była fatalna. Od samego rana lało. Pilch leżał długo w łóżku, zastanawiał się o swojej sytuacji. Był już tym wszystkim bardzo zmęczony. Najchętniej przespałby ten dzień, jednak po chwili zdał sobie sprawę, że to mogła być jego ostatnia spokojnie przespana noc. Nawet nie wiedział jak blisko prawdy był tego ranka. Po dotarciu do biura od razu zabrał się do pracy, jednak około południa zjawił się w jego gabinecie dziwny człowiek. Przedstawił się jako generał Woźniak. Powiedział, że przysyła go sam komisarz. ‘Mam dla pana pewną propozycję, wiemy, że „propaganda” szykuje coś przeciwko nam’. Pilch nie krył zdziwienia ‘ I kto to mówi, to Komisariat Wojskowy, zarzuca nam nieudolność i przygotowuje nagonkę, ale wiedz, że wam się to nie uda, to my mamy policje rewolucyjną i sądy, to my kontrolujemy ludzkie umysły.’ dał się ponieść emocjom, nigdy tak się nie zachowywał, ale jego demonstracja siły najwidoczniej przyniosła skutek. Jego rozmówca został zbity z tropu i stracił rezon. ‘Nie wiem o czym pan mówi, ale to już chyba czas na mnie, dziękuje i do widzenia.’ ‘Oby nie zbyt prędkiego’ dodał cicho od siebie Pilch, ale całkiem możliwe, że wychodzący gość jeszcze te słowa usłyszał. Po tym spotkaniu Krzysztof długo nie mógł dojść do siebie. Siedział długo, zamyślony, w swoim fotelu. ‘Ze też ja o tym wcześniej nie pomyślałem przecież to oczywiste. ’Pani Heleno proszę zawołać kierownika Trzaskalskiego. Trzaskalski był zaraz po Pilchu najważniejszą osobą w urzędzie i tak jak on, podlegał bezpośrednio komisarzowi. Był odpowiedzialny za policję polityczną i przy okazji był prawdziwym fanatykiem, zastrzeliłby pierwszą osobę, co do której miałby jakiekolwiek podejrzenia, że jest przeciwnikiem rewolucji. Po chwili rozległo się pukanie, to był kierownik. Pilch nie czekając na nic od razu rozpoczął rozmowę. ‘Na pewno słyszałeś już o tych plotkach’. ‘O jakiś słyszałem, ale musisz się wyrażać precyzyjnie, w tych warunkach bardzo łatwo o nieporozumienie.’ Trzaskalski uśmiechnął się znacząco. Na pewno wiedział o co chodzi jemu rozmówcy. Pilch nie czekając dłużej przystąpił do wyjaśniania i jak się spodziewał jego słowa nie wywołały na szefie policji żadnego wrażenia. Z pewnością wiedział o wszystkim od samego początku, jednak w takiej pracy dyskrecja może świadczyć o życiu i śmierci. ‘Więc co zamierzasz z tym zrobić’ rzucił niedbale na zakończenie Pilch. ‘To co zwykle. Przeprowadzimy dochodzenie, wytoczymy proces, skażemy winnych i po sprawie.’ Trzaskalski odwrócił się i wyszedł. W progu jednak rzucił ‘Uważaj komu ufasz, to wszystko nie jest tak, jak wygląda.’ Naczelnik sam nie wiedział czy traktować to jako ostrzeżenie czy pogróżkę, jednak nie miał czasu się nad tym długo zastanawiać gdyż po chwili do jego gabinetu weszła sekretarka. Przyniosła jak zwykle artykuły do sprawdzenia, jednak tym razem było ich więcej niż zwykle. Niemal każdy nagłówek mówił o domniemanej aferze w siłach zbrojnych. Pilch przeczytał je wszystkie a następnie zaniósł do komisarza. Gdy tylko ten je zobaczył, zaczął się cieszyć jak dziecko ‘Teraz ich mamy, z tego to się nawet Kowalski nie wywinie.’ mruczał pod nosem. ‘Rozmawiałem z kierownikiem Trzaskalskim, powiedziałem mu co „trzeba”, na jeden pana telefon rozpocznie aresztowania.’ ‘Świetnie’

