Czarny Dzień

ILJA......

-Spokojnie powiedział Edik zajdziemy ich od tyłu

-ale tam stoi posterunek-odrzekł mężczyzna niewielkiego wzrostu, z małą szczecinką na brodzie i z dużą blizną na czole

-myślę, że da się go zdobyć bez hałasu –powiedział Edik patrząc na wielki głaz stojący przy nim.

-dobrze ja i Tolia załatwimy to.

Mężczyzna o niewielkim wzroście, który nazywa się Wołodia rozmyślając o podstępie zaatakowania posterunku szedł w stronę sosnowego lasu.

W lesie wziął karabin maszynowy, który wcześniej tam schował.

Machnął ręką do Tolii na znak, żeby tu przyszedł.

-weź trójnóg i zanieś go za róg budynku, a ja zaraz przyniosę karabin z amunicją –

Słońce jeszcze nie wzeszło i nad lasem tego zaczynającego się dnia unosiła się gęsta mgła.

Wołodia ustawiając karabin na rogu ruiny domu tłumaczył nam jak mamy korzystać z tej broni.

Wołodia i Tolia poszli teraz załatwić posterunek a mnie kazali zostać przy karabinie i celować na któregoś, jeśli będzie uciekać.

Tolia rzucił dwa granaty pod ścianę posterunku i upadł na ziemię.

Ściana budynku upadła i wtedy ja ze strachu zacząłem strzelać do wnętrz posterunku,

Kiedy nagle przestałem, i czułem jak szybko bije mi serce.

Żołnierze, którzy byli w budynku wyszli z podniesionymi rękoma i jeden z nich powiedział

-poddajemy się

-na pewno –rzeknął z uśmiechem na twarzy Wołodia

-pod ścianę!- krzyknął groźnym głosem Wołodia już bez uśmiechu, który był przed chwilą na jego twarzy, widocznie był bardzo zdenerwowany.

-i na kolana!-dodał.

Wyciągnął pistolet i podszedł do pierwszego żołnierza, który pocił się ze strachu klęcząc pod ścianą posterunku.

Wymierzył mu w sam środek głowy i strzelił.

Na leżącego żołnierza patrzyli jego koledzy.

Wołodia zabił wszystkich tak samo i teraz na suchą pokrytą kurzem ziemię wylewała się krew z siedmiu młodych głów.

Kiedy tak patrzyłem na tych młodych chłopców powiedziałem sobie :

Jest to mój najczarniejszy dzień w moim życiu.

I wzeszło słońce.

ILJA......
ILJA......
Opowiadanie · 5 czerwca 2000
anonim