Po tej rozmowie Pilch poczuł się spokojniej. Wrócił wcześniej do domu. Był wykończony, jeszcze kilka dni temu nie pomyślałby, że może spotkać go coś takiego. Zawsze przykładnie wypełniał swoje obowiązki, nawet jeśli bez przekonania. Przez te kilka dni przemyślał całe swoje życie. Najbardziej żałował, że nie zdołał założyć rodziny ani nawiązać jakichkolwiek bliższych znajomości. Miał tylko matkę, której nie widział od kilku miesięcy i nawet nie wiedział czy jeszcze żyje. Po kilku godzinach w końcu udało mu się zasnąć, jednak nie było mu dane przespać tej nocy, tak spokojnie, jak poprzedniej.

Nagły hałas wyrwał go ze snu. Drzwi jego mieszkania zamieniły się w drzazgi a do środka wbiegło kilku żołnierzy. ‘Wstawaj! Jesteś aresztowany! Jeśli się odezwiesz zastrzelimy cię!’ słyszał tylko polecenia mundurowych. Był jeszcze na wpół we śnie a szok wywołany nagłym zbudzeniem spowodował, że nie był w stanie się sprzeciwić. Zdołał tylko założyć spodnie i narzucić marynarkę zanim wywlekli go z mieszkania i wrzucili na tylne siedzenie starego samochodu. Zobaczył, że jego komisarz też tam jest. Na dworze świtało. Samochód ruszył. ‘Dokąd nas wieziecie?’ Zdołał tylko wykrztusić z siebie Pilc

a!katarzyna
a!katarzyna
Opowiadanie · 8 marca 2003
anonim
  • vea
    juz po pierwszym akapicie skojarzylo mi sie z "rokiem 1984". pozniej zostalam troche zbita z tropu (miejmy nadzieje ze Twoja wizja europy z 2003 nie okaze sie prorocza!)... ale ostatcznie stwierdzam, ze tekst niczym zywcem z orwella sciagniety...
    czy to zle? nie wiem... ja tam orwella lubie :-)
    i czekam na cd.

    · Zgłoś · 21 lat
  • spam spamsky
    Napiszę ładnie, zauważyłem nawiązania do:

    "1984" Georga Orwella
    "Brasil" Terry'ego Gilliama,
    "Wojna światów" Piotra Szulkina,
    "Wróg publiczny" Tony'ego Scotta

    Wszystkie ww pozycje były lepsze...

    Tyle spostrzeżeń...

    Niemniej czekam na ciąg dalszy, może koniec .... :)

    pozdrawiam

    · Zgłoś · 21 lat
  • :)
    pierwszy akapit skojarzyl mi ise z 'ogniem i mieczem' :))

    "rok 1647 byl to dziwny rok, w ktorym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowaly jakowes kleski i nadzwyczajne zdarzenia."

    doszedlem niestety tylko do 1/3 i juz mi sie nie chcialo - przepraszam za taki komentarz.
    nie odpowiada mi styl okreslenia wszystkiego po imieniu:

    " W obskurnym mieszkaniu zadzwonił budzik. Z nie najnowszego już łóżka podniósł się człowiek. Nazywał się Krzysztof Pilch. Była siódma rano. Zmęczony po poprzedniej nocy, której za nic w życiu nie mógł sobie przypomnieć, podszedł do lustra. ‘No pięknie. Rozpoczyna się kolejny dzień jak co dzień’. "

    mi takie zdania przeszkadzaja.

    [komentarz jak najbardziej subiektywny]

    · Zgłoś · 21 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    zuśka
    bardzo fajny ale troche przerażający może bardziej optymistycznie

    · Zgłoś · 21 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    SZATAN
    Bardzo dobry tekst! : )
    Młody i uzdolniony talent literacki!
    Futurysta na miarę Fukuyamy!

    · Zgłoś · 17 lat